Kampania przed wyborami prezydenckimi w Polsce wkracza w decydującą fazę. Ale walka nie toczy się tylko między kandydatami. Już od dawna machiny propagandowe Rosji i Białorusi, a także konta w sieciach społecznościowych, które są z nimi powiązane, wzięły na celownik Polskę i prześcigają się w tworzeniu coraz bardziej kuriozalnych treści, które mają rezonować wśród odbiorców. Więcej niż pewne było więc także, że nie ominą tematu tak dużej rangi jak wybór następcy Andrzeja Dudy.
Rosja i Białoruś zwierają szyki na wybory prezydenckie w Polsce? Ekspert komentuje
– Strona białoruska i rosyjska kontynuują działania, które znamy od wielu miesięcy. Trudno w tym kontekście wskazać potężne novum, a prowadzone akcje koncentrują się na długofalowym promowaniu narracji o charakterze antyukraińskim, antyamerykańskim, antynatowskim i antyunijnym. Celem tych komunikatów jest m.in. straszenie Polaków rzekomą ukrainizacją kraju, a także wciągnięciem Polski do wojny, którą Rosja rozpętała w Ukrainie. Taki tryb budowania komunikatów dezinformacyjnych powtarza się od dawna i de facto ma służyć wykreowaniu wpływu na preferencje wyborcze Polaków, również w kontekście wyborów prezydenckich – mówi w rozmowie z „Wprost” dr Michał Marek, założyciel Centrum Badań nad Współczesnym Środowiskiem Bezpieczeństwa i ekspert Uniwersytetu Jagiellońskiego.
– Politycy, którzy sprzeciwiają się działaniom Rosji, są przedstawiani jako podżegacze wojenni, jako ludzie, którzy ściągają na ojczyznę katastrofę. Z drugiej strony w dobrym świetle pokazywani są polscy politycy, którzy opowiadają się za „dialogiem” z Rosją, za normalizacją stosunków z Moskwą, a także wstrzymaniem wsparcia dla Kijowa. Są kreowani na tych, którzy mogą obronić Polskę przed rzekomo nadciągającym armagedonem. Tego typu poglądy szerzą w sieciach społecznościowych konta rosyjskie, białoruskie, ale także polskojęzyczne, które można zaklasyfikować jako boty, tzw. trolle – wskazuje nasz rozmówca.
Eskalacja kryzysu na granicy z Białorusią? „Zakładam, że nasilą się ataki”
Jednym z tematów, który do politycznej rozgrywki wykorzystują Łukaszenka i Putin, jest kryzys migracyjny na granicy polsko-białoruskiej, który był i wciąż jest inspirowany przez Mińsk i Moskwę. Maciej Duszczyk, wiceszef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, już w styczniu 2025 r. prognozował, że liczba incydentów na granicy z Białorusią może się zwiększać, im bardziej będzie skracał się czas do terminu przeprowadzenia wyborów prezydenckich.
– Najważniejsze jest to, aby Polacy w świadomy sposób, nie ulegając żadnemu rodzajowi prowokacji czy nacisków ze strony Rosji, Białorusi czy jakiegokolwiek innego kraju, dokonali wyboru nowej głowy państwa. Musimy zrobić wszystko, aby nikt nie wpływał na ten proces i aby przeprowadzić głosowanie zgodnie z zasadami demokracji. Patrząc szerzej na problem, wyraźnie widać, że to, co dzieje się na granicy z Białorusią, jest pewnym elementem rozgrywki geopolitycznej, rywalizacji między Zachodem a Wschodem, demokracją a dyktaturą – powiedział Maciej Duszczyk w wywiadzie dla „Wprost”.
Co mogą zatem planować teraz Łukaszenka i Putin?
– Kryzys na granicy polsko-białoruskiej od podstaw został wykreowany przez reżim w Mińsku przy wsparciu Moskwy. Możemy zakładać, że Białorusini zdecydują się na eskalowanie napięć na tym polu w kontekście wyborów prezydenckich w Polsce. Zakładam, że nasilą się ataki w celu zwiększenia szansy na to, że dojdzie do przeniknięcia dużych grup migrantów na naszą stronę. To wszystko po to, aby ukazać obecny rząd jako nieradzący sobie z sytuacją, a przez to oddać pole tym politykom, którzy mają bardziej radykalne podejście w kwestii wzmocnienia obrony granic – komentuje dr Michał Marek.
