Poseł rozpoczął głodówkę, resort Arłukowicza niewzruszony

Poseł rozpoczął głodówkę, resort Arłukowicza niewzruszony

Dodano:   /  Zmieniono: 
Poseł Ruchu Palikota Artur Bramora rozpoczął protest głodowy w Zakładzie Pielengacyjno-Opiekuńczym dla Dzieci w Częstochowie. (fot. PAP/Waldemar Deska)
Rozwiązania problemu finansowania pobytu chorych i niepełnosprawnych dzieci w zakładach opiekuńczo-leczniczych domaga się od ministra zdrowia poseł Ruchu Palikota Artur Bramora. W poniedziałek rozpoczął głodówkę w siedzibie takiej placówki w Częstochowie. Resort zdrowia nie widzi potrzeby zmian w przepisach.

Do podjęcia głodówki skłoniła posła „katastrofalna" - jak ocenił - sytuacja 11 takich ośrodków w całym kraju, w których znajduje się obecnie 80 dzieci. Wcześniej skierował list otwarty do ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza, zapowiadając podjęcie głodówki, jeśli do 15 października minister nie wyda rozporządzenia zmieniającego zasady finansowania takich ośrodków.

"Będę pił tylko wodę"

- Od lutego próbuję zwrócić uwagę różnych ministrów na tę sprawę. Mamy październik, a oprócz deklaracji typu: "przyjrzymy się sprawie" nic się nie zmieniło. Dlatego zdecydowałem się podjąć głodówkę. Będę nocował w tym ośrodku, pił tylko wodę. Nie przerwę protestu, dopóki nie będzie oficjalnego stanowiska ministra zdrowia w porozumieniu z Narodowym Funduszem Zdrowia co do sposobu rozwiązania tego problemu - powiedział poseł Bramora.

Jak dodał, list skierował także do kancelarii premiera i prezydenta, a premierowi wręczył go osobiście w piątek po wygłoszeniu przez niego expose. - Nic się jednak nie wydarzyło. System po prostu nie widzi tych dzieci, w Ministerstwie Zdrowia panuje chaos organizacyjny i bezwład decyzyjny - dodał poseł.

Właśnie z powodu braku pieniędzy częstochowskiemu Stowarzyszeniu Pielęgniarsko-Opiekuńczemu „Z Ufnością w Trzecie Tysiąclecie", gdzie protestuje poseł, grozi likwidacja. Wszczęto już procedurę zamknięcia ośrodka, pod opieką którego jest ok. 20 dzieci.

Wiceminister: powinni płacić rodzice

Po południu na list posła Bramory do ministra zdrowia odpowiedział wiceminister Sławomir Neumann (PO). W opublikowanym także na stronie internetowej resortu piśmie wskazał, że stawka za tzw. osobodzień w świadczeniach pielęgnacyjnych i opiekuńczych wynosi w śląskim oddziale NFZ 120 zł i jest najwyższa w kraju, przy średniej 85,74.

Zaznaczył, że za pobyt dziecka w ośrodku powinni płacić jego rodzice, którzy mogą też wystąpić o zasiłek. Brak takiej pomocy w tym przypadku świadczy, jego zdaniem, o braku współpracy częstochowskiego ośrodka z systemem pomocy społecznej. Wiceminister oświadczył, że placówka musiała zwrócić do NFZ nienależnie pobrane pieniądze, zawyżała bowiem stawki osobodni; została też za to ukarana finansowo.

"To pseudoodpowiedzi"

Poseł Bramora po zapoznaniu się z listem powiedział, że nie przerywa głodówki. - Znamy fakty, o których pisze ministerstwo. To pseudoodpowiedzi. Nic nie zostało załatwione. Kontrakty są niedoszacowane, ralne koszty to 200 zł za dzień, a przecież średnia to 85,74, a więc wiele ośrodków dostaje nawet mniej. Będę kontynuował protest - zapowiedział.

Przedstawiciele zakładów opiekuńczo-leczniczych, zajmujących się leczeniem i rehabilitacją chorych i niepełnosprawnych, od dawna alarmują, że borykają się z trudnościami finansowymi, bo brakuje przepisów umożliwiających finansowanie pobytu dzieci. Pod koniec października w Częstochowie ma się odbyć konferencja poświęcona sytuacji takich ośrodków.

"Zmiana przepisów jest konieczna"

Narodowy Fundusz Zdrowia kontraktuje leczenie i rehabilitację dzieci, nie może jednak finansować takich kosztów pobytu w placówkach jak noclegi i wyżywienie. - W przypadku dorosłych sprawa jest prosta - ich pobyt jest finansowany z renty lub emerytury. Dzieci nie mają renty ani emerytury. Zmiana przepisów jest konieczna - powiedziała prezes Stowarzyszenia Pielęgniarsko-Opiekuńczego w Częstochowie Bernardetta Strąk.

Stowarzyszenie zajmuje się dziećmi z poważnymi obciążeniami, pozostawianymi po urodzeniu w oddziałach noworodkowych przez rodziny, dziećmi z rodzin borykających się z biedą czy alkoholizmem, a także takich, które nie potrafią sprostać opiece nad ciężko chorym lub niepełnosprawnym dzieckiem. Częstochowski zakład rehabilituje i leczy chore i niepełnosprawne dzieci do lat trzech.

zew, PAP