Samodzielnie kupując akcje, mielibyśmy lepszy wynik niż ponad 90 proc. "speców" od zarządzania pieniędzmi

Zarządzający polskimi funduszami akcyjnymi za usługi pobierają około 4 proc. aktywów (czyli oszczędności klientów) rocznie, podczas gdy w Europie Zachodniej i USA opłaty te są prawie dwukrotnie niższe. Te 2 punkty procentowe różnicy przy zainwestowaniu 50 tys. zł na dziesięć lat (zakładamy 10 proc. średniej rocznej stopy zwrotu) oznacza, że Polak po zakończeniu oszczędzania będzie miał o 20 tys. zł mniej na koncie niż Brytyjczyk, Niemiec czy Francuz. - Opłaty za zarządzanie w Polsce są tak niskie, jak to jest tylko możliwe, ponieważ są kształtowane w warunkach konkurencyjnego rynku - broni się Marcin Dyl, Prezes Izby Zarządających Fundszami i Aktywami. Na dodatek w innych państwach mniejszym opłatom towarzyszą lepsze wyniki. W USA 20 proc. funduszy jest lepszych niż indeks giełdowy.
Drogo, bo drogo
Jeszcze kilka lat temu przedstawiciele funduszy twierdzili, że muszą pobierać wysokie stawki za zarządzanie naszymi pieniędzmi, ponieważ rynek funduszy jest w Polsce bardzo mały, a oni ponoszą wysokie koszty niezależne od wielkości inwestycji. Od tego czasu rynek funduszy w Polsce wzrósł czternastokrotnie (z 7,1 mld zł w 2000 r. do 99 mld zł w 2006 r.), a obniżek prowizji jak nie było, tak nie ma. O absurdalności reguł rządzących polskim rynkiem funduszy inwestycyjnych najlepiej świadczy zarządzany przez TFI DWS (własność Deutsche Banku) fundusz DWS Akcji. Chociaż należy on do funduszy indeksowych, czyli takich, które nie wymagają od zarządzającego żadnego wysiłku przy wyborze akcji, a jedynie kopiują zachowania indeksu (w tym wypadku indeksu WIG 20 oraz indeksów giełdy praskiej i budapeszteńskiej), to zabiera 4 proc. pieniędzy klientów rocznie (19 grudnia 2006 r. podwyższono opłatę z 3,5 proc.). Tymczasem na świecie takie fundusze należą do najtańszych (na przykład w USA pobierają tylko 0,6 proc. aktywów za zarządzanie). Oznacza to, że DWS kosztuje prawie siedem razy więcej, niż kosztowałby podobny fundusz w USA. - Taka jest specyfika polskiego rynku - komentuje Jan Mieczkowski, prezes TFI DWS.
Większość polskich klientów funduszy daje się strzyc (golić) niczym owce z wełny, gdyż nie zdaje sobie sprawy, że opłata za zarządzanie w ogóle istnieje. Informacja na ten temat znajduje się w środku liczącego zwykle osiemdziesiąt stron prospektu informacyjnego funduszu (w USA prawo wymaga, by znajdowała się na początku). Co więcej, o ile w Polsce wysokość opłaty za zarządzanie jest podana jako "4 proc. aktywów", co dla większości mało doświadczonych inwestorów jest niezrozumiałe, o tyle w USA wprowadzone w 1988 r. przez U.S. Securities and Exchange Commission (odpowiednik polskiej Komisji Nadzoru Finansowego) prawo nakazuje podawać wysokość opłaty w dolarach przy założeniu, że inwestujemy 10 tys. USD - na rok, trzy, pięć i dziesięć lat. Dodatkowo na stronie internetowej SEC działa kalkulator, który pozwala wyliczyć, ile pieniędzy pobiorą od nas zarządzający.
Drugi powód, dla którego funduszom tak łatwo idzie "golenie" klientów, to sposób ściągania opłaty. Fundusze nie pobierają 4 proc. od naszych pieniędzy na koniec roku, wtedy, kiedy łatwo zauważylibyśmy ubytek takiej części oszczędności, lecz już od pierwszego dnia po wpłacie pieniędzy do funduszu, codziennie odpisując sobie jedną trzystą sześćdziesiątą piątą rocznej opłaty. W ten sposób na przykład po sześciu latach zarządzający funduszem akcyjnym zabierze nam co najmniej jedną czwartą pierwotnie wpłaconych pieniędzy, i to nawet wtedy, kiedy nic dla nas w tym okresie nie zarobi.
Ucieczka z portfelem
Jeśli jesteśmy zainteresowani funduszami inwestującymi w zagraniczne akcje albo obligacje, możemy już w Polsce kupić jednostki tańszych zagranicznych funduszy, a nie tylko polskich (czyli droższych, bo pobierających wyższą opłatę). Na przykład inwestujący w amerykańskie akcje Franklin Templeton Agressive Growth Fund ma całkowite koszty (w zależności od rodzaju jednostki) od 1,8 proc. do 2,56 proc. (dane z 30 czerwca 2006 r.), a inwestujący w podobny sposób polski Pioneer Akcji Amerykańskich od 4,2 proc. do 6,2 proc. (dane z 31 grudnia 2005 r.). Niestety, w wypadku funduszy inwestujących w polskie akcje nie ma na naszym rynku zagranicznej konkurencji. Nie ma też w polskim systemie prawnym możliwości pozwania do sądu funduszy inwestycyjnych pobierających wygórowane opłaty za zarządzanie, tak jak w USA w 2005 r. zrobił to prokurator generalny Nowego Jorku Eliot Spitzer. - Jedynym sposobem na wymuszenie obniżenia opłat jest wybieranie przez klientów funduszy, które pobierają niższe opłaty - konkluduje Maciej Kossowski, analityk Expandera.
Stanisław Kluza przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego |
---|
Do zadań komisji nie należy ani ustalanie, ani sugerowanie wysokości opłat pobieranych przez fundusze inwestycyjne. Jedyne, co możemy zrobić, to w opracowywanych przez nas materiałach edukacyjnych zwrócić uwagę inwestorom, by brali je pod uwagę przy wyborze funduszu. Już niedługo na stronach internetowych Komisji Nadzoru Finansowego pojawi się kalkulator, dzięki któremu będzie można łatwo policzyć, jak te opłaty wpływają na wynik inwestycji. Rozważamy także wprowadzenie przepisu nakazującego, by wysokość opłat pobieranych przez fundusz była bardziej wyeksponowana w prospekcie informacyjnym. |
Więcej możesz przeczytać w 4/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.