15 sierpnia 2007

15 sierpnia 2007

Dodano:   /  Zmieniono: 
Z Warszawy do Lizbony i z powrotem – kółeczko po Europie. 10 tys. km w tydzień. Po drodze: Plac Św. Marka i kawka, Kadedra Św. Stefana i kawka, La Rambla i kawka. Szaleństwo, ale ja to uwielbiam. Po drodze refleksja. Kiedy wyjeżdżałem na Zachód ćwierć wieku temu te wszystkie Kaplice Sykstyńskie interesowały mnie mało lub wcale. Bo ja je już widziałem w albumach, bo o Michale Aniele czytałem w – dajmy na to – „Ekstazie i udręce”. Nie mo-głem natomiast wyjść z podziwu, że autobusy są takie czyste i kursują tak regularnie. I podobne. Jak oni wykonują coś, co u nas od tylu lat niewykonalne. I wcale się przy tym nie spieszą. Kiedy wyjeżdżałem 10 la temu, u nas autobusy chodziły w miarę na czas. I znowu zaczęły mi się podobać pejzaże i kościoły – choć nie te z popularnych albumów. Kiedy w tym roku wpadłem na plac przed katedrą w Mediolanie, oglądałem ją znad filiżanki kawy w wieczornym słońcu. Zapłaci-łem, pojechałem dalej. Nic mnie nie dziwiło, niczego więcej nie pragnąłem.