Rozmowa dyscyplinująca po niebezpiecznym incydencie w Sejmie. „Uśmiechnął się i wyszedł”

Rozmowa dyscyplinująca po niebezpiecznym incydencie w Sejmie. „Uśmiechnął się i wyszedł”

Kadr z posiedzenia Sejmu (9 lutego)
Kadr z posiedzenia Sejmu (9 lutego)Źródło:Sejm
Podczas wczorajszego posiedzenia Sejmu na sali obrad pojawił się nikomu nieznany mężczyzna. – Gdy zaczął iść po schodach, podeszłam do niego i zadałam pytanie: „Czy zdaje sobie pan sprawę, że nie wolno panu tutaj przebywać?”. On się uśmiechnął i wyszedł – relacjonuje w rozmowie z „Wprost” posłanka Lewicy Małgorzata Prokop-Paczkowska. Sprawa została już wstępnie wyjaśniona, a jej finał – na ten moment – to rozmowa dyscyplinująca. Centrum Informacyjne Sejmu zapowiada dalsze kroki.

W trzecim dniu posiedzenia Sejmu posłowie byli świadkami niecodziennego zdarzenia. Podczas wystąpienia Adriana Zandberga z klubu Lewicy doszło do incydentu, który wywołuje szereg pytań nie tylko o to, jak chroniona jest niższa izba polskiego parlamentu, ale również, w jaki sposób weryfikuje się osoby, które próbują dostać się na salę obrad.

Uwagę zwrócił elegancko ubrany mężczyzna, który siedział w pierwszej części sejmowych ław. Z nagrania, które obiegło sieć, można wywnioskować, że najprawdopodobniej fotografował lub nagrywał m.in. Adriana Zandberga, a potem zapozował do selfie.

Niecodzienny incydent w Sejmie. „Czy zdaje sobie pan sprawę, że nie wolno panu tutaj przebywać?”

Kamery uchwyciły moment, w którym mężczyzna chciał wyjść z sali. Widać, że sytuację próbowała wyjaśnić Małgorzata Prokop-Paczkowska. O szczegółach zdarzenia posłanka Lewicy opowiedziała w rozmowie z „Wprost”. – Podczas debaty o polityce senioralnej podeszłam do kolegi z mojego klubu i poprosiłam, czy mógłby zrobić mi zdjęcie podczas wystąpienia. Usłyszał to mężczyzna, który siedział w pobliżu i zaproponował pomoc. Byłam zaaferowana swoim wystąpieniem, nie przyglądałam mu się zbytnio. Sądziłam, że to jeden z posłów KO, bo siedział bliżej prawej strony sali. Zgodziłam się – relacjonuje posłanka.

– Kiedy, już po wystąpieniu, wróciłam do ław poselskich, znowu zaczęliśmy rozmawiać i ten mężczyzna zaproponował, że prześle mi zdjęcia za pośrednictwem Messengera. Przedstawiłam się, bo sądziłam, że mnie nie zna. A on powiedział: „Nie ma problemu. Wiem, kim pani jest”. I po chwili dostałam zdjęcia – dodaje.

Obecność mężczyzny na sali sejmowej wzbudziła zainteresowanie większej liczby parlamentarzystów. – Po chwili podeszła do mnie posłanka Katarzyna Piekarska i zapytała, czy wiem, kim jest ten mężczyzna. Powiedziałam: „Kasiu, to chyba poseł od was, bo siedzi z waszej strony”. Ona zaprzeczyła – opisuje dalej Małgorzata Prokop-Paczkowska. – Gdy mężczyzna zaczął iść po schodach, podeszłam do niego i zadałam pytanie: „Czy zdaje sobie pan sprawę, że nie wolno panu tutaj przebywać?”. On się uśmiechnął i wyszedł – mówi nasza rozmówczyni.

Posłowie skonsternowani. „Przekazałam wicemarszałkowi nazwisko tego mężczyzny”

Posłanki zaalarmowały o zdarzeniu wicemarszałka Piotra Zgorzelskiego. – Katarzyna Piekarska podeszła do prowadzącego obrady. Opowiedziała, co się wydarzyło. Piotr Zgorzelski też był zatrwożony, że ktoś, kto nie ma uprawnień, kręci się po sali parlamentarnej. Przekazałam wicemarszałkowi nazwisko tego mężczyzny. Wiedziałam przecież, kto przesłał mi zdjęcia. Był to Robert Galęba. Nie wiem, co dalej dzieje się w tej sprawie – relacjonuje Małgorzata Prokop-Paczkowska.

Na interwencję Piotra Zgorzelskiego nie trzeba było długo czekać. – Czy ta osoba, która tutaj zajmowała miejsce, miała przepustkę? To jest ktoś z państwa znajomych? – dopytywał prowadzący obrady. Zgromadzeni nielicznie posłowie odpowiedzieli przecząco, a polityk podkreślił, że trzeba jak najszybciej ustalić tożsamość mężczyzny. – Straż Marszałkowska nie powinna wpuścić osoby, która nie jest albo posłem, albo nie posiada przepustki. Innej możliwości nie ma, żeby tutaj przebywać – wskazał Piotr Zgorzelski.

