Istnieje kilka charakterystycznych i stałych typów rodzimych plażowiczów. Dzięki konsekwencji w zachowaniu i modzie można ich rozpoznać na kilometr, zarówno nad Bałtykiem, jak i Adriatykiem. Uwarunkowana przez pokolenia masochistyczna potrzeba narażania się na dyskomfort, tłok, zatrucie, agresję itd. każe ludziom podążać na północ, ku przeludnionym nadbałtyckim kurortom. Jest w tym coś z autodestrukcyjnej potrzeby migracji lemingów, stadnych instynktów śledzi czy atawistycznych potrzeb fok i słoni morskich.
Polska jest w tej tradycji odosobniona. Na świecie już dawno odkryto, że leżenie na plaży nad morzem, które przypomina ściek, żywienie się podgrzanym we fryturze nieświeżym łososiem w towarzystwie, które nadaje się co najwyżej do resocjalizacji, nie jest najlepszym modelem wypoczynku. Na świecie pobyt nad morzem służy uprawianiu sportów, kąpiel najzdrowsza jest w przyhotelowym basenie, słońce najlepsze w cieniu parasola, a wieczór jest nie po to, by obalać browce, lecz zwiedzać urokliwe knajpy. Ale możliwe, że światowy trend też się niedługo zmieni, bo dzięki mocnej pozycji złotego Polacy wiozą swój model wypoczynku w świat. Całymi dniami leżą bezczynnie na słońcu i bez umiaru korzystają z przywileju all inclusive, czyli picia kolorowanej wody i spożywania zaczynających gnić owoców.
Zafascynowani fenomenem polskiego plażowicza prezentujemy pięć podstawowych gatunków nadmorskiej fauny występującej nad Bałtykiem na początku XXI wieku. Poniższe opisy dotyczą typów idealnych i nie mają charakteru pejoratywnego, bo każda grupa jest dumna ze swojego modelu spędzania urlopu i ma w pogardzie inne grupy.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.