200 miliardów złotych zarabiają Polacy na lewo
200 miliardów złotych rocznie wynosi już produkt krajowy netto podziemnej gospodarki Szara strefa, podziemna gospodarka, shadow economy - to określenia tej samej choroby gospodarki i państwa: nowotworu, który w zaawansowanej postaci może drążyć i w końcu zniszczyć to, co najcenniejsze w rynkowym świecie - mechanizmy wolnej konkurencji. W Unii Europejskiej szara strefa, czyli działalność nie rejestrowana albo prowadzona bez uiszczania pełnych świadczeń: podatków, składek na ubezpieczenia społeczne, ceł, opłat koncesyjnych i ekologicznych, stanowi średnio 15 proc. PKB, a jej roczne przychody przekraczają bilion euro!
Szara strefa, podziemna gospodarka, shadow economy - to określenia tej samej choroby gospodarki i państwa: nowotworu, który w zaawansowanej postaci może drążyć i w końcu zniszczyć to, co najcenniejsze w rynkowym świecie - mechanizmy wolnej konkurencji. W Unii Europejskiej szara strefa, czyli działalność nie rejestrowana albo prowadzona bez uiszczania pełnych świadczeń: podatków, składek na ubezpieczenia społeczne, ceł, opłat koncesyjnych i ekologicznych, stanowi średnio 15 proc. PKB, a jej roczne przychody przekraczają bilion euro!
Zbigniew Kuźmiuk, szef Klubu Parlamentarnego PSL, nie jest pewien, czy korepetytorzy jego dzieci rozliczają się z fiskusem. Poseł SLD Jerzy Dziewulski do uprzątania gruzu z terenu wokół domu zatrudnił osobę poleconą przez przyjaciół. - Mam pełną świadomość, że nie odprowadziła ona podatku od tego, co u mnie zarobiła - mówi bez ogródek. Przy naprawach hydraulicznych i elektrycznych z usług "złotej rączki" korzysta aktor Jerzy Zelnik, który nie chce płacić droższym firmom (pewnie droższym, bo odprowadzającym podatki). - Mechanik zaproponował mi dwie stawki za naprawę auta: niższą, bez rachunku, i wyższą, z rachunkiem. Nie trudno zgadnąć, którą formę zapłaty wybrałam - przyznaje Bożena Batycka, właścicielka firmy galanteryjnej Batycki.
Z usługami bez faktury albo rachunku zetknęło się 37,8 proc. Polaków, a z zatrudnianiem na czarno 52,3 proc. - wynika z najnowszych badań Pentora dla "Wprost". Wśród respondentów zarabiających znacznie powyżej średniej krajowej odsetek ten wynosi odpowiednio 84,1 i 83,3 proc.! Korzystamy z szarej strefy niemal na każdym kroku, często nie zdając sobie z tego sprawy - na warzywnych bazarach, giełdach komputerowych, w warsztatach samochodowych. Dajemy jej zarobić bądź sami w niej zarabiamy, bo tak jest taniej, szybciej i wygodniej. Co roku do firm i osób fizycznych działających poza zasięgiem fiskusa trafia 200 mld zł. To nasz "produkt krajowy netto", nie obciążony VAT, podatkiem dochodowym, składkami na ZUS i kasy chorych. Szara strefa, do której biznes ucieka przed biurokracją i wysokimi podatkami, stanowi czwartą część naszej gospodarki!
Drugie dno
Przed szarą strefą nie ustrzegło się żadne państwo. W europejskiej grze w chowanego z urzędnikami skarbowymi przodują południowcy - Grecy, Włosi, Hiszpanie i Portugalczycy - którzy na czarno wypracowują 22,5-28,5 proc. PKB. "Najbardziej zaradni z pewnością znajdą drugą pracę, być może nieoficjalnie, dzięki której zarobią więcej dla swojej rodziny" - pocieszał 6 grudnia 2002 r. tysiące zwalnianych pracowników Fiata premier Włoch Silvio Berlusconi. Robił to przed kamerami telewizji Rete Quattro.
