Pierwszym widokiem w Polsce dla przekraczających przejście graniczne w Dorohusku uchodźców są świadkowie Jehowy. Dwoje starszych ludzi na wędkarskich krzesełkach z samego brzegu drogi trzyma w ręku niewielkie transparenty – zafoliowane kartki A4 z wielkim napisem JW.org. Bracia rozpoznają się po adresie strony internetowej.
Wspólnota Świadków Jehowy w Chełmie jest duża i stara. Jak tłumaczy mi Józef, gromadzi ona około dwóch tysięcy osób. Tam poznał swoją żonę, z którą teraz pełnią dwugodzinną wartę na granicy. Do Świadków Jehowy należeli jeszcze ich rodzice, a nawet dziadkowie. – Ale Świadkowie są we wszystkich miastach w Polsce. Każdy może się dostać tam, gdzie potrzebuje – dodaje Genowefa. Zorganizują schronienie albo pomogą w samym transporcie. Wystarczy się do nich zgłosić.
Przygraniczna „promenada” jest dezorientująca. Policja pełni funkcję służb porządkowych, głównie udziela informacji i kieruje ruchem. Pod namiotami posiłki i środki higieniczne, wyłożone na stolikach, jak na bazarze. Namiot oznakowany logo Polskiej Akcji Humanitarnej obsługują terytorialsi na służbie, harcerze i cywilni wolontariusze. W Hrebennem namiot postawiło tamtejsze nadleśnictwo, w środku kręcą się zakonnice z Caritasu, na herbatę zaprasza koło gospodyń wiejskich.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.