Andrzej Dera twierdzi, że Prawo i Sprawiedliwość dopiero teraz mówi o poważnych zastrzeżeniach wobec postępowania rządu i Donalda Tuska po tragedii w Smoleńsku, ponieważ członkowie PiS nie chcieli być oskarżani o "wykorzystanie katastrofy podczas kampanii prezydenckiej". - Teraz będziemy dążyć do tego, żeby prawdę usłyszała cała Polska i środowisko międzynarodowe - zapowiedział poseł.
Poseł Dera potwierdził wersję wydarzeń, które miały miejsce po katastrofie prezydenckiego samolotu, przedstawioną przez Joachima Brudzińskiego. Brudziński mówił, że premier Donald Tusk w drodze do Smoleńska z lotniska z Witebska ścigał się z autokarem Jarosława Kaczyńskiego, a na miejscu ściskał się z Putinem pod namiotem, podczas gdy ciało prezydenta leżało "w błocie (...) w ruskiej trumnie".
- O tym, że był wyścig, wiem z relacji już w dniu katastrofy – mówił Dera. - Spowalniano kolumnę Jarosława Kaczyńskiego. (...) Jechano 20 km na godzinę, żeby Tusk dojechał pierwszy - wspominał.
Poseł PiS jest przekonany, że śledztwo ws. wyjaśniania okoliczności katastrofy Tu-154 jest niezadowalające, a do prawdy "mamy tak samo daleko jak na początku".
TVN24, im
- O tym, że był wyścig, wiem z relacji już w dniu katastrofy – mówił Dera. - Spowalniano kolumnę Jarosława Kaczyńskiego. (...) Jechano 20 km na godzinę, żeby Tusk dojechał pierwszy - wspominał.
Poseł PiS jest przekonany, że śledztwo ws. wyjaśniania okoliczności katastrofy Tu-154 jest niezadowalające, a do prawdy "mamy tak samo daleko jak na początku".
TVN24, im