Gdybym był kobietą, byłbym lepszym premierem – podlizywał się paniom Donald Tusk. I niby żartem usprawiedliwiał, dlaczego jego rząd nie jest gabinetem marzeń. Ale ten rząd i jego zaplecze mają ciekawe osiągnięcia w innej, niedocenionej dziedzinie – języka. „Język miłości" Tuska stał się alternatywą dla wyszydzanej przez platformersów narracji stworzonej przez braci Kaczyńskich – mowy IV RP. Co ciekawe, i język miłości, i mowa IV RP sporo czerpią z nowomowy PRL. Przytaczamy niektóre ważne pojęcia języka miłości, z komentarzem, który pewnie nie spodoba się pracownikom departamentu komunikacji społecznej Kancelarii Premiera, autorom głośnych „przekazów dnia", czyli instrukcji i gotowych wypowiedzi dla polityków PO.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.