Przed szczytem Rosja - przez wiele lat główny przeciwnik rozszerzania NATO - utrzymywała, że nie popiera powiększenia Sojuszu, jednak nie robiła nic, by temu zapobiec.
W Petersburgu Putin powiedział, że według Rosji "rozszerzenie NATO nie było podyktowane koniecznością", jednocześnie jednak "przyjął do wiadomości" odmienne stanowisko Busha w tej kwestii i wyraził nadzieję "na pozytywny rozwój stosunków ze wszystkimi krajami NATO". Bush z kolei uznał, że rozszerzenie NATO jest dla Rosji korzystne.
O wiele więcej uwagi poświęcono na konferencji prasowej po spotkaniu przywódców temu, co niewątpliwie łączy Rosję i USA: ogłoszonej przez prezydenta Busha "wojnie z terroryzmem". Rosja od początku, zaraz po zamachach z 11 września, przyłączyła się do amerykańskiej "koalicji antyterrorystycznej", zaś w trakcie kryzysu z zakładnikami w Moskwie w październiku br. USA udzieliły Rosji bezwarunkowego poparcia.
Bush zapowiedział wspólną i bezwzględną walkę z terrorystami. "Zgnieciemy ich jednego za drugim, niezależnie od tego gdzie się ukrywają" - groził amerykański prezydent.
"Bardzo mi się podoba podejście prezydenta Busha" - powiedział z kolei Putin. "Tak trzeba" - dodał.
"Nie powinniśmy dać żadnej szansy terrorystom, tym, którzy uprawiają terroryzm i tym, którzy udzielają im wsparcia" - mówił dalej gospodarz Kremla. "Nie powinniśmy zapominać przy tym, kto finansuje terrorystów" - dodał rosyjski prezydent.
Putin zauważył, że 16 z 19 sprawców zamachów z 11 września to poddani Arabii Saudyjskiej. "Nie zapomnimy tego" - zaznaczył. Jednocześnie wyraził poparcie dla polityki najważniejszego sojusznika USA na Środkowym Wschodzie - prezydenta Pakistanu Perveza Musharrafa.
W sprawie Iraku prezydenci poprzestali na oświadczeniu, które wzywa Bagdad do natychmiastowego podporządkowania się rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ.
"Apelujemy do Iraku, zgodnie z rezolucją Rady Bezpieczeństwa ONZ nr 1441, by całkowicie i bezwarunkowo współpracował w wywiązaniu się z zobowiązań rozbrojeniowych, bo w przeciwnym razie poniesie poważne konsekwencje" - napisano we wspólnej deklaracji.
Niewiele wynika z kolei z innego dokumentu, dotyczącego współpracy energetycznej obu krajów. Po majowej wizycie Busha w Moskwie, o Rosji mówiono wręcz jako o gwarancie "stabilności energetycznej" amerykańskich rynków. W maju prasa rosyjska pisała, że zawarto wstępne porozumienie polegające na kupowaniu przez USA rosyjskiej ropy po zaniżonych cenach, ale przy stałych i dużych zamówieniach.
W piątkowej deklaracji Bush i Putin napisano, że Rosja i USA "zdecydowanie popierają wysiłki przedsiębiorstw rosyjskich i amerykańskich, zmierzające w kierunku znalezienia nowych (...) sfer współpracy biznesowej".
Większość analityków odbierała wizytę Busha jako próbę demonstracji, że po rozszerzeniu NATO stosunki Rosja-USA nadal pozostają bardzo dobre.
Wiceszef rosyjskiego Instytutu USA i Kanady Wiktor Kriemieniuk powiedział w wywiadzie dla prokremlowskiego portalu internetowego strana.ru, że Bush przylatuje, by "pocieszyć Putina".
"Trzeba w jakiś sposób obniżyć znaczenie zaproszenia krajów nadbałtyckich do NATO" - powiedział Kriemieniuk.
Po rozmowach z Putinem, George W. Bush niemal natychmiast odleciał do Wilna, które jest następnym etapem jego europejskiej podróży, rozpoczętej na praskim szczycie NATO. W stolicy Litwy Bush spotka się w sobotę z prezydentami trzech krajów bałtyckich.
Amerykański prezydent ponownie przybędzie do Rosji wiosną przyszłego roku, by wziąć udział w wielkich obchodach 300-lecia Petersburga.
sg, pap