Prawica polska - byt fikcyjny

Prawica polska - byt fikcyjny

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nie jestem zasadniczo przeciwko prawicy. Przeciwnie – uważam, że rozumna konserwatywna prawica bywa przydatna w politycznej rozgrywce. Polska ma dobre tradycje takiej prawicy, przede wszystkim krakowskich konserwatystów, którzy pierwsi nowocześnie pojmowali politykę i potrafili znakomicie pisać o stosunku do tradycji i historii.
Potem niestety był fatalny epizod endeckiej niby-prawicy, z którą niesłusznie kojarzona bywa wszelka prawica. Kiedy zaczęliśmy pisać o polskiej prawicy w połowie lat 70., nawet skądinąd inteligentni ludzie uznali, że jesteśmy endekami, co było nonsensem, ale też rezultatem kojarzenia prawicy wyłącznie z radykalnym nacjonalizmem. Czasy te minęły, ale prawica na polskiej scenie się nie pojawiła (jedyny, ale niestety bez politycznego skutku, próbował stworzyć prawdziwą prawicę Aleksander Hall).

A tu słyszę humorystyczne wezwania do zjednoczenia prawicy i wspólnego pokonania liberalnego wroga. Humorystyczne, gdyż w Polsce prawicy nie ma, więc kto z kim miałby się zjednoczyć, żeby powstała nowa jakość. Istnieją prawicowe poglądy, ale jedynie w zakresie moralności seksualnej. Może nawet czasem by się człowiek z nimi zgodził, gdyby nie sprowadzały się do intencji wprowadzenia zakazów prawnych lub niedopuszczenia do zmian w przepisach. Głosom tym wtóruje Kościół, który również nie potrafi nic powiedzieć poza formułowaniem zakazów. Na szczęście ani politycy, ani Kościół do alkowy zajrzeć nie są w stanie, więc nawet kiedy mają rację, nie potrafi ą swojej racji wprowadzić w czyn. Moralne prawicowe postulaty na rozmaity sposób związane z seksem są skutecznie i z przyjemnością odrzucane lub omijane przez Polaków. To prawicę moralną kompromituje.

Partie, które bezpodstawnie mienią się prawicowymi, nie szanują tradycji ani nie są za ewolucyjnym trybem przemian, ani nie wprowadzają do życia publicznego takiej dawki realizmu politycznego, jak to czynili wielcy przywódcy zachodniej prawicy – od Churchilla po Kissingera, od Adenauera po Margaret Thatcher. Ta ostatnia – niestety – była prawicowa, ale nie konserwatywna, i nieświadomie rozpoczęła proces głupienia i degradacji prawicy.

A konkretnie? Jakie mogłyby być postulaty umiarkowanej i rozumnej prawicy? Na przykład w sprawie emerytur – prawica poparła idiotyczną ideę referendum, ale sama nie miała nic do zaproponowania. W sprawie edukacji nie interesuje się programami szkolnymi, a tu jest pole do popisu. Ostatni był Roman Giertych w mniej fortunnym okresie rozwoju intelektualnego. Programy szkolne zostawiono już nawet nie liberałom, ale bałaganowi. Jak można byłoby postulować antyrewolucyjne nastawienie i wspierać ewolucyjne przemiany, skoro słyszymy o ewentualnym powrocie IV RP, co byłoby rewolucją, która, na szczęście, nie ma szans.

Prawica konserwatywna nie jest populistyczna. Wiem, że pewna dawka populizmu w dzisiejszej polityce jest nie do uniknięcia, ale im mniej, tym lepiej. Dlatego hasła: „zmienimy wszystko", „będziemy mieli kraj niepodległy” czy też „wszyscy kłamią”, nie powinny się pojawiać w ustach poważnych prawicowych polityków.

Wreszcie tradycja. Konserwatywna prawica zaleca jej szanowanie, nie dlatego że jest tradycją, bo nie ma niczego takiego jak tradycja bez rozumnego, ale i emocjonalnego stosunku do przeszłości. Szanowanie tradycji, jak pisał konserwatysta Edmund Burke, jest sensowne dlatego, że w przeszłości ludzie wiele myśleli, wiele próbowali, działali metodą prób i błędów i dlaczego nie mielibyśmy z ich dorobku korzystać. Ale przedstawiciele polskiej rzekomej prawicy (z wyjątkami) nie czytają poważnych książek, zatem nie wiedzą i wobec tego plotą głupstwa, na przykład o republikanizmie, ale nie rozumieją, jak wielką dawkę republikanizmu dostarczyła nam „Solidarność" 1980/1981. Nie wiedzą, bo albo ich przy tym nie było, albo nie chcą wspominać, gdyż usta mają zapiekłe nienawiścią do ówczesnych przywódców.

Nienawiść, tak widoczna w wystąpieniach prawicowych pretendentów, rozumnej prawicy powinna być obca – to domena rewolucjonistów. Podobnie jak umiarkowanej prawicy obce powinny być tendencje antyrynkowe, a to, co robi premier Orbán na podziwianych przez prawicę Węgrzech, jest w dziedzinie gospodarczej (forsowanie roli państwa i nacjonalizowanie) obce prawicy gospodarczej.

To nieistnienie prawicy w Polsce stwarza poważny kłopot, bo nie istnieje też lewica (czyli SLD, Ruch Palikota nie jest jednoznacznie lewicowy) i wobec tego nie da się sceny politycznej uporządkować. Zaś pretensje do zjednoczenia tego, co nie istnieje, podobne są zamysłom polegającym na zbudowaniu domu, kiedy się nie ma ani materiałów budowlanych, ani projektu, ani skrawka ziemi, na którym ten dom można by postawić.

Więcej możesz przeczytać w 16/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.