Według badań prof. Friedricha Schneidera, ekonomisty z Uniwersytetu Johannesa Keplera w Linzu, szara strefa stanowi średnio 29,2 proc. gospodarek państw Europy Środkowej i 37,1 proc. gospodarek wschodnioeuropejskich. Najmniejsze podziemie gospodarcze istnieje na Słowacji (18,3 proc.) i w Czechach (18,4 proc.), większe m.in. na Węgrzech (24,4 proc.). W Macedonii i państwach powstałych po rozpadzie byłego ZSRR drugi obieg stanowi równowartość 40-70 proc. PKB. Pod tym względem Polska lokuje się pośrodku listy państw przechodzących transformację. Oficjalne szacunki GUS, wedle których shadow economy nad Wisłą to 15 proc. PKB, można włożyć między bajki. Prof. Schneider ocenia polską szarą strefę na 27,4 proc. PKB, Krajowa Izba Gospodarcza - co najmniej na jedną piątą gospodarki.
Zapracowany bezrobotny
Dochody z nie opodatkowanych źródeł czerpie dwie trzecie zarejestrowanych w urzędach pracy Polaków! Kiedy w Italii podniosła się wrzawa, że szef rządu namawia do "nieoficjalnej pracy", jego biuro prasowe tłumaczyło, że premier głośno powiedział o tym, co wie każdy - 70 proc. włoskich bezrobotnych pobierających zasiłek pracuje na czarno. Także w Polsce gospodarka cienia to azyl dla tych, którzy nie znajdują zatrudnienia na legalnym rynku. Andrzej Kraszewski z Wrocławia, który stracił pracę, gdy jego firma budowlana zbankrutowała, dziś remontuje mieszkania i kładzie glazurę. Figuruje w rejestrze w urzędzie pracy i bierze zasiłek, a na lewo dorabia 1500-2500 zł miesięcznie. Anna Ciesielska, bezrobotna polonistka, pracuje po kilka godzin dziennie na czarno w osiedlowym warzywniaku w Toruniu (5 zł za godzinę). - Miesięcznie zarabiam około 480 zł - informuje.
W 1998 r. bez pracy było 1,8 mln Polaków. Według GUS, nielegalnie dorabiało wówczas 1,4 mln rodaków. Przyjmując, że proporcje się nie zmieniły, to zważywszy na to, iż liczba bezrobotnych wzrosła do 3,2 mln, w szarej strefie powinno zarabiać 2,4 mln osób. Kilkakrotnie więcej korzysta z oferowanych przez nią produktów i usług. Romualda i Zdzisław Calińscy z Warszawy (on jest menedżerem w wydawnictwie, ona szefem działu public relations w firmie komputerowej) razem zarabiają 14 tys. zł miesięcznie. W szarej strefie zostawiają co roku około 5400 zł. Na korepetycje z języka niemieckiego dla 16-letniej córki przeznaczają dwa razy w tygodniu po 30 zł, 60 zł płacą emerytce, która raz w tygodniu sprząta ich mieszkanie. Usługi hydrauliczne świadczy im po znajomości gospodarz bloku (około 200 zł rocznie), sprzęt domowy od lat naprawia znajomy (30-100 zł). Trudno im zliczyć drobne kwoty wydawane na przykład na zakup owoców i warzyw od przydrożnych lub bazarowych handlarzy. Sami też zarabiają w "gospodarce netto" - za wynajem mieszkania w centrum stolicy (bez umowy) biorą co miesiąc 800 zł "na rękę".
Druga pensja
Kazimiera Rutkowska z Warszawy, była urzędniczka Ministerstwa Komunikacji, otrzymuje 700 zł emerytury. Od poniedziałku do piątku za 200 zł tygodniowo opiekuje się dwójką dzieci małżeństwa urzędników pewnej instytucji europejskiej, a w soboty sprząta i prasuje u małżeństwa menedżerów (70 zł za dzień). Rocznie w szarej strefie zarabia 10,5 tys. zł. Studenci i nauczyciele dają korepetycje. Doradcy podatkowi wypełniają zeznania PIT (90 proc. dochodów z tego tytułu nie jest ujawnianych), informatycy tworzą na boku witryny internetowe dla firm (stworzenie kompletnej strony WWW kosztuje 1,5-3,5 tys. zł), architekci sporządzają "nadplanowe" projekty. Wielu księgowych, którzy są właścicielami zarejestrowanych biur rachunkowych, dodatkowo prowadzi znajomym księgi.
