Przebywające w gmachu osoby - głównie pracownicy dydaktyczni i administracyjni - zabarykadowały się w pomieszczeniach służbowych. Gmach otoczyła policja. Za pośrednictwem telefonów komórkowych nawiązano łączność z ludźmi wewnątrz gmachu. Poinformowali oni, że intruz chodzi nieustannie po korytarzu i co pewien czas mierzy do jakiegoś celu i strzela.
Ludzie zabarykadowani nie byli w stanie ocenić sytuacji ponieważ nie mieli ze sobą kontaktu. Przypuszczano, że wewnątrz gmachu znajduje się od czterdziestu do pięćdziesięciu osób, zaś później okazało się, że było ich siedemdziesiąt.
Policja wzywała wielokrotnie intruza, by skontaktował się z nią telefonicznie, lecz wezwania pozostały bez skutku. Wczesnym wieczorem kilkunastu funkcjonariuszy brygady antyterrorystycznej weszło do gmachu i uwolniło część zabarykadowanych oraz wyniosło jedną ranną osobę, która została przewieziona do szpitala.
Uwięzieni ludzie przestrzegali w rozmowach telefonicznych, by policja nie podejmowała szturmu na budynek. Jednak siedem godzin po wejściu mężczyzny do budynku policja ujęła go i przewiozła do aresztu. Nie podano żadnych informacji na jego temat, jak też nie ujawniono danych osób poszkodowanych przez szaleńca, bowiem nie zostały wcześniej poinformowane o tym rodziny.
sg, pap