Matka, wojowniczka, dziennikarka. Wyjechała z Polski, by walczyć w Ukrainie. „Opowiem wam, jak tu się żyje”

Matka, wojowniczka, dziennikarka. Wyjechała z Polski, by walczyć w Ukrainie. „Opowiem wam, jak tu się żyje”

Kijów, kobieta wynosi swoje rzeczy ze zbombardowanego bloku
Kijów, kobieta wynosi swoje rzeczy ze zbombardowanego bloku Źródło: Wład Musienko
Niebo nad Kijowem skutecznie zabezpiecza obrona przeciwlotnicza i niezawodny Duch Kijowa – pilot myśliwca MIG-29, który strącił już podobno 40 wrogich samolotów. Mieszkańcy miasta nie tracą ducha. Kijów w ciągu ponad trzech tygodni oporu przeciw wojennej agresji Rosji stał się prawdziwym miastem-bohaterem.
Olena Bondarenko jest ukraińską dziennikarką. Wojna zastała ją w Polsce, ale postanowiła wrócić do rodzinnego Kijowa, w którym mieszka jej syn, by zaciągnąć się do obrony stolicy. Umie posługiwać się bronią, ma szkolenie i doświadczenie sprzed ośmiu lat, jako jedna z pierwszych ochotniczek walczyła wtedy pod Ługańskiem, ale na razie do obrony Kijowa wystarcza mężczyzn. Dlatego Olena na moment wróciła do pisania, opowiedziała o bohaterskim mieście i jego mieszkańcach, ludziach, których życie w niczym nie przypomina tego sprzed 24 lutego. Pytana, jak ją przedstawić, odpowiada: – Trudno teraz zrozumieć, kim jestem. Mamą, córką, wojowniczką, dziennikarką… Raczej przede wszystkim umieram ze strachu i towarzyszy mi ogromna złość na to wszystko.

Ania prosi o krótkofalówkę dla swojego syna Mykyty. Syreny? Kobieta nie zwraca na nie uwagi, nie ma czasu biegać do schronu.

Natasza ma 27 lat, ze strachu nie wychodzi ze schronu. Praktycznie nie śpi, nie zmienia ubrania, ma koszmary i biegunkę. – Za Kijowem jeszcze gorzej – przekonuje. – Drogi niebezpieczne, ostrzeliwane, z piwnicy nigdzie nie pójdę.

Nastia ma 18 lat i sinieje ze strachu, gdy słyszy dźwięk syren. Mama musiała wywieźć ją ze stolicy na zachód Ukrainy.

Odwiedziłam różne dzielnice Kijowa i opowiem wam o tym, jak żyją jego mieszkańcy, o czym myślą i czego dzisiaj się boją.

Kijów, ratownik z ocalałym z bombardowania kotem

Bomby, walizki, panika

– Obudziliśmy się 24 lutego około 5 rano, bo coś silnie walnęło – opowiada Maria, mieszkanka dzielnicy Gołosijewo.

Praktycznie od razu ze wszystkich stron zastukotały po kostce brukowej kółka walizek. Wydawało się, że sprężyna ludzkiego napięcia też pękła – ludzie rzucili się do ucieczki ze stolicy. Wszyscy, nawet bez oficjalnych wiadomości wiedzieli, że zaczęła się wojna.

Alarmowe plecaki mieszkańcy Kijowa mieli w pogotowiu już od kilku tygodni. Podświadomie ludzie oczekiwali najgorszego.

Wolontariuszka rozdająca jedzenieŻołnierze pomagają staruszce w ewakuacjiKobieta z dzieckiem w wagonie kijowskiego metra
Artykuł został opublikowany w 12/2022 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Ponadto w magazynie