Szewardnadze wezwał w piątek Gruzinów, by nie brali udziału w organizowanych przez opozycję masowych demonstracjach i przestrzegł przed niebezpieczeństwem wojny domowej. Opinię tę powtórzył sprzyjający Szewardnadzemu lider autonomicznej Adżarii Asłan Abaszydze, który spotkał się w Moskwie z rosyjskim ministrem spraw zagranicznych Igorem Iwanowem.
Iwanow podkreślił, że Rosja jest zaniepokojona sytuacją w Gruzji, ale zapewnił, że nie zamierza się mieszać w wewnętrzne sprawy tego kraju.
Jednak Abaszydze podkreślił, że rząd gruziński potrzebuje międzynarodowej pomocy, aby powstrzymać niepokoje.
"Jeśli wspólnota międzynarodowa, a zwłaszcza Rosja, Armenia i Azerbejdżan, nie podejmą aktywnych działań, aby rozwiązać konflikt zanim będzie za późno, trudno będzie przewidzieć, co zdarzy się jutro" - twierdzi Abaszydze.
W odpowiedzi Iwanow podkreślił, że "jeśli będzie konieczne", Rosja jest "gotowa w ramach +kwartetu kaukaskiego+ (Rosja, Gruzja, Azerbejdżan i Armenia) prowadzić konsultacje".
W piątek na apel lidera opozycyjnego bloku Ruch Narodowy Michaiła Saakaszwilego część manifestantów - których zebrało się w piątek w Tbilisi, wg różnych źródeł, od 10 do 20 tysięcy - przeszło pod dobrze strzeżoną rezydencję prezydenta Szewardnadzego. Manifestanci, oddaleni o 200 metrów od budynku, skandowali: "Podaj się do dymisji".
rp, pap