Pakt bez stabilizacji

Pakt bez stabilizacji

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jirzi Paroubek stał się królem polowania na czeskiej scenie politycznej. W czerwcu przegrał wybory, a mimo to nie ma sposobności, aby pozbawić go urzędu premiera.
Wszystko dlatego, że Obywatelska Partia Demokratyczna (ODS), która wygrała wybory nie jest w stanie stworzyć większościowej koalicji - zebrała 100 głosów w 200-osobowym parlamencie, ale przez dwa miesiące nie udało jej się znaleźć choć jednego deputowanego, który by jeszcze poparł rząd. A ponieważ nie ma większości, prezydent Vaclav Klaus nie może powołać nowego gabinetu. W tej sytuacji ciągle rządzi stary socjalistyczny rząd Paroubka. On także ma 100-osobowe poparcie w parlamencie, więc nic dziwnego, że nikt nie chce przejść do konkurencyjnego obozu.

Na czeskim stole politycznym pojawiły się teraz dwie opcje: Topolanek, lider ODS, poprosił Klausa o zgodę na utworzenie mniejszościowego rządu, a Zieloni (którzy podpisali umowę ko-alicyjną z Demokratami) zaproponowali przedterminowe wybory. Oba rozwiązania są złe - powtórne wybory prawie na pewno nie przyniosłyby zmiany układu sił, a mniejszościowy rząd byłby sparaliżowany. Przykład Polski i początków rządu Kazimierza Marcinkiewicza pokazuje, że w takiej sytuacji też da się sprawować władzę. Różnica tylko w tym, że PiS-owski rząd miał z kim zawrzeć pakt stabilizacyjny - ODS nie ma nawet takich partnerów jak LPR, czy Samoobrona. Paroubek naprawdę ma się z czego cieszyć - w końcu fajnie być premierem, który nie ponosi za nic odpowiedzialności.