- Zarejestrowane u nas firmy oferujące korepetycje, pomoc domową czy usługi ślusarskie to ledwie ułamek procentu tego, czego należałoby się spodziewać, widząc choćby liczbę stosownych ogłoszeń w prasie - przyznaje Sławomir Mlonek, zastępca naczelnika II Urzędu Skarbowego Warszawa Śródmieście.
Zjazd firm pod ziemię
Już dwie trzecie podwykonawców budowlanych działa w szarej strefie! - twierdzi Stefan Świerk, prezes Polskiego Stowarzyszenia Budowniczych Domów. - 70 proc. usług układania parkietów wykonują firmy z szarej strefy - informuje Paweł Pieprzyca, prezes Stowarzyszenia Parkieciarze Polscy.
Ponad 40 proc. prezesów 500 największych polskich spółek oszacowało nielegalny obrót w swojej branży na minimum 10 proc. Wśród szefów mniejszych firm ponad 28 proc. jest przekonanych, że szara strefa w ich sektorze stanowi co najmniej trzecią część rynku - wynika z sondażu Agencji Badań Marketingowych z 2002 r. - 65 proc. napraw aut rozliczanych kosztorysowo trafia do szarej strefy - informuje Marek Konieczny, członek zarządu Polskiej Izby Motoryzacji. Według niego, właśnie z powodu bujnego rozwoju "lewych" warsztatów w ostatnich latach co dziesiąty legalny zakład napraw motoryzacyjnych został zamknięty, a co szósty stoi na skraju bankructwa.
- Szara strefa jedną reką daje, a drugą odbiera. Zapewnia ludziom miejsca pracy i dochody, a zarazem uszczupla wpływy podatkowe i powiększa dziurę budżetową - mówi Anna Myślińska, ekspert CASE. Strefa ta fałszuje rzeczywisty obraz gospodarki, utrudniając prowadzenie polityki ekonomicznej i społecznej. - Urzędnicy nie są w stanie stwierdzić, kto naprawdę potrzebuje pomocy, a kto na czarno zarabia dwie średnie krajowe i jeszcze bierze zasiłek - wyjaśnia Myślińska. - W pełni legalne prowadzenie działalności gospodarczej staje się natomiast coraz mniej opłacalne - alarmuje Andrzej Arendarski, prezes Krajowej Izby Gospodarczej.
Cień podatków i historii
Szarą strefę produkuje państwo! Analiza obciążeń podatkowych i socjalnych oraz rozmiarów szarej strefy wyraźnie wskazuje, że tam, gdzie państwo wyciąga z kieszeni pracodawców i pracowników najwięcej, "nieformalna" gospodarka wręcz kwitnie (Grecja, Włochy, Belgia, Hiszpania). Najmniejsza szara strefa istnieje w Szwajcarii (9,4 proc. PKB) i USA (8,7 proc.), gdzie obciążenia na rzecz budżetu są najniższe.
Aby szara strefa nie rosła, podatki nie powinny przekraczać 19,7 proc. PKB - wynika z badań nowozelandzkich naukowców Patricka J. Caragaty i Davida E.A. Gilesa. Tymczasem w Polsce wskaźnik ten wynosi ponad 40 proc. i nadal rośnie! Mamy nie tylko jedną z najwyższych w Europie podstawowych stawek VAT (22 proc.), ale i ogromne koszty pracy. Każda złotówka, którą legalnie zatrudniony dostaje do ręki, kosztuje pracodawcę drugie tyle (rozmaite składki). Do szarej strefy wypędza pracodawców fatalne prawo pracy i biurokracja - według Banku Światowego, procedura założenia i rejestracji spółki może w Polsce trwać do 56 dni, choć nawet w Mongolii można to zrobić przez Internet.
Ogromna szara strefa to po części rezultat braku "instynktu państwowego" obywateli. - W Polsce płacenia podatków nigdy nie kojarzono z interesem państwa, obywatele nie czuli zresztą z państwem specjalnego związku - wyjaśnia prof. Marek Kosewski, psycholog społeczny. W dobie PRL fuchy i kombinowanie uważano wręcz za działania antysystemowe, przejaw zaradności. Podobne zjawisko obserwujemy na przykład we Włoszech. "Nawet to, że legalność się opłaca, nie wystarcza. Mamy dziesięciolecia złych tradycji i stulecia braku zaufania do państwa" - tłumaczył niedawno włoski minister pracy i polityki socjalnej Roberto Marroni.
