Podróż z Europy na bajeczne wyspy trwa nawet dwie doby, ale do raju nie może być przecież blisko. Za to w nagrodę dostaje się plenery jak z reklamy batonika Bounty. A nad głową latają nie tylko motyle, ale także kitesurferzy. Bo Nowa Kaledonia to raj dla ludzi z latawcami. Oraz obserwatorów fruwających ludzi i porywającej przyrody.
Przewodniki turystyczne, opisując terytorium zamorskie Francji, używają (czy wręcz nadużywają) słów „raj" i „rajski” we wszystkich możliwych przypadkach. I akurat Nowa Kaledonia oferuje tyle jego wariantów i odmian, że każdy znajdzie tu własny eden. I to na końcu świata, z drugiej strony globusa, gdzie z pewnością jeszcze nie był nikt ze znajomych (a dla wielu osób to poważny argument).
Więcej możesz przeczytać w 29/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.