W belgijskiej debacie wrócił problem karania nieodpowiedzialnych rodziców. Ale przede wszystkim oczywiście pedofilów. Kiedy jeszcze się okazało, że feralnej nocy w tej samej okolicy kręcił się Marokańczyk w przeszłości karany za gwałt i pedofilię, a teraz przebywający na zwolnieniu warunkowym, na Belgów padł blady strach. Jak zły sen wrócił przypadek Marca Dutroux. Dutroux właśnie po wypuszczeniu z więzienia porwał, przetrzymywał, torturował i w końcu zamordował swoje ofiary. Rozgorzała więc na nowo dyskusja o zaostrzeniu kar dla morderców i pedofilów, ale wrócił także problem nieudolności policji i sądu. Najgorsze będzie jednak jeśli się okaże, że rzeczywiście zatrzymany Marokańczyk jest morderca dziewczynek. Będzie to potężny argument dla zwolenników zaostrzenia przepisów imigracyjnych. A wzajemne relacje miedzy Belgami a mieszkającymi tutaj przybyszami z Maghrebu staną się jeszcze bardziej napięte.
Powraca jednocześnie inne drażliwe pytanie: jak traktować pedofilów. Jeszcze kilkanaście lat temu pedofilię określano mianem grzechu i zbrodni. Gdy pojęcie grzechu w cywilizowanej Europie stało się passe, pedofilię uznano za chorobę. W Holandii dyskurs poszedł dalej, niedawno zalegalizowano partię pedofilów, stąd już krok do uznania pedofilii za alternatywną orientację seksualną. Tak makabryczne zbrodnie, jak ta dokonana na Stacy i Natalie pokazują jednak, że w swojej tolerancji dla "inności" i liberalnym prawodawstwie Europa brnie czasem w ślepa uliczkę. Dominika Ćosić
Bruksela