Jaki sygnał chce wysłać w świat Wołodymyr Zełenski, podpisując ustawę, z której wynika, że zwalczanie korupcji będzie teraz ręcznie sterowane przez polityków? Czy to oznacza, że elity w Kijowie czują nadchodzący koniec ich walki i starają się zabezpieczyć tyły? Czyli, innymi słowy, wyrwać co się da z kasy, płynącej na Ukrainę, zanim będzie za późno? Dzieje się to przecież w chwili, w której amerykańska pomoc wojskowa dla tego kraju ma zostać zastąpiona kupowaniem amerykańskiej broni za twardą, europejską gotówkę.
Skrajnie głupi i podejrzanie nerwowy ruch Zełenskiego i jego partii wygląda w tym kontekście, jak ukłon w stronę wszystkich tych, który powtarzają za Kremlem, że Ukrainy nie warto ratować.
To głęboki, sięgający pasa – jeśli nie kolan – ukłon w stronę ludzi pokroju Viktora Orbana czy antyukraińsko nastawionych republikanów w USA, powtarzających od lat, że Ukraińcy zwodzą sojuszników i pasą się na pomocy finansowej i wojskowej dla ich kraju.
Pęcznieć z dumy mogą także niechętni Ukraińcom nacjonaliści w krajach takich jak Polska.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
