Miller nie określił terminu, w którym mógłby zostać przeprowadzony eksperyment na Tu-154M. - Przygotujemy przelot, który jest istotny dla tych, którzy dobrze znają zawód pilota, a dla których niektóre elementy ostatniego fragmentu lotu polskiego samolotu stanowią jeszcze znak zapytania. Każdy samolot trochę inaczej zachowuje się w ekstremalnych warunkach. Dla rozstrzygnięcia tych wątpliwości naprawdę musimy ten lot symulować na samolocie o numerze bocznym 102, bliźniaczo podobnym (do Tu-154 M, który rozbił się pod Smoleńskiem - red.). Dopóki tego nie zrobimy, nie jesteśmy gotowi zakończyć procesu badawczego - powiedział minister. Pytany, czy są jakieś trudności w przeprowadzeniu eksperymentu, Miller przyznał, że tak. Dodał, że proces przygotowań jest złożony. - Inaczej zachowujemy się w sytuacji normalnej, inaczej w sytuacji stresu, który przeżywa się po raz pierwszy w życiu. Nie można być sędzią, który bez emocji zaczyna analizować czyjeś zachowania, tylko trzeba wejść w zachowania danej osoby z całą złożonością tej sytuacji. Tego nie można zrobić w sposób pochopny uproszczony - dodał.
Dopytywany o to, dlaczego eksperyment się opóźnia, powiedział, że pytanie to należy kierować do 36. specpułku, a być może do kierownictwa Sił Zbrojnych. - Nie ja przeprowadzam ten eksperyment, tylko 36. pułk - dodał. - Ten raport jest oczekiwany nie tylko przez dziennikarzy, ale - śmiem twierdzić - przez duży odsetek polskiego społeczeństwa. Nie chciałbym, żeby ktoś powiedział, że ten raport jest cząstkowy tylko, bo można było sobie jeszcze zadać trud i popracować dwa czy trzy tygodnie dłużej i odpowiedzieć na ważne pytanie. Dlatego my się nie ociągamy i uważamy, że jakość jest ważniejsza niż jak najwcześniejsze opublikowanie raportu. Staramy się, by termin ten był możliwie krótki, ale jeszcze to nie są najbliższe dni - dodał minister.
pap, ps