Rosjanie od lat konsekwentnie odmawiają uznania Unii Europejskiej za podmiot dyplomacji. Kreml rozmawia z Niemcami, ewentualnie z Francją. Udział przedstawicieli UE w negocjacjach bywa z przyczyn koniunkturalnych tolerowany, ale nigdy nie jest traktowany poważnie.
Można się naturalnie zżymać na to jawne lekceważenie Brukseli przez Rosjan, gdyby nie fakt, że unijna dyplomacja rzeczywiście nie ma czym się pochwalić.
Biurokratyczna pompa
Gdy w 2009 r. z wielką pompą powoływano stanowisko szefa unijnej dyplomacji, krok ten miał otworzyć nowy rozdział w dziejach zjednoczonej Europy. Świat miał jeszcze świeżo w pamięci blamaż europejskiej dyplomacji w sprawie rosyjskiej inwazji w Gruzji. Unię reprezentował wtedy francuski prezydent Nicolas Sarkozy, który kilka razy pielgrzymował na Kreml, by podpisywać kolejne nic niewarte porozumienia z Władimirem Putinem. Ostatecznie Rosjanie skończyli najazd na Gruzję w dogodnym dla siebie miejscu i momencie.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.