Tusk i Kaczyński spiskują z Chińczykami!

Tusk i Kaczyński spiskują z Chińczykami!

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dłużej milczeć nie mogę. Muszę napisać to, o czym wiedzą wszyscy inteligentni Polacy, a o czym media milczą. Donald Tusk i Jarosław Kaczyński to agenci opłacani przez Chińczyków.
Dowody? Proszę bardzo. Chiński wywiad infiltruje Polskę już od początku XX wieku – informację na ten temat zaszyfrował już polski patriota Stanisław Wyspiański, który w swoim „Weselu" nie bez powodu pisze, że Chińczycy trzymają się mocno. I tak się od 100 lat mocno trzymają. Doszło do tego, że dziś premierem polski jest chiński agent, który objął stanowisko po innym chińskim agencie.

Bo w czyim interesie leży wypowiadanie przez Antoniego Macierewicza wojny Rosji? Oczywiście – w interesie Chin. Komu bowiem, jeśli nie wschodniemu sąsiadowi Rosji, służy przyciąganie uwagi rosyjskich generałów do kraju leżącego przy zachodniej granicy byłego imperium? A Jarosław Kaczyński przekonujący Europę i świat, że Putin zamordował polskiego prezydenta? Jest przecież oczywiste, że chodzi o to, by – gdy przyjdzie co do czego – nikt nie pomógł tej wstrętnej, mordującej prezydentów Rosji w konfrontacji z Chinami. A Mariusz Błaszczak, Adam Hofman, Joachim Brudziński - domagający się, by NATO, UE, ONZ i Bóg-wie-kto-jeszcze zajęli się śledztwem w sprawie katastrofy smoleńskiej? Przecież to oczywiste, że jeśli NATO, UE, ONZ i Bóg-wie-kto-jeszcze zajmie się Smoleńskiem, to żadna z tych instytucji nie zajmie się Chinami. Czy nie jest w związku z tym oczywiste, że PiS zostało założone przez oficerów chińskiego wywiadu?

PO też nie jest lepsza. Czy Tusk – starając się utrzymać dobre stosunki z Rosją nie usypia czujności Moskwy, by – gdy przyjdzie co do czego – czuła się ona zbyt bezpiecznie i nie zauważyła zagrożenia czającego się zupełnie gdzie indziej? Czy premierowi, który każe Polakom oszczędzać nie chodzi o to, by mieszkańcy naszego kraju zaczęli kupować tanie produkty „made in China"? I czy Tusk ma aby na pewno wilcze oczy, czy może mrużąc je upodabnia się do Chińczyka, aby przypodobać się swoim mocodawcom? No powiedzcie sami…

Pragnę też zwrócić uwagę, że w życiorysach polskich polityków wielu nieżyczliwych doszukuje się domieszki niepolskiej krwi sugerując, że mogą oni być rodem z pewnego bliskowschodniego państwa (w ostateczności – z Rosji). Tymczasem nikt nigdy nie sprawdzał czy Tusk, Komorowski albo Kaczyński nie mają chińskich dziadków albo pradziadków. Czy nie jest to podejrzane? Czy nie jest to dowodem na to, że ktoś ukrywa niewygodną prawdę o polskich politykach?

Jeśli kogoś – mimo wszystko – te bezsporne argumenty nie przekonały, to sprawa jest jasna: taka osoba jest zdrajcą i sprzedawczykiem, albo w najlepszym wypadku – pożytecznym idiotą sterowanym przez zaprzedane Chińczykom media. A do prawdziwych patriotów, którzy rozumieją chińskie zagrożenie mam apel: łapcie co macie ostrego pod ręką i chodźmy w las robić partyzantkę. Skoro wokół sami zdrajcy, to naród musi brać sprawę w swoje ręce.

Naszym hasłem niech będzie: Jeszcze Polska nie zginęła póki my bredzimy!

PS. A jeśli ktoś mimo wszystko nie czuje się chińskim zdrajcą, ani pożytecznym idiotą – a tezę o chińskim spisku odrzuca, to niech teraz jeszcze raz prześledzi argumentację, której w ostatnim czasie używają bohaterowie polskiej sceny politycznej.