Nie tylko Bachmut. O Donbasie mówią czasem „bombas” – jest coraz głośniej

Nie tylko Bachmut. O Donbasie mówią czasem „bombas” – jest coraz głośniej

Ulica w Konstantynówce
Ulica w Konstantynówce Źródło: WPROST.pl / Karolina Baca-Pogorzelska
Konstantynówka w obwodzie donieckim, kilkanaście kilometrów od linii frontu. Jeszcze trzy tygodnie temu umownie zatrzymywaliśmy się na stacji benzynowej na wjeździe, by założyć kamizelki kuloodporne, jadąc w miejsca przyfrontowe – tego miasteczka bowiem jeszcze nikt takim nie nazywał. Dziś już nikt nie pamięta dnia bez ataku, dnia bez rannych lub zabitych. Z kolei w Łymanie po raz pierwszy od dawna spadły pociski kasetowe.

„Od 1 maja nie mieliśmy ani jednej normalnie przespanej nocy” – napisał w social mediach kijowski korespondent TVP Tomasz Jędruchów. Dla porównania wcześniej stolica Ukrainy mogła się cieszyć ponad 50 dniami bez rosyjskich ataków. Teraz każda noc jest niespokojna, już nie tylko na wschodzie czy południu, ale także w Kijowie i innych częściach kraju.

W nocy z czwartku na piątek w całym kraju znowu został ogłoszony alarm z powietrza, ponieważ w powietrze wzniósł się MiG31-K, który jest zdolny do przenoszenia ponaddźwiękowych kindżałów. I nieważne, że Ukraina ma już pewne sukcesy na polu ich zestrzeliwania – wciąż są jednymi z najbardziej niebezpiecznych pocisków używanych przez agresora.

Tej nocy orkowie atakowali jednak innymi typami broni.

Zniszczony budynki w Łymanie
Źródło: Wprost