W internecie opublikowano zdjęcie policyjnego samochodu z przednią szybą rozbitą płytą chodnikową. Główną ulicę zamknięto dla ruchu. Wiele sklepów zamknięto przed czasem. Po wcześniejszych rozruchach w pobliskiej dzielnicy Tottenham, podczas których zdemolowano dwa policyjne samochody i autobus, podpalono wiele sklepów i dokonano grabieży mienia, do Londynu ściągnięto dodatkowe posiłki policyjne z okolicznych hrabstw a na ulice skierowano wzmocnione patrole.
Policja poinformowała o wszczęciu dochodzenia w sprawie sobotnich rozruchów, któremu nadano kryptonim "Operation Withern". 26 policjantów doznało w nich obrażeń, 55 osób zatrzymano. Tottenham po rozruchach przypomina pobojowisko.
Przyczyną wybuchu zamieszek była śmierć 29-letniego Marka Duggana, mieszkańca Tottenhamu, jednej z biedniejszych dzielnic Londynu licznie zamieszkałej przez czarną społeczność. Duggan miał zginąć w wyniku wymiany ognia przy próbie aresztowania go. Policja stara się ustalić przebieg zdarzeń. Komisja zajmująca się skargami na policję (Independent Police Complaints Commission - IPPC) opublikowała oświadczenie, w którym odcięła się od "nieprawdziwych i podżegających" doniesień sugerujących, że policja dokonała na Dugganie egzekucji. Na miejscu, gdzie zginął Duggan miano znaleźć broń palną nie należącą do policji. Jeden z pocisków, wystrzelony najprawdopodobniej właśnie z tej broni, utkwił w policyjnym radiu, co ocaliło życie policjanta. "Guardian" twierdzi jednak, że są wątpliwości co do tego, z jakiej broni wystrzelony został pocisk. Wiadomo, że z policyjnej broni oddano w czasie zajścia dwa strzały.
Zamieszki w dzielnicy Tottenham potępiła rodzina Duggana. Jego brat, Shaun Hall, powiedział, że nie chce by rozruchy były kojarzone z imieniem brata, którego nazwał człowiekiem rodzinnym i spokojnym. Jednocześnie przyznał, że nie daje wiary twierdzeniom, iż Duggan strzelał do policji.
PAP, arb