Bili, oblewali wodą, obrażali, popychali i podpalali włosy zapalniczką. Wszystko to transmitowali na żywo w sieci. Tak grupa nastolatków znęcała się nad panem Mirosławem, 72-letnim mieszkańcem warszawskiego Ursynowa. Na jednym z nagrań oprawcy stwierdzili, że starszego mężczyznę poznali, gdy ten poprosił ich o pomoc z zakupami. Bronili się, że transmisjami również chcieli pomóc, bo podczas nich zbierali „donejty”, z których planowali na przykład opłacić wizytę hydraulika.
Problem w tym, że znęcając się nad schorowanym seniorem zebrali groszowe kwoty, a pan Mirosław podczas transmisji prosił, aby przestali. Co więcej, kamery transmitowały to, co dzieje się w jego mieszkaniu nawet wtedy, gdy nastolatków w nim nie było. Mężczyzna najprawdopodobniej nie zdawał sobie z tego sprawy, przed kamerą pojawiał się w negliżu.
Policjanci i władze dzielnicy podejmują działania
Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, policja zna już tożsamość osób, które brały udział w transmisjach i znęcały się nad 72-latkiem. Wiele wskazuje na to, że wszyscy są nieletni, jednak tych informacji policja nie potwierdza. Funkcjonariusze wciąż zabezpieczają również nagrania zarejestrowane przez nastolatków, które następnie przekażą prokuraturze.
Działania w tej sprawie podjęły także władze dzielnicy. Jakub Berent, wiceburmistrza Ursynowa, zapewnia, że po „otrzymaniu sygnału o niepokojącej sytuacji jednego z mieszkańców” pracownicy lokalnego Ośrodka Pomocy Społecznej „niezwłocznie podjęli działania w celu rozpoznania jego sytuacji”. – Przeprowadzono rozmowę z mieszkańcem oraz ocenę warunków życiowych. Pracownicy przedstawili dostępne formy wsparcia dostosowane do potrzeb i oczekiwań tej osoby – mówi „Wprost” wiceburmistrz.
Czytaj też:
Prokuratura podjęła decyzję w sprawie Kononowicza. Ruszyło śledztwo
– Ośrodek zaproponował między innymi pomoc w formie usług opiekuńczych, posiłków z dowozem oraz możliwość udziału w zajęciach Dziennego Domu Pomocy Społecznej. Ponadto, z uwagi na wyrażoną przez mieszkańca otwartość na kontakt społeczny, zaproponowaliśmy również udział w programie wolontariatu – informuje dalej.
– Warto zaznaczyć, że dotychczas sytuacja tej osoby nie była znana pracownikom ośrodka pomocy społecznej – nie była zgłaszana ani przez rodzinę, ani sąsiadów, ani instytucje, w tym administrację osiedla – podkreśla wiceburmistrz.