Płyta
Dlaczego jest tak, że jesteśmy na bieżąco informowani o najdrobniejszych szajbach Britney Spears, a prawie nic nie wiemy o muzyce z Ukrainy czy Białorusi? Po roku 1989 tak gorliwie nadrabialiśmy zaległości w kulturze zachodniej, że z innych kręgów kulturowych do masowej publiczności nie przebiło się nic oprócz Bregovicia. Dziś nie najgorzej radzą sobie wykonawcy folkloru żydowskiego oraz artyści afrykańscy lub kubańscy. Ale już przeboje z Kijowa, Lwowa czy Mińska są nam równie obce jak muzyka z Marsa. Szansą wydawała się „pomarańczowa rewolucja", która przypominała raczej koncert rockowy niż strajk. Gwiazdy z Majdanu z powodzeniem występowały później u nas i wydawało się, że „front wschodni" został otwarty na dobre. Za koncertami nie poszły jednak płyty, przeboje, media itd. i wszystko skończyło się na chwilowej fascynacji. Płyta Voo Voo i Haydamaków ma szansę odwrócić ten trend. Waglewski, który ma fantastyczną passę, wzbogacił surową stylistykę Voo Voo o ukraińskie harmonie, tempa, zaśpiewy i energię. Teksty oraz wokale są i ukraińskie, i polskie. Co zdumiewające – dzięki dęciakom płyta brzmi bałkańsko. Jest porywająca i przebojowa, czego dowodzi sensacyjne przyjęcie wspólnych koncertów. Daje to nadzieję, że po czasach amerykańskiego muzycznego fast foodu czeka nas pożywna porcja ukraińskiego barszczu.
Dlaczego jest tak, że jesteśmy na bieżąco informowani o najdrobniejszych szajbach Britney Spears, a prawie nic nie wiemy o muzyce z Ukrainy czy Białorusi? Po roku 1989 tak gorliwie nadrabialiśmy zaległości w kulturze zachodniej, że z innych kręgów kulturowych do masowej publiczności nie przebiło się nic oprócz Bregovicia. Dziś nie najgorzej radzą sobie wykonawcy folkloru żydowskiego oraz artyści afrykańscy lub kubańscy. Ale już przeboje z Kijowa, Lwowa czy Mińska są nam równie obce jak muzyka z Marsa. Szansą wydawała się „pomarańczowa rewolucja", która przypominała raczej koncert rockowy niż strajk. Gwiazdy z Majdanu z powodzeniem występowały później u nas i wydawało się, że „front wschodni" został otwarty na dobre. Za koncertami nie poszły jednak płyty, przeboje, media itd. i wszystko skończyło się na chwilowej fascynacji. Płyta Voo Voo i Haydamaków ma szansę odwrócić ten trend. Waglewski, który ma fantastyczną passę, wzbogacił surową stylistykę Voo Voo o ukraińskie harmonie, tempa, zaśpiewy i energię. Teksty oraz wokale są i ukraińskie, i polskie. Co zdumiewające – dzięki dęciakom płyta brzmi bałkańsko. Jest porywająca i przebojowa, czego dowodzi sensacyjne przyjęcie wspólnych koncertów. Daje to nadzieję, że po czasach amerykańskiego muzycznego fast foodu czeka nas pożywna porcja ukraińskiego barszczu.
Więcej możesz przeczytać w 30/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.