Wniosek polityczny

Wniosek polityczny

Dodano:   /  Zmieniono: 
Politycy Platformy Obywatelskiej mają rację twierdząc, że wniosek PiS o odwołanie ministra finansów Jacka Rostowskiego motywowany jest politycznie. Dla PiS-u szef resortu finansów jest doskonałym celem, który bez większego wysiłku można obwinić o wszelkie skutki kryzysu: dziurę budżetową, wzrastające bezrobocie, rosnące ceny, inflację itp.
Trudno się więc dziwić, że raz za razem, PiS składa wnioski o odwołanie go i robi wokół tego wrzawę medialną, chcąc uświadomić społeczeństwu jak wielkim złem są dla Polski są decyzje ministra finansów i rząd, który go powołał. Wykorzystywanie słabości rządu to „zbójeckie prawo" opozycji.

PiS oczywiście od początku doskonale zdawał sobie sprawę, że rozkład głosów w parlamencie (większość głosów mają w nim PO i PSL) nie daje choćby cienia szansy na odwołanie Rostowskiego. Nie chodzi więc o to, by go odwoływać. Chodzi o polityczny PR, o obarczenie członka rządu odpowiedzialnością za nienajlepszą sytuację ekonomiczną kraju. Znając PiS, można z góry założyć, że w najbliższej kampanii wyborczej, Rostowski będzie „robił za czarnego Piotrusia", symbol wszelkich gospodarczych klęsk, zwłaszcza na tle „dobrobytu” z czasów rządów PiS. Oczywiście nie zająknie się przy tym, że to właśnie w tych dobrych czasach należało zreformować finanse publiczne.
 
PiS oczywiście zdaje sobie sprawę, że Rostowski nie jest aż tak złym ministrem, jak próbuje się go przedstawiać. Chodzi o to, że jest ministrem z nadania Platformy Obywatelskiej, wrogiego obozu, zasługującego na totalną krytykę. Byłaby może ona nawet uzasadniona, gdyby PiS zamiast populistycznych ogólników przedstawił merytoryczne argumenty przeciwko Rostowskiemu poparte choćby szacunkowymi danymi. A o to jest trudno, gdyż grzechy, które można by wytknąć Rostowskiego popełniał także rząd PiSu. W końcu to nie kto inny tylko Jarosław Kaczyński sprzeciwiał się ograniczeniu biurokracji. To nie kto inny tylko rząd kierowany przez Jarosława Kaczyńskiego komplikował system podatkowy, zamiast go uprościć. Tak często głoszone przez prezesa PiS twierdzenie, że w czasach PiS kondycja polskiej gospodarki była lepsza niż obecnie jest typową PR-owską manipulacją. Nie było to zasługą PiS lecz wynikiem pomyślnej światowej koniunktury gospodarczej. Co więcej, PiS-owski rząd obniżył podatki – i można by powiedzieć: chwała mu za to – tyle że nie reformując finansów publicznych, pozostawił wydatki sztywne na niezmienionym poziomie, co w sytuacji kryzysu odbija się budżetową czkawką.
 
Odwołanie ministra Rostowskiego samo w sobie mogłoby być dobrym pomysłem, ale tylko pod jednym warunkiem, że ten, kto przyszedłby po nim na serio zabrałby się reformę i cięcia wydatków publicznych i uproszczenie przepisów finansowych i wygospodarował pieniądze na branże, które pobudziłyby gospodarkę. Takich koncepcji minister Rostowski – jak pokazały dwa lata jego finansowych rządów - nie ma, ale nie ma ich też PiS. W tej sytuacji nawet gdyby jakimś cudem odwołanie ministra Rostowskiego się powiodło, nie zmieniłoby to sytuacji polskiej gospodarki. Awantura o Rostowskiego jest więc tylko kolejną polityczną rozróbą.