Szarość wiecznie żywa
Szara strefa nigdy całkowicie nie zniknie! Według prof. Kosewskiego, ludzie naruszają często pewne wartości, usprawiedliwiając to całkiem drobnymi korzyściami. - Nawet gdyby stawkę podatku obniżyć do 1 proc., i tak znajdzie się grupa osób działających w szarej strefie - mówi. Autorzy nowozelandzkich badań doszli do wniosku, że gdyby podatków w ogóle nie było, a istniał tylko obowiązek rejestrowania działalności gospodarczej, szara strefa wynosiłaby w rozwiniętych gospodarkach 4,4 proc. PKB.
Nie znaczy to, że szarej strefy nie można znacznie ograniczyć. - Szara strefa to odruch obronny gospodarki, rezerwuar miejsc pracy, których nie ma w legalnej gospodarce. Nie należy jej niszczyć za wszelką cenę. Trzeba sprawić, by legalna gospodarka stała się bardziej atrakcyjna, czyli obniżyć koszty pracy i podatki - podpowiada prof. Witold Orłowski, szef zespołu doradców ekonomicznych prezydenta RP. W Rosji po wprowadzeniu trzynastoprocentowego podatku liniowego do kraju zaczęły powracać miliardy dolarów lokowane wcześniej m.in. na Cyprze (według statystyk, wyspa była... trzecim partnerem handlowym Rosji), a dochody budżetu z tytułu PIT wzrosły o 30 proc.!
Nasze Ministerstwo Finansów zdaje się podążać w przeciwnym kierunku niż Rosjanie. O obniżkach podatków nie słychać, w zamian serwuje się nam ustawę zwiększającą represyjne uprawnienia kontroli skarbowej. Ta droga wiedzie wprost do ukrainizacji naszej gospodarki - w ojczyźnie Kuczmy w szarej strefie powstaje 50 proc. PKB i 66 proc. dochodów osobistych...
Szara strefa, podziemna gospodarka, shadow economy - to określenia tej samej choroby gospodarki i państwa: nowotworu, który w zaawansowanej postaci może drążyć i w końcu zniszczyć to, co najcenniejsze w rynkowym świecie - mechanizmy wolnej konkurencji. W Unii Europejskiej szara strefa, czyli działalność nie rejestrowana albo prowadzona bez uiszczania pełnych świadczeń: podatków, składek na ubezpieczenia społeczne, ceł, opłat koncesyjnych i ekologicznych, stanowi średnio 15 proc. PKB, a jej roczne przychody przekraczają bilion euro!
Zbigniew Kuźmiuk, szef Klubu Parlamentarnego PSL, nie jest pewien, czy korepetytorzy jego dzieci rozliczają się z fiskusem. Poseł SLD Jerzy Dziewulski do uprzątania gruzu z terenu wokół domu zatrudnił osobę poleconą przez przyjaciół. - Mam pełną świadomość, że nie odprowadziła ona podatku od tego, co u mnie zarobiła - mówi bez ogródek. Przy naprawach hydraulicznych i elektrycznych z usług "złotej rączki" korzysta aktor Jerzy Zelnik, który nie chce płacić droższym firmom (pewnie droższym, bo odprowadzającym podatki). - Mechanik zaproponował mi dwie stawki za naprawę auta: niższą, bez rachunku, i wyższą, z rachunkiem. Nie trudno zgadnąć, którą formę zapłaty wybrałam - przyznaje Bożena Batycka, właścicielka firmy galanteryjnej Batycki.
