Śmierć, cierpienie i zgliszcza. „Dopóki świat nas widzi, pomoc będzie. A co potem?”

Śmierć, cierpienie i zgliszcza. „Dopóki świat nas widzi, pomoc będzie. A co potem?”

Zniszczone centrum handlowe Epicentr w Buczy
Zniszczone centrum handlowe Epicentr w BuczyŹródło:Wprost / Karolina Baca-Pogorzelska
Na drodze do Hostomela od strony Ozera, usłanej wbitymi w asfalt rakietami, leżą spalone konie. W zniszczonym hangarze lotniska stoją resztki Mriji, „Marzenia”, An-225 – największego samolotu świata. Most z Hostomela do Kijowa przejeżdża się na słowo honoru. W Buczy z kolei prawie zakończyło się zbieranie ciał cywilów zabitych w rosyjskiej masakrze. W Irpieniu w poniedziałek ktoś wjechał na minę i znów nie można było wjechać do miasta. Trwa rozminowywanie podkijowskich miast, ale huk wystrzałów, choć wiadomo, że to ukraińscy saperzy, wciąż przeraża mieszkańców. Bo nie wszyscy wyjechali - pisze korespondentka „Wprost” Karolina Baca-Pogorzelska.

Saszę i Ołesię spotykamy pod wciąż palącym się domem w Buczy. Ale to nie efekt działań Rosjan, którzy zostali stąd wyparci półtora tygodnia temu. Zbombardowane, ostrzelane czy wręcz rozjechane ciężkim sprzętem budynki czasem jeszcze płoną. Tu tak naprawdę nie wiadomo, co się teraz stało, ale na posesji jest mnóstwo resztek pocisków.

– Niczego nie mamy. Ani wody, ani prądu, ani ciepła, tylko w jednym miejscu jest zasięg, to idziemy powiedzieć bliskim, że żyjemy. Z 40 tys. mieszkańców zostało 3-5 tys. ludzi, wszystkie sklepy są splądrowane, do jedzenia mamy tylko to, co przyjdzie z pomocy humanitarnej, najczęściej to marchewka i ziemniaki – mówi mężczyzna, wiozący na wózku dwie opony. – Skąd to wiesz? – pyta żona. – Od Fedoruka – słyszymy. Chodzi o Anatolija Fedoruka, mera Buczy.

– Wyjechać nie chcecie? – Chcemy. – A macie gdzie? – No jak, pewnie, za granicę, ale męża nie puszczą – mówią nasi rozmówcy. – Dopóki świat nas widzi i pamięta o Buczy, to pomoc humanitarna będzie. A co potem? Nie wiadomo – dodają.

Z wdzięcznością przyjmują papierosy, jogurty i sok (nic więcej nie mamy w samochodzie), bo tu, dosłownie, naprawdę nie ma niczego.

– Zostało bardzo dużo starszych osób, które nie były w stanie wyjechać. U nas na 15, piętrze jest taka samotna starowinka. Życzę wam, jeśli macie dzieci, by o was na starość pamiętały – żegnają się nasi rozmówcy.

Źródło: Wprost