Lewo
SZKOŁA W OGÓLE POWINNA BYĆ TĘCZOWA. Prócz piątku uczącego tolerancji i szacunku dla ludzkiej odmienności, powinien być filozoficzny poniedziałek uczący krytycznego myślenia, obywatelski wtorek uczący aktywności na rzecz społeczeństwa, ekologiczna środa wychowująca w duchu holistycznego rozumienia otaczającego nas świata, dialogiczny czwartek, którego program edukacyjny powinien dawać umiejętność uczestniczenia w rozmowach i debatach, a także czytająca sobota. Niedziela (nieobowiązkowa) może być czarna i poświęcona katechezie.
Po tygodniu wypełnionym wychowawczą pracą na rzecz myślenia, obywatelskości, moralności i tolerancji nawet mierni katecheci nie zaszkodzą; jak wiemy, to właśnie oni przyczyniają się do gwałtownej laicyzacji społeczeństwa. Tęczowy piątek to świetny pomysł na początek. Ludzie są różni i wielopłciowi; nigdy nie wiadomo, jaki element okaże się w nas dominujący: kobiecy, gejowski, biseksualny, lesbijski czy maczystowski. Bycie heteroseksualistą jest tak samo naturalne jak bycie gejem czy lesbijką. Człowiek jest istotą seksualną. Prawdę tę odkrył przed dwoma wiekami Freud. I tak jak pogląd Arystotelesa czyKartezjusza, że człowiek jest istotą rozumną, oraz pogląd św. Augustyna, że chrześcijanin jest zdolny do miłości bliźniego, okazały się być niewiele warte, tak teza o seksualności ludzkiej natury nie daje się sfalsyfikować. Wypieranie seksualności, wypieranie seksualnych różnic poza uświęconą różnicą heteroseksualną na nic się nie zda. Przyniesie tylko cierpienie i hipokryzję. Wiedzą coś o tym księża zmuszani, wbrew skłonnościom, do celibatu. Tęczowy piątek powinien być więc trwałym elementem wychowania wplecionym w program nauki o ludzkich tożsamościach i edukacji seksualnej. Każdy z nas, od dziecka, ma doniej prawo. Tak jak ja mam (jeszcze) prawo o niej pisać. Ale do czasu. Idzie nowa ustawa: piszący o seksie pójdą do więzienia, uczący się o nim do klasztorów, a uprawiający go… ta działalność będzie podlegała osobnym wytycznym i ścisłej polityczno-kościelnej kontroli. W sumie tym, którzy lubią seks, lepiej będzie w klasztorach.
Prawo
W ZASADZIE, JAK PEWNO WIĘKSZOŚĆ Z PAŃSTWA, NIE JESTEM ZWOLENNIKIEM KARY ŚMIERCI.
Ale… mam w sobie gotowość na odstępstwo od tej zasady – kiedy natykam się w lesie na porzucone plastiki, kanapy i rdzewiejący sprzęt AGD. Takie relacje na żywo z rozstrzeliwania sprawców oglądałbym, chrupiąc chipsy. Ponieważ jednak nie wszystkie marzenia się spełniają, kompulsywnie myślę: „No, edukacja! Obowiązkowa, psiakrew!”. Nie tylko w Polsce liczne zagadnienia społeczne upycha się w szkołach. Stara prawda głosi, że wartość pracy wychowawczej widać nie wtedy, kiedy uczniowie są w szkole (harcerstwie, oazie etc.), tylko wtedy, kiedy już ją opuszczą. Jacy wyjdą w świat po serii tęczowych piątków? Jacy będą za 20 lat? Chciałbym, aby byli przekonani do praktycznego, a nie ideologicznego konserwatywnego liberalizmu. Zakłada on, że rodzinna stabilność ma wartość, że ojciec, matka, rodzeństwo i ciocie dają niepowtarzalny power, a zdrowe rytuały rodzinne trzeba szanować, bo są. To komponent konserwatywny, a liberalny jest taki: jeżeli ktoś wybiera inną drogę, to Bóg z nim. Szanuj każdego, kto żyje z miłością w sercu. Co na to szkoła? Tęczowe piątki, na razie będąc inicjatywą oddolną, na ogół zwalczaną przez bezwstydne tzw. władze oświatowe, swoim świeżutkim przesłaniem wprowadzają szkoły w stan potrzebnego wiru postaw i idei. Z czasem mają wielkie szanse dołączyć do rekolekcji, akademii ku czci niepodległości i akcji „Papierosy szkodzą”. Czyli do zadań narzucanych szkołom odgórnie. Wszystkie one niosą za sobą pozytywne przesłanie i bywa, że komuś pomagają w kształtowaniu swojej osobowości. Wszystkie one, wskutek nacisku odgórnego, uczą, że za dobre inicjatywy odpowiedzialna jest władza. A jak władzy nie ma, to można nawet starą pralkę wywieźć do lasu.

Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Komentarze