Z usługami bez faktury albo rachunku zetknęło się 37,8 proc. Polaków, a z zatrudnianiem na czarno 52,3 proc. - wynika z najnowszych badań Pentora dla "Wprost". Wśród respondentów zarabiających znacznie powyżej średniej krajowej odsetek ten wynosi odpowiednio 84,1 i 83,3 proc.! Korzystamy z szarej strefy niemal na każdym kroku, często nie zdając sobie z tego sprawy - na warzywnych bazarach, giełdach komputerowych, w warsztatach samochodowych. Dajemy jej zarobić bądź sami w niej zarabiamy, bo tak jest taniej, szybciej i wygodniej. Co roku do firm i osób fizycznych działających poza zasięgiem fiskusa trafia 200 mld zł. To nasz "produkt krajowy netto", nie obciążony VAT, podatkiem dochodowym, składkami na ZUS i kasy chorych. Szara strefa, do której biznes ucieka przed biurokracją i wysokimi podatkami, stanowi czwartą część naszej gospodarki!
Drugie dno
Przed szarą strefą nie ustrzegło się żadne państwo. W europejskiej grze w chowanego z urzędnikami skarbowymi przodują południowcy - Grecy, Włosi, Hiszpanie i Portugalczycy - którzy na czarno wypracowują 22,5-28,5 proc. PKB. "Najbardziej zaradni z pewnością znajdą drugą pracę, być może nieoficjalnie, dzięki której zarobią więcej dla swojej rodziny" - pocieszał 6 grudnia 2002 r. tysiące zwalnianych pracowników Fiata premier Włoch Silvio Berlusconi. Robił to przed kamerami telewizji Rete Quattro.
Według badań prof. Friedricha Schneidera, ekonomisty z Uniwersytetu Johannesa Keplera w Linzu, szara strefa stanowi średnio 29,2 proc. gospodarek państw Europy Środkowej i 37,1 proc. gospodarek wschodnioeuropejskich. Najmniejsze podziemie gospodarcze istnieje na Słowacji (18,3 proc.) i w Czechach (18,4 proc.), większe m.in. na Węgrzech (24,4 proc.). W Macedonii i państwach powstałych po rozpadzie byłego ZSRR drugi obieg stanowi równowartość 40-70 proc. PKB. Pod tym względem Polska lokuje się pośrodku listy państw przechodzących transformację. Oficjalne szacunki GUS, wedle których shadow economy nad Wisłą to 15 proc. PKB, można włożyć między bajki. Prof. Schneider ocenia polską szarą strefę na 27,4 proc. PKB, Krajowa Izba Gospodarcza - co najmniej na jedną piątą gospodarki.
Zapracowany bezrobotny
Dochody z nie opodatkowanych źródeł czerpie dwie trzecie zarejestrowanych w urzędach pracy Polaków! Kiedy w Italii podniosła się wrzawa, że szef rządu namawia do "nieoficjalnej pracy", jego biuro prasowe tłumaczyło, że premier głośno powiedział o tym, co wie każdy - 70 proc. włoskich bezrobotnych pobierających zasiłek pracuje na czarno. Także w Polsce gospodarka cienia to azyl dla tych, którzy nie znajdują zatrudnienia na legalnym rynku. Andrzej Kraszewski z Wrocławia, który stracił pracę, gdy jego firma budowlana zbankrutowała, dziś remontuje mieszkania i kładzie glazurę. Figuruje w rejestrze w urzędzie pracy i bierze zasiłek, a na lewo dorabia 1500-2500 zł miesięcznie. Anna Ciesielska, bezrobotna polonistka, pracuje po kilka godzin dziennie na czarno w osiedlowym warzywniaku w Toruniu (5 zł za godzinę). - Miesięcznie zarabiam około 480 zł - informuje.
W 1998 r. bez pracy było 1,8 mln Polaków. Według GUS, nielegalnie dorabiało wówczas 1,4 mln rodaków. Przyjmując, że proporcje się nie zmieniły, to zważywszy na to, iż liczba bezrobotnych wzrosła do 3,2 mln, w szarej strefie powinno zarabiać 2,4 mln osób. Kilkakrotnie więcej korzysta z oferowanych przez nią produktów i usług. Romualda i Zdzisław Calińscy z Warszawy (on jest menedżerem w wydawnictwie, ona szefem działu public relations w firmie komputerowej) razem zarabiają 14 tys. zł miesięcznie. W szarej strefie zostawiają co roku około 5400 zł. Na korepetycje z języka niemieckiego dla 16-letniej córki przeznaczają dwa razy w tygodniu po 30 zł, 60 zł płacą emerytce, która raz w tygodniu sprząta ich mieszkanie. Usługi hydrauliczne świadczy im po znajomości gospodarz bloku (około 200 zł rocznie), sprzęt domowy od lat naprawia znajomy (30-100 zł). Trudno im zliczyć drobne kwoty wydawane na przykład na zakup owoców i warzyw od przydrożnych lub bazarowych handlarzy. Sami też zarabiają w "gospodarce netto" - za wynajem mieszkania w centrum stolicy (bez umowy) biorą co miesiąc 800 zł "na rękę".
