PO: te nagrania to wstyd dla sędziego

PO: te nagrania to wstyd dla sędziego

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rafał Grupiński (fot. Wprost)Źródło:Wprost
Gdański sędzia Ryszard Milewski ustalał z osobą przedstawiającą się jako urzędnik kancelarii premiera termin rozprawy dot. Marcina P. - pisze "GPC". Jeśli rozmowa ta miała rzeczywiście taki przebieg, oznaczałoby to kompromitację sędziego i sytuację nie do zaakceptowania - uważają politycy PO.

"Gazeta Polska Codziennie" napisała, że prezes Sądu Okręgowego w Gdańsku Ryszard Milewski 6 września w rozmowie telefonicznej z mężczyzną, który przedstawił się jako asystent szefa kancelarii premiera Tomasza Arabskiego, prosił o instrukcję dotyczącą terminu posiedzenia sądu ws. aresztu dla Marcina P. szefa Amber Gold.

Sędzia nagrany?

Według "GPC" w tej rozmowie prezesa Sądu Okręgowego z mężczyzną przedstawiającym się jako asystent szefa kancelarii premiera, miał m.in. być ustalany termin posiedzenia sądu ws. zażalenia obrońcy Marcina P. na areszt szefa Amber Gold; Milewski miał mówić, że może "posiedzenie wyznaczyć w zależności albo 17, albo 12 czy 13, nie ma żadnego problemu". Podczas rozmowy miało też zostać umówione spotkanie sędziego Milewskiego z premierem Donaldem Tuskiem.

Rozmowa - dodaje "GPC" - odbyła się w dniu, w którym minister sprawiedliwości Jarosław Gowin zdecydował o przeprowadzeniu kontroli pracy Milewskiego. "GPC" pisze, że "w rozmowie z rzekomą Kancelarią Premiera" Milewski zaznaczał, że na spotkaniu z premierem "chciałby przekazać bardzo istotne informacje na temat prac cywilnych". "GPC" napisała, że zwróciła się do Milewskiego z pytaniami dotyczącymi tej rozmowy, ale nie chciał na nie odpowiadać. Według gazety, prezes gdańskiego Sądu Okręgowego zawiadomił natomiast prokuraturę o podejrzeniu popełniania przestępstwa polegającego na powoływaniu się na wpływy w kancelarii premiera.

"To kompromituje sędziego"

Pytany o sprawę w TVN24 poseł PO, szef sejmowej komisji administracji i spraw wewnętrznych Marek Biernacki zaznaczył, że w oparciu o artykuł, "wydaje się, iż jest to skuteczna prowokacja dziennikarska, która kompromituje sędziego, prezesa sądu". Biernacki zgodził się ze stwierdzeniem, że byłby to skandal, gdyby sędzia konsultował się z władzą albo z kimś, kto się podaje za przedstawiciela władzy. - To byłaby kompromitacja, podkreślam, prezesa sądu okręgowego, świadczyłaby o tym, że Ryszard Milewski nie powinien być prezesem sądu okręgowego - powiedział Biernacki.

Z kolei szef klubu PO Rafał Grupiński ocenił w Radiu Zet, że "jeśli rzeczywiście miało to miejsce, to przypomina to trochę zachowanie urzędników z czasów carskich, że jak dzwoni władza - wtedy oczywiście telefonów było mało, natomiast jeśli dzwoniła, przed I wojną światową władza, to wtedy się natychmiast stawało na baczność, ruki pa szwam, i się słuchało, co mówi ktoś, kogo się nawet nie znało, byleby się powołał". - Sytuacja jest trochę jak z Gogola, nie do zaakceptowania, jeśli miała miejsce. To powtarzam: jeśli miała miejsce - powiedział Grupiński.

"Wstyd dla sędziego, jeśli to jest prawda"

Na uwagę, że wiemy tyle, że "sędzia chciał ustalać posiedzenie pod wpływem (...) słów urzędnika", Grupiński stwierdził, że "to jak najgorzej świadczy o zachowaniu tego sędziego, jeżeli miało miejsce".

Według niego jak najgorzej świadczy to "także o pewnym klimacie, jeśli chodzi o nasze instytucje zaufania publicznego, że reaguje się w sposób, w którym podważa się zasadę tej niezawisłości, o której przecież tyle się mówi, do której często te instytucje się odwołują, kiedy na przykład parlament chce zmieniać jakieś ustawy czy minister sprawiedliwości chce w jakichś tam sprawach mieć informację".

Wtedy - dodał Grupiński - mamy bardzo dużo głosów na rzecz niezawisłości tej instytucji, a "w sytuacji, takiej dziwnej, no mamy niespodzianki". - Wstyd dla sędziego, jeśli to jest prawda, wstyd ogromny, mówiąc najdelikatniej - stwierdził szef klubu PO.

ja, PAP