Ruszyła produkcja „Miasta” Jana Komasy. Reżyser „Sali samobójców” robi castingi, zdjęcia mają zacząć się w maju przyszłego roku, a premierę zaplanowano na 1 sierpnia 2014 r.
Dlaczego 30-letni reżyser interesuje się powstaniem warszawskim?
Mieszkam w Warszawie i mam świadomość, jak olbrzymie piętno odcisnął na niej rok 1944. Do dzisiaj każdego 1 sierpnia o godzinie 17 to miasto na minutę zatrzymuje się w biegu, a nad Cmentarzem Powązkowskim noc jest jasna od zapalonych zniczy. Myślę, że kryje się za tym współczesny głód ideałów. Potrzeba wiary w wielkie wartości. Chcę się przyjrzeć tamtemu czasowi, w którym ludzie byli w stanie rzucić na szalę własne życie i walczyć o wolność. Należę przecież do pokolenia, które nie miało swojego powstania. Nie miało nawet grudnia ani sierpnia. A czy zainteresuje to młodych widzów? Popkultura kocha opowieści o buncie pokrzywdzonych mniejszości przeciw sile większości. W końcu czym są „Avatar” albo „Mroczny Rycerz powstaje”?
„Miasto” będzie musiało zmierzyć się z legendą „Kanału” Andrzeja Wajdy.
Staram się o tym nie myśleć. Przygotowuję ten projekt od siedmiu lat, pierwszą dokumentację robiłem jeszcze przed „Salą samobójców”. Mnóstwo czytałem, dostałem nawet własny pokój do pracy w Muzeum Powstania Warszawskiego. Scenariusz „Miasta” uzyskał pozytywne oceny prezydenta i premiera, przede wszystkim jednak czytali go historycy i byli powstańcy. Nie chcę kręcić niczego przeciwko nim.
„Miasto” może zostać wykorzystane do bieżących celów politycznych.
Zdaję sobie sprawę, że nigdy nie będzie jednolitej opinii na temat powstania. Ale ja jestem filmowcem, portretuję młodych ludzi w ekstremalnej sytuacji. Z ich tęsknotami i uniesieniami, ale także błędami i nieodpowiedzialnymi zachowaniami. Bohaterstwo często sąsiaduje z niedojrzałością, a czasem nawet skurwysyństwem. Chcę oddać całe spektrum ludzkich postaw i uczuć, a w dziedzinie emocji nikt nie może rościć sobie prawa do prawdy
Dlaczego 30-letni reżyser interesuje się powstaniem warszawskim?
Mieszkam w Warszawie i mam świadomość, jak olbrzymie piętno odcisnął na niej rok 1944. Do dzisiaj każdego 1 sierpnia o godzinie 17 to miasto na minutę zatrzymuje się w biegu, a nad Cmentarzem Powązkowskim noc jest jasna od zapalonych zniczy. Myślę, że kryje się za tym współczesny głód ideałów. Potrzeba wiary w wielkie wartości. Chcę się przyjrzeć tamtemu czasowi, w którym ludzie byli w stanie rzucić na szalę własne życie i walczyć o wolność. Należę przecież do pokolenia, które nie miało swojego powstania. Nie miało nawet grudnia ani sierpnia. A czy zainteresuje to młodych widzów? Popkultura kocha opowieści o buncie pokrzywdzonych mniejszości przeciw sile większości. W końcu czym są „Avatar” albo „Mroczny Rycerz powstaje”?
„Miasto” będzie musiało zmierzyć się z legendą „Kanału” Andrzeja Wajdy.
Staram się o tym nie myśleć. Przygotowuję ten projekt od siedmiu lat, pierwszą dokumentację robiłem jeszcze przed „Salą samobójców”. Mnóstwo czytałem, dostałem nawet własny pokój do pracy w Muzeum Powstania Warszawskiego. Scenariusz „Miasta” uzyskał pozytywne oceny prezydenta i premiera, przede wszystkim jednak czytali go historycy i byli powstańcy. Nie chcę kręcić niczego przeciwko nim.
„Miasto” może zostać wykorzystane do bieżących celów politycznych.
Zdaję sobie sprawę, że nigdy nie będzie jednolitej opinii na temat powstania. Ale ja jestem filmowcem, portretuję młodych ludzi w ekstremalnej sytuacji. Z ich tęsknotami i uniesieniami, ale także błędami i nieodpowiedzialnymi zachowaniami. Bohaterstwo często sąsiaduje z niedojrzałością, a czasem nawet skurwysyństwem. Chcę oddać całe spektrum ludzkich postaw i uczuć, a w dziedzinie emocji nikt nie może rościć sobie prawa do prawdy
Więcej możesz przeczytać w 1/2013 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.