Druga pensja
Kazimiera Rutkowska z Warszawy, była urzędniczka Ministerstwa Komunikacji, otrzymuje 700 zł emerytury. Od poniedziałku do piątku za 200 zł tygodniowo opiekuje się dwójką dzieci małżeństwa urzędników pewnej instytucji europejskiej, a w soboty sprząta i prasuje u małżeństwa menedżerów (70 zł za dzień). Rocznie w szarej strefie zarabia 10,5 tys. zł. Studenci i nauczyciele dają korepetycje. Doradcy podatkowi wypełniają zeznania PIT (90 proc. dochodów z tego tytułu nie jest ujawnianych), informatycy tworzą na boku witryny internetowe dla firm (stworzenie kompletnej strony WWW kosztuje 1,5-3,5 tys. zł), architekci sporządzają "nadplanowe" projekty. Wielu księgowych, którzy są właścicielami zarejestrowanych biur rachunkowych, dodatkowo prowadzi znajomym księgi.
- Zarejestrowane u nas firmy oferujące korepetycje, pomoc domową czy usługi ślusarskie to ledwie ułamek procentu tego, czego należałoby się spodziewać, widząc choćby liczbę stosownych ogłoszeń w prasie - przyznaje Sławomir Mlonek, zastępca naczelnika II Urzędu Skarbowego Warszawa Śródmieście.
Zjazd firm pod ziemię
Już dwie trzecie podwykonawców budowlanych działa w szarej strefie! - twierdzi Stefan Świerk, prezes Polskiego Stowarzyszenia Budowniczych Domów. - 70 proc. usług układania parkietów wykonują firmy z szarej strefy - informuje Paweł Pieprzyca, prezes Stowarzyszenia Parkieciarze Polscy.
Ponad 40 proc. prezesów 500 największych polskich spółek oszacowało nielegalny obrót w swojej branży na minimum 10 proc. Wśród szefów mniejszych firm ponad 28 proc. jest przekonanych, że szara strefa w ich sektorze stanowi co najmniej trzecią część rynku - wynika z sondażu Agencji Badań Marketingowych z 2002 r. - 65 proc. napraw aut rozliczanych kosztorysowo trafia do szarej strefy - informuje Marek Konieczny, członek zarządu Polskiej Izby Motoryzacji. Według niego, właśnie z powodu bujnego rozwoju "lewych" warsztatów w ostatnich latach co dziesiąty legalny zakład napraw motoryzacyjnych został zamknięty, a co szósty stoi na skraju bankructwa.
- Szara strefa jedną reką daje, a drugą odbiera. Zapewnia ludziom miejsca pracy i dochody, a zarazem uszczupla wpływy podatkowe i powiększa dziurę budżetową - mówi Anna Myślińska, ekspert CASE. Strefa ta fałszuje rzeczywisty obraz gospodarki, utrudniając prowadzenie polityki ekonomicznej i społecznej. - Urzędnicy nie są w stanie stwierdzić, kto naprawdę potrzebuje pomocy, a kto na czarno zarabia dwie średnie krajowe i jeszcze bierze zasiłek - wyjaśnia Myślińska. - W pełni legalne prowadzenie działalności gospodarczej staje się natomiast coraz mniej opłacalne - alarmuje Andrzej Arendarski, prezes Krajowej Izby Gospodarczej.
Cień podatków i historii
Szarą strefę produkuje państwo! Analiza obciążeń podatkowych i socjalnych oraz rozmiarów szarej strefy wyraźnie wskazuje, że tam, gdzie państwo wyciąga z kieszeni pracodawców i pracowników najwięcej, "nieformalna" gospodarka wręcz kwitnie (Grecja, Włochy, Belgia, Hiszpania). Najmniejsza szara strefa istnieje w Szwajcarii (9,4 proc. PKB) i USA (8,7 proc.), gdzie obciążenia na rzecz budżetu są najniższe.