Jak uchronić się przed dezinformacją? Ekspert o podstawowych elementach
Założyciel Centrum Badań nad Współczesnym Środowiskiem Bezpieczeństwa wskazał, w jaki sposób można wzmocnić odporność społeczeństwa wobec dezinformacji, której przejawy wpisują się w codzienność. Tak jak w wielu przypadkach, tutaj również, kluczowa jest edukacja.
– Równolegle do działań państwowych, które prowadzą służby w celu przeciwdziałania poważnym ingerencjom w proces wyborczy czy też agenturze obcego wpływu, trzeba wzmacniać świadomość społeczeństwa na temat różnych zagrożeń. Potrzebne są kolejne kampanie informacyjne i programy edukacyjne, które będą obejmowały swoim zakresem zarówno dzieci ze szkół podstawowych, jak również trafiały do seniorów – mówi dr Michał Marek.
– Przede wszystkim należy odrzucać treści publikowane przez nieznane źródła. Jeżeli anonimowe konto publikuje kontrowersyjny news w sieciach społecznościowych i zaczynają go promować kolejne osoby, które nie mają autorytetu, danego komunikatu nie wolno traktować poważnie. W kwestiach dotyczących spraw politycznych, krajowych i międzynarodowych ufajmy jedynie sprawdzonym źródłom, które wypracowały sobie wiarygodność, a nie portalikom, które pojawiły się nie wiadomo skąd. Do nieznanych źródeł zawsze trzeba podchodzić z rezerwą – zaznacza nasz rozmówca.
Ekspert zachęca też do wykonywania minimalnego wysiłku i podejmowania prób weryfikowania sensacyjnych treści. – Sprawdzajmy też informacje, które pojawiają się w sieci. Wystarczy skorzystać z wyszukiwarki internetowej, żeby zweryfikować, czy poważne źródła omówiły konkretne wydarzenia, czy są one przedmiotem realnej debaty publicznej, czy nie zostały w jakimś stopniu wyrwane z kontekstu. Bazujmy na oficjalnych komunikatach, a nie plotkach rozsiewanych w sieci – apeluje dr Michał Marek.
– Dezinformacja to jedno z poważniejszych zagrożeń dla destabilizacji państwa – szczególnie w dobie poważnego kryzysu, jak np. sytuacja na granicy z Białorusią, czy wojna za wschodnią granicą Polski – podkreśla ekspert.
„To powinna być lampka ostrzegawcza”
I chociaż rozwój technologii przynosi bezapelacyjny progres w wielu dziedzinach, stanowi też oręż, dzięki któremu paletę swoich działań poszerzają osoby o złych intencjach. Sztuczna inteligencja w rękach oszustów stanowi niebezpieczne narzędzie, które potrafi zamazać granicę między prawdą a fikcją.
– W przypadku nagrań z kontrowersyjnymi treściami, które szybko zdobywają popularność w sieci, zwracajmy uwagę na przynajmniej kilka podstawowych czynników: czy osoba publiczna, która przekazuje jakąś wiadomość, mówi swoim głosem; albo czy sposób, w jaki poruszają się jej usta, jest zsynchronizowany z dźwiękiem. Jeżeli jakikolwiek z tych elementów zawodzi, dla odbiorcy powinna to być lampka ostrzegawcza. Trzeba też pamiętać, że dzisiaj coraz więcej treści jest generowanych przy użyciu sztucznej inteligencji, a szczególnie ludzie starsi nie odróżniają ich od rzeczywistych nagrań – mówi dr Michał Marek.
Czy Polki i Polacy, jako ogół, stanowią podatny grunt do siania dezinformacji?
– Wydaje nam się, że jesteśmy odporni na dezinformację. Musimy sobie jednak zdać sprawę z tego, że prawda jest inna. Co więcej, wygląda na to, że jesteśmy nawet w procesie regresji, jeśli chodzi o odporność społeczeństwa na tym polu – mówi nasz rozmówca.
– Kiedyś Rosja i Białoruś stawiały na budowanie przekazów w oparciu o fake newsy i przez to ich komunikaty były łatwe do zweryfikowania. Ale dzisiaj mamy do czynienia z profesjonalizacją procesu dezinformacji, który opiera się na komunikatach podprogowych, subtelnych i jednocześnie nieweryfikowalnych, jak np. głośny temat rzekomej ukrainizacji Polski – podsumowuje dr Michał Marek.
Czytaj też:
Kosiniak-Kamysz dla „Wprost”: Nie chciałbym, by decyzje ws. wojsk polskich ogłaszał ktokolwiek inny, niż jaCzytaj też:
Kolejna masakra ukraińskich cywilów. „Na horyzoncie majaczy wielki problem dla Putina”
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.