Strajkowy paradoks

Strajkowy paradoks

Dodano:   /  Zmieniono: 
Związkowcy z "Sierpnia '80" zablokowali biuro poselskie Donalda Tuska przy ulicy Marszałkowskiej w Warszawie. Walczą w ten sposób przeciwko projektowi ustawy o emeryturtach pomostowych. Chcą wymusić na premierze, aby ten zablokował zmiany w systemie emerytalnym. Jesli premier się ugnie - w ślady związkowców pójdą kolejne grupy zawodowe. Jeśli się nie ugnie - w Warszawie do końca tego roku dojdzie do 12 manifestacji kolejnych związków zawodowych. Wydaje się, że premier jest w sytuacji patowej. Co nie zrobi - będzie źle.
Jakąkolwiek decyzję podjąłby premier w tej sytuacji - będzie ona szkodliwa dla Polski. Jeśli bowiem ustapi związkowcom - polski podatnik będzie musiał zapłacić za wcześniejsze emerytury dla armii ludzi. Jeśli nie ustąpi - bedziemy cierpieć z powodu paraliżu wywołanego przez strajki. A nawet jeśli związkowcy teraz strajkować nie będą - zastrajkują za kilka miesięcy. I wiosną znowu temat powróci razem z masowymi protestami.

Rozwiązanie tej sytuacji jest tylko jedno: trzeba zrezygnować z państwoweych emerytur. Państwo powinno natychmiast przestać zajmować się emeryturami. Niech każdy, kto rozpoczyna pracę sam pracuje na swoją emeryturę. Państwu nic do tego. W ten sposób każdy człowiek bedzie decydował o wysokości swoich składek, wieku przejścia na emeryturę itp. Jedni będą chcieli przejść w wieku 45 lat - ich sprawa. Jeśli przez ten czas wypracują wysoką składkę, niech mają takie prawo. Dlaczego państwo ma decydować o tym, że wszyscy mamy przechodzić na emeryturę w wieku lat 60 czy 65.

Co więc robić z ludźmi, którzy już nie pracują? - zapyta przeciwnik tej teorii. Tym ludziom, oczywiście należy do końca życia wypłacać emerytury. Pozostałym (tym, którzy mają ileś lat pracy) należy natychmiast oddać pieniądze, które wpłacali przez lata. Niech sami odłożą je do banku lub na fundusz emerytalny. I niech w końcu państwo przestanie decydować o tym ko, kiedy, gdzie i na jakich warunkach ma przechodzić na emeryturę.

Innego wyjścia nie ma.