Aby szara strefa nie rosła, podatki nie powinny przekraczać 19,7 proc. PKB - wynika z badań nowozelandzkich naukowców Patricka J. Caragaty i Davida E.A. Gilesa. Tymczasem w Polsce wskaźnik ten wynosi ponad 40 proc. i nadal rośnie! Mamy nie tylko jedną z najwyższych w Europie podstawowych stawek VAT (22 proc.), ale i ogromne koszty pracy. Każda złotówka, którą legalnie zatrudniony dostaje do ręki, kosztuje pracodawcę drugie tyle (rozmaite składki). Do szarej strefy wypędza pracodawców fatalne prawo pracy i biurokracja - według Banku Światowego, procedura założenia i rejestracji spółki może w Polsce trwać do 56 dni, choć nawet w Mongolii można to zrobić przez Internet.
Ogromna szara strefa to po części rezultat braku "instynktu państwowego" obywateli. - W Polsce płacenia podatków nigdy nie kojarzono z interesem państwa, obywatele nie czuli zresztą z państwem specjalnego związku - wyjaśnia prof. Marek Kosewski, psycholog społeczny. W dobie PRL fuchy i kombinowanie uważano wręcz za działania antysystemowe, przejaw zaradności. Podobne zjawisko obserwujemy na przykład we Włoszech. "Nawet to, że legalność się opłaca, nie wystarcza. Mamy dziesięciolecia złych tradycji i stulecia braku zaufania do państwa" - tłumaczył niedawno włoski minister pracy i polityki socjalnej Roberto Marroni.
Szarość wiecznie żywa
Szara strefa nigdy całkowicie nie zniknie! Według prof. Kosewskiego, ludzie naruszają często pewne wartości, usprawiedliwiając to całkiem drobnymi korzyściami. - Nawet gdyby stawkę podatku obniżyć do 1 proc., i tak znajdzie się grupa osób działających w szarej strefie - mówi. Autorzy nowozelandzkich badań doszli do wniosku, że gdyby podatków w ogóle nie było, a istniał tylko obowiązek rejestrowania działalności gospodarczej, szara strefa wynosiłaby w rozwiniętych gospodarkach 4,4 proc. PKB.
Nie znaczy to, że szarej strefy nie można znacznie ograniczyć. - Szara strefa to odruch obronny gospodarki, rezerwuar miejsc pracy, których nie ma w legalnej gospodarce. Nie należy jej niszczyć za wszelką cenę. Trzeba sprawić, by legalna gospodarka stała się bardziej atrakcyjna, czyli obniżyć koszty pracy i podatki - podpowiada prof. Witold Orłowski, szef zespołu doradców ekonomicznych prezydenta RP. W Rosji po wprowadzeniu trzynastoprocentowego podatku liniowego do kraju zaczęły powracać miliardy dolarów lokowane wcześniej m.in. na Cyprze (według statystyk, wyspa była... trzecim partnerem handlowym Rosji), a dochody budżetu z tytułu PIT wzrosły o 30 proc.!
Nasze Ministerstwo Finansów zdaje się podążać w przeciwnym kierunku niż Rosjanie. O obniżkach podatków nie słychać, w zamian serwuje się nam ustawę zwiększającą represyjne uprawnienia kontroli skarbowej. Ta droga wiedzie wprost do ukrainizacji naszej gospodarki - w ojczyźnie Kuczmy w szarej strefie powstaje 50 proc. PKB i 66 proc. dochodów osobistych...
