Ukraina: startują rozmowy koalicyjne

Ukraina: startują rozmowy koalicyjne

Dodano:   /  Zmieniono: 
 
Ugrupowania parlamentarne w Radzie Najwyższej (parlamencie) Ukrainy ogłosiły, że przystępują do rozmów o powołaniu nowej koalicji.

Poprzedni, prozachodni sojusz Bloku Julii Tymoszenko z prezydenckim blokiem Nasza Ukraina-Ludowa Samoobrona (NU-LS) rozpadł się na początku września. Prezydent Wiktor Juszczenko ogłosił wówczas, że jeśli w ciągu wyznaczonych przez konstytucję 30 dni w parlamencie nie powstanie nowa koalicja, może skorzystać z  prawa do rozpisania przedterminowych wyborów.

Wszystko wskazuje na to, że ukraińscy politycy wcześniejszych wyborów nie  chcą. Świadczą o tym choćby doniesienia z agencji reklamowych, które twierdzą, że partie odwołują kampanie, zamówione na początku września z myślą o wyborach.

Proces powstawania koalicji będzie jednak trudny. W poniedziałek rozpoczął się on od wysuwania ultimatów.

I tak NU-LS poinformował, że będzie dążyć do odbudowy koalicji z blokiem premier Tymoszenko, starając się włączyć do niej niewielki blok byłego przewodniczącego parlamentu Wołodymyra Łytwyna. Ugrupowanie prezydenta postawiło jeden, zasadniczy dla niego warunek: członkowie przyszłej koalicji powinni zgodzić się na wejście Ukrainy do NATO, potępić politykę Rosji oraz wyrazić poparcie dla Gruzji.

Z tego względu - jak powiedział szef klubu parlamentarnego NU-LS Wiaczesław Kyryłenko - zaproszenie do rozmów koalicyjnych nie dotyczy ani prorosyjsko nastawionej Partii Regionów Ukrainy, ani komunistów.

W odpowiedzi na inicjatywę NU-LS blok Tymoszenko zadeklarował, że także gotów jest do odrodzenia "starej" koalicji, ale... bez żadnych warunków.

"Jeśli prezydent ze swoją ekipą nie zechce powrócić do demokratycznej koalicji bez jakichkolwiek postulatów, to mogę twardo powiedzieć, że nie zgodzimy się na przedterminowe wybory co pół roku" - oświadczyła Tymoszenko.

Premier zapewniła jednocześnie, że jej siła nie obawia się wcześniejszych wyborów, ale występuje przeciwko nim, gdyż niosą "chaos i brak stabilizacji".

"Nie pozwolimy prezydentowi na wybory" - powtórzyła Tymoszenko, oświadczając, że jeśli rozmowy o odrodzeniu koalicji z NU-LS nie powiodą się, jej ugrupowanie będzie szukać innych partnerów.

Rozmowy o koalicji prowadzi także Partia Regionów byłego premiera Wiktora Janukowycza. Siła ta bierze pod uwagę wszystkie stronnictwa, które zasiadają obecnie w parlamencie, nie wyłączając komunistów.

Ukraińscy obserwatorzy twierdzą, że główni gracze sceny politycznej niechętnie odnoszą się do przedterminowych wyborów wiedząc, że nie zmienią one zasadniczo rozkładu sił w parlamencie.

Ważną rolę odgrywają również zaplanowane za około półtora roku wybory szefa państwa. Zamiast więc tracić środki na drugą w ciągu roku kampanię wyborczą (poprzednie, przyspieszone wybory parlamentarne odbyły się we wrześniu 2007 roku), politycy wolą najprawdopodobniej skupić się na gromadzeniu pieniędzy na  wybory prezydenckie.

Koalicja Bloku Tymoszenko z prezydenckim NU-LS rozpadła się, gdy na początku września ugrupowanie pani premier zawiązało nieoczekiwany sojusz z prorosyjską opozycją i ograniczyło w głosowaniu parlamentarnym kompetencje szefa państwa.

Zdaniem komentatorów krok ten był zemstą Tymoszenko za oskarżenie jej o  zdradę stanu. Uczyniła to kancelaria Juszczenki, która ogłosiła, że Tymoszenko nie wypowiada się w sprawie konfliktu rosyjsko-gruzińskiego, licząc na poparcie Moskwy dla jej kandydatury w wyborach prezydenckich.

ND, PAP