Dostanie się na salę plenarną nie jest zadaniem łatwym. Obowiązują konkretne zabezpieczenia. – Żeby wejść do Sejmu trzeba mieć przepustkę i ta przepustka jest sprawdzana. Wszyscy, poza posłami, przechodzą kontrolę przez bramkę, taką jak na lotnisku. Ten człowiek musiał mieć przepustkę do Sejmu. Może nie zdawał sobie sprawy, że do sali obrad nie wolno mu wchodzić – analizuje Małgorzata Prokop-Paczkowska.

Poseł klubu Lewicy komentuje incydent. „Odbyłem z nim rozmowę dyscyplinującą”

Robert Galęba figuruje na stronie Sejmu jako asystent społeczny posła Tadeusza Tomaszewskiego. Skontaktowaliśmy się z parlamentarzystą z prośbą o komentarz w sprawie. – Robert Galęba był wczoraj w Sejmie. Straż Marszałkowska dwa razy zwracała mu uwagę: jak byliśmy na galerii, żeby za blisko nie podchodził i nie robił zdjęć, a drugi raz, jak wracaliśmy z restauracji. Strażnicy wskazali drogę, którędy można się przemieszczać – relacjonuje w rozmowie z „Wprost” poseł z klubu Lewicy.

– Rozstaliśmy się na sejmowym korytarzu. Mój asystent robił sobie zdjęcia ze znanymi osobami i potem, dziwnym trafem, wszedł na salę obrad nielegitymowany. Ale po prostu nie miał świadomości, że nie może. Był po raz pierwszy w Sejmie – dodaje parlamentarzysta.

– Odbyłem z nim rozmowę dyscyplinującą. Po pierwszych medialnych doniesieniach zastanawiałem się, czy pozbawić go funkcji asystenta, ale wszystko mi wyjaśnił. Nie chciał naruszyć przepisów i bardzo przeprasza. Tutaj chodzi o kwestie bezpieczeństwa, bezwzględnie to rozumiem. Jestem zasmucony, że taka rzecz się wydarzyła, ale udało się sprawę wyjaśnić – podsumowuje Tadeusz Tomaszewski.

Screen ze strony Sejmu

Komunikat CIS. „Odpowiedzialni funkcjonariusze poniosą konsekwencje służbowe”

Zwróciliśmy się do Centrum Informacyjnego Sejmu z prośbą o komentarz w sprawie. „Wstęp na teren będący w zarządzie Kancelarii Sejmu odbywa się wyłącznie na podstawie ważnych dokumentów, zawsze z zachowaniem kontroli bezpieczeństwa. Podstawą tych działań są akty prawne regulujące te kwestie” – czytamy w przesłanym do redakcji „Wprost” komunikacie.

Jak podaje CIS, Kancelaria Sejmu i Straż Marszałkowska znały personalia mężczyzny, który pojawił się na sali obrad. „Wchodząc na teren Sejmu, mężczyzna ten przeszedł kontrolę pirotechniczną, posiadał też ważną kartę wstępu uprawniającą do wejścia do gmachu, będąc asystentem społecznym pos. Tadeusza Tomaszewskiego” – podaje CIS i zapowiada, że w związku z incydentem zostaną wyciągnięte konsekwencje służbowe.

„Fakt przebywania wskazanej osoby w kuluarach otaczających Salę Posiedzeń Sejmu, a następnie w samej Sali Plenarnej, jest przekroczeniem zasad porządkowych obowiązujących w Sejmie. Należy zauważyć, że nie doszło do zagrożenia bezpieczeństwa któregokolwiek z parlamentarzystów. Pomimo faktu, iż zdarzenie powstało w wyniku sugestii i prośby posła na wpuszczenie asystenta w strefy, do których nie posiadał uprawnień, odpowiedzialni funkcjonariusze poniosą konsekwencje służbowe wynikające z ustawy” – informuje CIS.

Centrum Informacyjne Sejmu w komunikacie wskazuje także, że pozostali funkcjonariusze Straży Marszałkowskiej „zostali zobligowani do rygorystycznej kontroli uprawnień osób wchodzących w kuluary sejmowe, także w towarzystwie posłów”. „Zostanie skierowana również do klubów i kół poselskich i parlamentarnych korespondencja zwracająca uwagę posłów na bezwzględną konieczność przestrzegania obowiązujących zasad wstępu i przebywania na terenie pozostającym w zarządzie Kancelarii Sejmu w stosunku do ich współpracowników” – informuje CIS.

Czytaj też:
„Niedyskrecje do słuchania”. Kulisy konferencji Polski 2050 i PSL-u. „Hołownia był przerażony decyzją Tuska”
Czytaj też:
Nowy sondaż: Zjednoczona Prawica zyskuje, Lewica i Hołownia tracą