Niewola państwa socjalnego |
---|
Leszek Balcerowicz prezes NBP Friedrich Schneider i Dominik H. Enste, dokonując niedawno przeglądu badań na temat ekspansji szarej strefy, określili ten proces jako "reakcję ludzi, którzy czują się przeciążeni przez państwo". Według ich obliczeń, szara strefa w latach 1960-1995 wzrosła w Szwecji z 2 proc. PKB do 16 proc., w Danii z 4,5 proc. PKB do 17,5 proc., w Norwegii z 1,5 proc. PKB do 18 proc., w Niemczech z 2 proc. PKB do 13,2 proc. Jedną z przyczyn tego zjawiska jest przymusowe urzędowe ograniczanie czasu pracy w oficjalnej gospodarce, niezgodne z preferencjami wielu ludzi, którzy wolą więcej pracować i więcej zarabiać. Za pomocą odgórnego skracania czasu pracy nie da się zwiększyć liczby zatrudnionych w legalnej gospodarce - pogląd, że może się to udać, został przez ekonomistów zdemaskowany jako absurd już w XIX wieku. Istnieje jednak inny, poważniejszy aspekt problemu, który umyka powszechnej uwadze. Otóż państwo, które wprowadza takie odgórne ograniczenia, narusza wolność jednostek i spycha wielu ludzi do gospodarczego podziemia. To złowrogie oblicze tzw. państwa socjalnego. |
Lek szamana |
---|
Robert Gwiazdowski ekspert Centrum im. Adama Smitha Na opakowaniach lekarstw producenci podają zazwyczaj nie tylko informacje o działaniu terapeutycznym tych środków, ale także o ich działaniu niepożądanym. Tak zwana szara strefa jest lekarstwem na bezrobocie, którego przyczyną są przepisy prawa pracy, prawa podatkowego i ubezpieczeń społecznych. Wywalczone przez związkowców przepisy prawa pracy powodują, że łatwiej wziąć rozwód niż zwolnić z pracy legalnie zatrudnioną sekretarkę. Przepisy prawa podatkowego i ubezpieczeń społecznych powodują, że legalnie zatrudniona sekretarka otrzymuje połowę tego, co jej pracodawca musi wydać na jej zatrudnienie nie tylko w postaci płacy netto, ale także podatku oraz składek ubezpieczeniowych. Praca na czarno jest lekarstwem na to zło, ale szkodzi uczciwej konkurencji. Powinniśmy zacząć zwalczać przyczyny choroby, a nie jej skutki, powinniśmy zatem walczyć z przyczynami bezrobocia, a nie z bezrobociem. Gdy nam się to uda, żadne lekarstwo szamana w postaci szarej strefy nie będzie już potrzebne, bo wyleczymy się z choroby. |
Czy szara strefa jest pożyteczna? | |
---|---|
TAK | NIE |
ZBIGNIEW NIEMCZYCKI biznesmen, prezes Polskiej Rady Biznesu Bezrobocie w Polsce jest tak duże, że szara strefa jest zjawiskiem korzystnym. Jest to wentyl bezpieczeństwa, który pozwala uniknąć eksplozji niezadowolenia Polaków. Zwalczanie szarej strefy zwiększyłoby liczbę ludzi pozbawionych pracy, odebrałoby rzeszy bezrobotnych środki do życia. | TERESA MOKRYSZ właścicielka firmy Mokate Szara strefa jest patologią. Z punktu widzenia interesów kraju nie powinno się jej tolerować. Tracimy na niej wszyscy - państwo, przedsiębiorcy, którzy zatrudniają wyłącznie w zgodzie z prawem. Tracą również sami zatrudnieni w szarej strefie - doraźnie rozwiązują problem pracy kosztem zmian systemowych i opieki socjalnej. |
JOANNA CHMIELEWSKA pisarka Każda osoba, która chce pracować, jest pożyteczna. To samo dotyczy każdego, kto płaci za czyjąś pracę. Szara strefa w obecnej sytuacji finansowej i gospodarczej państwa jest zjawiskiem nie do uniknięcia. To zjawisko ma pozytywny wpływ na życie osób, które nie mają innej możliwości utrzymania siebie i rodziny. | MARTA FOGLER posłanka PO Szara strefa negatywnie wpływa na budżet państwa. Kłopoty finansowe i brak pieniędzy na wypłaty zaległych pensji i podwyżek to w części efekt istnienia szarej strefy. Jest to zjawisko niekorzystne dla pracowników, ale i pracodawców, którzy nie chcą łamać prawa. Poza tym nikt nie powinien stać ponad prawem i unikać płacenia podatków. |
Więcej możesz przeczytać w 5/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.