Dzieci jedzą resztki, a duchowny żyje jak król? Misjonarz Dariusz Godawa przerywa milczenie

Dzieci jedzą resztki, a duchowny żyje jak król? Misjonarz Dariusz Godawa przerywa milczenie

Dariusz Godawa z podopiecznymi
Dariusz Godawa z podopiecznymiŹródło:Facebook / Dariusz Godawa Misja-Kamerun
Wraca sprawa misjonarza Dariusza Godawy. Oskarżany przez „Gazetę Wyborczą” o liczne zaniedbania w prowadzonym przez siebie sierocińcu w Kamerunie duchowny, odniósł się w końcu do sprawy. Na pytanie o to, dlaczego dzieci jedzą resztki z jego stołu odpowiada, że „nie zabrania dzieciom wylizywać talerzy po jedzeniu”.

W maju dziennikarze „Gazety Wyborczej” nagłośnili sprawę znęcania się nad dziećmi z sierocińca prowadzonego przez byłego dominikanina, Dariusza Godawę. Polski misjonarz Dariusz Godawa od lat prowadzi w Jaunde w Kamerunie dom dziecka. Podczas wizyt w mediach publicznych kreuje się na osobę o wielkim sercu, ale z materiałów uzyskanych przez „Wyborczą” wynika coś całkowicie przeciwnego. Dzieci są surowo karane, muszą pracować, jedzą tylko raz dziennie resztki ze stołu duchownego i są poniżane. Godawa tymczasem mieszka w willi za pół miliona złotych, je pięć posiłków dziennie, prowadzi mało przejrzyste interesy i w ocenie wolontariuszy dawno stracił zainteresowanie kwestiami duchowymi.

Dramatyczny wypadek z 2009 roku. Godawa: Biskup kazał uciekać przed zemstą

Dariusz Godawa przerwał milczenie w tej sprawie i udzielił wywiadu katolickiemu serwisowi „Więź”. Duchowny odnosi się m.in. do sprawy wypadku z 2009 roku w sierocińcu, który prowadził poprzednio. Zginęło tam dwóch chłopców, którzy, jak wynika z informacji „GW” zostali zamknięci w budynku za karę, ponieważ nie nakarmili psów Godawy. Podczas ulewy budynek się zawalił. „GW” dodaje, że po zdarzeniu, Godawa miał uciec na dwa lata z Kamerunu.

W rozmowie z dziennikarką „Więzi” Godawa przekonuje, że policja zabrała mu paszport, który po opłacie ks. Andrzeja Kryńskiego odzyskał. – Następnego dnia po wypadku spotkałem się z miejscowym biskupem. To on kazał mi natychmiast wyjeżdżać z Bertoua. Tłumaczył, że przecież wiem, jacy są ludzie w Afryce. Nie ma znaczenia, kto jest winny – trzeba się zemścić albo oskarżyć białego, bo on na pewno będzie wtedy płacił. Biskup od 50 lat żył w Afryce, rozumiał tamten świat. Nie kazał uciekać przed prawem. Kazał uciekać przed ślepą zemstą – dodał.

Dzieci chodzą głodne i jedzą resztki? „Nie zabraniam wylizywać talerzy”

Odnosząc się do zarzutów o to, jak w sierocińcu traktowane są dzieci, tłumaczył się w większości kulturą panującą w Afryce. – Dzieci, kiedy już się najedzą, sprzątają ze stołów i wtedy zdarza się, że podjadają to, co zostało. Nie z głodu. Dlatego, że to, co my uważamy za resztki, dla nich jest przysmakiem. Nie kupuję dla dzieci resztek. Nie karmię ich tym. Dostają swoje normalne porcje. Ale nie zabraniam „wylizywać talerzy” w imię europejskiej poprawności, „wyrzućcie, jedzenie łbów jest upokarzające”. W ich świecie nie jest upokarzające. To my im to wmawiamy, uważając się za lepszych – bo nam smakuje coś innego – mówi.

Jak dodaje, sam nie je pięciu posiłków dziennie, jak się mu zarzuca, a „karanie dzieci brakiem posiłku zdarza się w wyjątkowych przypadkach”. – Dotyczy to tylko nastolatków. Nie chodzą wtedy głodne: nie siadają do wspólnego, wieczornego posiłku, ale nadal mają kieszonkowe na zakupy. Młodsze dzieci w takich wyjątkowych sytuacjach jedzą, ale oddzielnie, karą dla nich jest pozbawienie towarzystwa przy jedzeniu – twierdzi. Na pytanie, dlaczego dzieci jedzą na podłodze, wskazuje, że to kwestia zwyczajów panujących w Afryce.

Tłumacząc się ze swojej willi wskazuje, że ma ona cztery pokoje, z których zajmuje jeden, 12-metrowy. Na pytanie o obcesowe zwracanie się do ludzi przyznaje: „Rzeczywiście nie zawsze jestem miły. Wszyscy to wiedzą. Tych, których uraziłem swoją obcesowością, przepraszam”.

Czytaj też:
Prokuratura zajęła się sprawą sierocińca Dariusza Godawy. Kuria gra na zwłokę

Źródło: WPROST.pl / Więź