Transgeniczne dokarmianie głupoty

Transgeniczne dokarmianie głupoty

Dodano:   /  Zmieniono: 
Problemów współczesnego świata nie rozwiążą ani lewicujący naukowcy, ani genetycznie zmodyfikowani politycy. Lepiej postawić na kapitalizm i zdrowy rozsądek.
<b>Marta Wawrzyn</b>
<br><small>Autorka jest zwyciężczynią IX edycji konkursu dla młodych dziennikarzy zorganizowanego przez "Wprost" i ambasadę USA w Polsce</small>

Konserwatywna administracja USA jest zaślepiona. Wydaje grube pieniądze na armię i wywiad. Obsesyjnie ugania się po świecie za facetami w turbanach. Bezsilnie patrzy na kolejne trumny przywożone z Iraku. Widzi tylko abstrakcyjny terroryzm, nie rozumiejąc, że u jego podstaw leżą poważne problemy społeczne.
<br>Takie myślenie wcale nie jest egzotyczne. W kręgach liberalnych mediów amerykańskich, lewicujących... pardon! postępowych intelektualistów, filmowców tworzących dzieła pokroju "Syriany" czy socjalizujących społeczeństw Europy Zachodniej uchodzi wręcz za wskazane. Stąd niedaleko już do wniosku, że uważający się za przywódcę globu prezydent  Bush to jedynie bezmyślny kowboj, kompletnie nie dostrzegający złożoności współczesnego świata.

<b>Twarde bezpieczeństwo przed miękkim głodem</b>
<br>A problemów globalnych jest mnóstwo. Przeludnienie, głód, braki surowcowe, zanieczyszczenie środowiska. W "Strategii Bezpieczeństwa Narodowego USA" można o nich przeczytać dopiero, kiedy się przebrnie przez plany eliminacji twardych zagrożeń. Amerykanie nie są ani szczególnie chętni, ani też szczególnie zręczni w rozwiązywaniu delikatniejszych kwestii. Tylko kto ma się tym zająć, jeśli nie oni? Europejscy politycy zrozumieli już, że nie ma darmowych obiadów. Więc niby dlaczego mieliby fundować posiłki głodnym afrykańskim dzieciom? Przecież Europy nie stać nawet na zasiłki dla armii bezrobotnych. Obiady niech finansuje Ameryka.
<br>Na świecie żyje 6,5 miliarda ludzi. Nawet jeśli weźmiemy pod uwagę najostrożniejsze szacunki (według danych World Population Prospects), liczba ta będzie rosnąć przynajmniej do 2045 roku, osiągając w tym czasie 7,7 miliarda. W najmniej optymistycznym wariancie za 40 lat przekroczy 10 miliardów. Udział mieszkańców świata zachodniego ma stale spadać, zaś rosnąć będzie przede wszystkim populacja Afrykanów, która w tym czasie ulegnie podwojeniu. To oznacza gigantyczny problem. Statystyki Banku Światowego mówią już teraz o ponad 1,2 miliona osób, w dużej mierze zamieszkujących czarny kontynent, żyjących za mniej niż dolara dziennie. Liczba głodujących - według danych Organizacji ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) - wynosi 850 milionów i stale rośnie. Codziennie umiera z niedożywienia 16 tysięcy dzieci.

<b>Wolny rynek kontra transgeniczne dokarmianie</b>
<br>"Nakarmić świat" - krzyczą dinozaury rocka. "Tylko nie transgeniczną żywnością" - zastrzegają natychmiast. Zwłaszcza Europejczycy nie lubią produktów modyfikowanych genetycznie. Z badań The Pew Reserch Center (za rok 2003) wynika, że akceptacja dla nich jest najwyższa w USA (37%). Jedynie 55% Amerykanów uważa takie ulepszanie żywności za negatywne. Wśród Niemców ów odsetek wynosi 81%, zaś Francuzów - 89%. Naukowcy są coraz bardziej zgodni co do braku szkodliwości żywności GM. Produkty te są też aktywnie promowane przez administrację Busha, uważającą je nie tyle za prawdziwy lek, co raczej prozak zastępujący chleb w Afryce.
<br>Bo faktem jest, że świata nie nakarmią naukowcy, wiążący problem z niedoborem żywności. Takie wnioskowanie jest bowiem kompletną bzdurą, efektem braku lepszych pomysłów. Żywności wystarczy dla wszystkich, tylko nie wszystkich na nią stać - twierdzą uczestnicy inicjatywy Fizycy i Naukowcy dla Odpowiedzialnego Zastosowania Nauki i Technologii. "Głód jest poważnym problemem i to mimo dostatecznych zasobów żywności. Zwiększanie jej produkcji nie jest rozwiązaniem. Należy rozwiązać problem ubóstwa" - głosi ich oświadczenie. Afryce pomoże nie kolejny statek z genetycznie modyfikowaną kukurydzą, ale zwykły kapitalizm. Kapitalizm zbudowany od zera - nie przez Wielkiego Brata zza oceanu, ale przez samych jej mieszkańców. W tej chwili nierealne? Tak, ale innej drogi być nie może.

<b>Bezgraniczne ego</b>
<br>Obok alarmowania, że na świecie brakuje żywności modne jest, zwłaszcza w kręgach lewicowych przepowiadaczy przyszłości Klubu Rzymskiego, podnoszenie kwestii deficytu surowców, przede wszystkim energetycznych. W raporcie "Poza granicami wzrostu" z 1989 roku naukowcy skupieni w tej organizacji wieszczyli, że tempo zużycia przez człowieka podstawowych surowców przekroczyło już granice fizycznej wytrzymałości. Winą obarczyli szybki rozwój gospodarczy.
<br>Z badań Programu Narodów Zjednoczonych ds. Środowiska (UNEP) wynika, że faktycznie już za kilka dekad może pojawić się problem niedoboru ropy naftowej i gazu ziemnego. Jednak tym, co przemawia za inwestowaniem w alternatywne źródła energii nie powinny być wyliczenia ONZ, których częstą wadą jest nieprzystawalność do rzeczywistości. Realnym kłopotem jest rosnąca cena ropy - jeśli Amerykanin ma za baryłkę zapłacić powyżej 70 dolarów, oczywiste jest, że będzie szukał innej opcji. I znajdzie ją w postaci silnika hybrydowego. Rządy państw muszą więc zacząć myśleć dokładnie tak jak przeciętny obywatel, dbający przede wszystkim o własną kieszeń - i również znaleźć tańszą alternatywę.

<b>Genetycznie zmodyfikowani idioci</b>
<br>Rolę nowoczesnych technologii nie sposób przecenić. Jednak zajęcie przez naukowców miejsca polityków to mrzonka. Mimo to nie brak przywódców przedkładających święte słowa lewicujących profesorów nad niewidzialną rękę wolnego rynku. Przejmują inteligenckie geny, ufając w ich czystość. Wyrastają genetycznie zmodyfikowani idioci, którzy socjalistyczną retoryką nieudolnie próbują stłamsić wszelkie przejawy zdrowego rozsądku.