Z ustaleń „Wprost" wynika, że Aleksander Kwaśniewski bardzo poważnie myśli o kandydowaniu na sekretarza generalnego ONZ. Kadencja obecnego szefa organizacji wygasa z końcem 2011 roku, co oznacza, że wybór jego następcy będzie się rozstrzygać rok po wyborach prezydenckich w Polsce. Gdyby wygrała je Kwaśniewska, szanse jej męża na fotel szefa ONZ spadłyby do zera. – Olek jest wciąż młody, nie zamierza jeszcze iść na emeryturę i cały czas ciągnie go do polityki. Jola nie chce go blokować – mówi „Wprost” osoba znająca Kwaśniewskich. Tę wersję potwierdza także nasz drugi rozmówca z otoczenia byłego prezydenta. Politycy związani z byłą głową państwa oficjalnie nie chcą się na ten temat wypowiadać. – Nie mam nic do powiedzenia – ucina poseł SLD Ryszard Kalisz, szef Kancelarii Prezydenta za czasów Kwaśniewskiego. – Nic nie wiem na ten temat – twierdzi europoseł Sojuszu Marek Siwiec, były szef BBN.
A przecież były prezydent już w 2006 r. był bliski kandydowania na szefa ONZ. – Odbyły się ze mną pewne rozmowy i jeśli ta organizacja zamierza się zmienić w bardziej aktywną instytucję o szerszym mandacie, byłoby to interesujące wyzwanie – mówił wówczas Kwaśniewski. Ostatecznie jego kandydatura nie została zgłoszona i sekretarzem generalnym ONZ został południowokoreański polityk Ban Ki Mun. – Jeśli nie zostanie wybrany na drugą kadencję, to nowym szefem powinien zostać ktoś ze Starego Kontynentu, bo Europejczyk nie stał na czele tej organizacji od przełomu lat 70. i 80. W tym sensie plan Kwaśniewskiego ma ręce i nogi – ocenia jeden z dyplomatów.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.