„Tak się kończy, kiedy nie podobają Ci się faszystowskie napisy na bulwarach nad Odrą”– napisał Przemysław Witkowski na Facebooku, dołączając zdjęcie swojej twarzy, na której widać krew. „Zostałem pobity, bo zwróciłem uwagę na homofibiczne napisy. Typ spytał, czy mi się nie podobają. Powiedziałem, że tak i dostałem oklep, groził śmiercią i że nas wszystkich dopadnie” – dodał w komentarzu pod tekstem.
„Terror faszystowski”
Anna Hoss w rozmowie z wrocławską „Wyborczą” powiedziała, że Witkowski nie może rozmawiać, ponieważ „jest cały opuchnięty”. Partnerka wykładowcy Uniwersytetu Wrocławskiego i dziennikarza „Krytyki Politycznej” zdradziła za to szczegóły incydentu, jaki miał miejsce we Wrocławiu. – Byliśmy na wycieczce rowerowej. Gdy przejeżdżaliśmy koło mostu Trzebnickiego, zobaczyliśmy, że nowy, ceglany mur nabrzeża Odry, cały jest w napisach typu: „Stop pedofilom z LGBT, reaguj”. Rozmawialiśmy o tym jadąc na rowerach. Przemek rozpoznał, że wśród tych napisów są znaki Autonomicznych Nacjonalistów – powiedziała kobieta.
Para jadąc na rowerach mijała grupę mężczyzn. Później Witkowskiemu zaczął psuć się pojazd, a Hoss postanowiła zaczekać na niego przy stacji paliw. Ten przez długi czas się nie pojawiał. – Gdy przyszedł, miał zmasakrowaną twarz, przestawiony nos, podbite oczy, silnie krwawił – powiedziała Hoss.
Witkowski zdecydował się na rozmowę z dziennikarką Radia Zet opowiadając o tym, jak został zaatakowany przez jednego z mężczyzn. – W mojej ocenie jest to ewidentny atak na tle politycznym i ideologicznym. To jest po prostu terror faszystowski na naszych ulicach. Oni testują, ile mogą zrobić – stwierdził publicysta. Na miejscu zdarzenia pojawiły się policja, a funkcjonariusze poszukują napastnika, który pobił wykładowcę.
twitterCzytaj też:
Do klubu w Łodzi nie wpuszczono cudzoziemców? „Czarnuchy nie wchodzą”