Oburzenie po „incydencie” przy granicy z Polską. Prawda wyszła na jaw

Oburzenie po „incydencie” przy granicy z Polską. Prawda wyszła na jaw

Granica polsko-niemiecka
Granica polsko-niemiecka Źródło: Shutterstock / Wojciech Wrzesień
Prawicowi politycy i komentatorzy grzmią, że Niemcy odsyłają do Polski nielegalnych migrantów. Jak się okazuje, prawda jest nieco inna.

Od kilku dni w mediach społecznościowych przewija się informacja, jakoby funkcjonariusze niemieckich służb mieli się pojawił w kombinezonach ochronnych przy granicy z Polską, a konkretnie na przejściu granicznym Lubieszyn-Linken na Pomorzu Zachodnim.

Niemcy przerzucają do Polski migrantów?

Następnie mieli przekazać polskim policjantom nielegalnego migranta. Te doniesienia zostały podchwycone m.in. przez działaczy Konfederacji oraz posłankę PiS Józefę Szczurek-Żelazko.

Z kolei Daniel Obajtek grzmiał na antenie Telewizji Republika, że „Niemcy nie czekają sobie na żadne wejście w życie paktu migracyjnego, tylko imigrantów sobie odwożą do Polski”. – Traktują nasz kraj jako swoje terytorium. Robią sobie, co chcą i służby w żadnym wypadku nie reagują – mówił europoseł. Z kolei szef wydawców Telewizji Republika Jarosław Olechowski nie ukrywał swojego oburzenia tym, że „całą akcję po polskiej stronie miał koordynować niemiecki policjant”.

Niemcy odesłali do Polski nielegalnego migranta? Prawda wyszła na jaw

Portal Konkret24 postanowił przyjrzeć się całej sytuacji. Jak się okazuje, przekaz o rzekomym skandalu na pograniczu polsko-niemieckim pojawił się po raz pierwszy 12 lutego na antenie Telewizji Republika. I ma on niewiele wspólnego z rzeczywistością.

Andrzej Juźwiak, rzecznik prasowy Komendanta Głównego Straży Granicznej poinformował, że niemieckie służby faktycznie przekazały mężczyznę do Polski. Nie był on jednak nielegalnym migrantem a obywatelem naszego kraju. – Funkcjonariusze niemieccy realizowali czynności wobec Polaka, osoby bezdomnej. Z naszych informacji wynika, że mężczyzna utracił na terenie Niemiec prawo do swobody przemieszczania się i posiadał aktywny zakaz wjazdu na terytorium RFN – tłumaczył przedstawiciel SG.

Rzecznik wyjaśnił, że funkcjonariusze byli ubrani w kombinezony medyczne ze względu na stan higieny osobistej mężczyzny. Andrzej Juźwiak podkreślił, że „po tym, jak dane Polaka zostały sprawdzone w bazach SG, został on skierowany na pobliski przystanek autobusowy”.

Czytaj też:
Niemcy zazdroszczą Polsce. Mają apetyty na plan Tuska
Czytaj też:
Niemcy przedłużają kontrole m.in. na granicy z Polską. Tak tłumaczył się Scholz

Opracowała:
Źródło: TVN24