Ławrow wskazywał, że przy granicach Rosji kraje członkowskie NATO przeprowadzają ćwiczenia bojowe, które często można uznać za prowokacyjne. – Pod pretekstem tego mitycznego „zagrożenia ze wschodu” amerykańskie wojska i ciężki sprzęt pojawiają się w centralnej i wschodniej części Europy – mówił i dodał, że wciąż też pojawiają się nowe struktury Sojuszu w regionie. Szef rosyjskiej dyplomacji ocenił, że NATO nigdy „nie porzuciło swojej destrukcyjnej polityki”, czyli osiągnięcia wojskowej i politycznej dominacji w sprawach europejskich i światowych. – A także do powstrzymywania Rosji – stwierdził.
Ze strony ministra spraw zagranicznych Rosji padło też, że te wszystkie działania Sojuszu nie umknęły Rosjanom, którzy zaczęli się dozbrajać. Jak wskazał jednocześnie Ławrow, Rosjanie „robią to na swoim terenie”, a nie tak jak Stany Zjednoczone i kraje NATO. – Oni swoje wojska rozmieszczają w krajach graniczących z Rosją, w ten sposób angażują się w prowokacyjne demonstracje wojskowe tuż przy granicach – powiedział. Wszystko to – zdaniem Ławrowa – spowodowało, że Rosja musiała zacząć wzmacniać swój militarny potencjał, zwłaszcza na wschodniej flance NATO i tym samym odpowiedzieć na „prowokacje” Sojuszu.
Ławrow odniósł się też do rozmieszczenia systemu rakiet Patriot w Polsce i Rumunii. – Nawet „w lepszych dniach” NATO nie przestało rozwijać swojej infrastruktury wojskowej w pobliżu rosyjskich granic i związało się z amerykańskimi programami obrony rakietowej – mówił.
Czytaj też:
Rosja zarzuca Polsce i Ukrainie podważenie nienaruszalności granic. „To wrogi akt”