Napad z bronią w ręku na prezydenta Gwinei

Napad z bronią w ręku na prezydenta Gwinei

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. sxc.hu Źródło:FreeImages.com
Uzbrojeni napastnicy zaatakowali w nocy z poniedziałku na wtorek rezydencję prezydenta Gwinei, Alphy Conde, zabijając jedną osobę. Conde nie odniósł obrażeń i jest bezpieczny - poinformowały źródła prezydenckie i świadkowie. Prezydent potwierdził, że doszło do ataku, i w wystąpieniu radiowym wezwał mieszkańców kraju do zachowania spokoju. Na razie nie wiadomo, kto jest odpowiedzialny za napad.
"Prezydent w chwili ataku był w rezydencji, ale jest cały i zdrowy" -  poinformowało źródło prezydenckie. Według świadków, do ataku doszło około godz. 1.30 nad ranem czasu miejscowego (3.30 czasu polskiego); trwał on ponad godzinę i został odparty przez osobistą straż prezydenta. - W kuchni jest pełno krwi, a na części budynku widać ślady kul -  relacjonował cytowany przez agencję Reutera świadek, dodając, że główna brama wjazdowa została wysadzona przy użyciu granatów.

Jak poinformowała policja, we wtorek aresztowano byłego dowódcę armii, generała Nouhou Thiama. - Generał został zatrzymany i zabrany do  siedziby policji - poinformował przedstawiciel gwinejskich władz, nie  podając więcej szczegółów. Źródła policyjne i wojskowe podały, że inny żołnierz -  były członek ochrony prezydenta Conde, również został aresztowany.

Conde stanął na czele kraju, który jest największym na świecie eksporterem rudy aluminium, w grudniu ubiegłego roku w wyniku pierwszych wolnych wyborów od czasu uzyskania niepodległości od Francji. Od  śmierci poprzedniego przywódcy Lansany Conte w 2008 r. kraj był rządzony przez juntę wojskową. Wybory miały zakończyć dziesięciolecia niestabilności i zamachów stanu w tym zachodnioafrykańskim kraju.

Zdaniem obserwatorów, sytuacja w Gwinei, która ma długą historię autorytarnych rządów, a jej siły zbrojne mają reputację brutalnych i  niezdyscyplinowanych, poprawiła się od czasu przejęcia władzy przez nowego prezydenta. Zmienił on dowództwo sił zbrojnych i sam stanął na  ich czele. Były szef junty, Moussa Dadis Camara, którego oddziały zabiły we  wrześniu 2009 r. 150 opozycyjnych demonstrantów, przebywa na emigracji w  Burkina Faso, po tym jak został ranny w próbie zamachu na jego życie.

zew, arb, PAP