Dlaczego Włochy nie płaczą po Giovannim Agnellim?
Wierność? Znam mężczyzn wiernych, którzy są okropnymi mężami, i niewiernych, który są w tej roli świetni - odpowiedział kiedyś amerykańskiemu dziennikarzowi. - Są mężczyźni, którzy rozmawiają o kobietach, i tacy, którzy rozmawiają z kobietami. Ja o kobietach nie rozmawiam - powiedział innemu. Jeździł po całym świecie. Kiedyś zapakował swoją kompanię do odrzutowca, mówiąc: "Lecimy do Afryki". Gdy wylądowali na Saharze, wychylił się z samolotu i stwierdził: "Za gorąco tu. Wracamy". I wieczorem byli w St. Moritz. "Ostatni prawdziwy monarcha Włoch" - nazwała niegdyś Giovanniego Agnellego, Gianniego, telewizja CNN.
Kiepski menedżer modernizuje Italię
Mówił "ty" większości władców świata. Stały przed nim otworem wszystkie dwory i... siedziby rewolucyjnych rządów. W latach 60. zapragnął, by fiatami jeździli Rosjanie i Polacy, choć zarobek z tego był względny. Przed wyjazdem do Rzymu Fidel Castro zgodził się spotkać wyłącznie z papieżem i Giannim Agnellim.
Henry'ego Kissingera przekonał o wyższości piłki nożnej nad futbolem amerykańskim. Pewnego dnia przez nikogo nie zatrzymywany fiat croma wjechał pod trybunę honorową stadionu w Turynie. Prowadził Agnelli, obok niego siedział Gorbaczow. Agnelli pasjonował się sportem jak nastolatek z przedmieścia. Za dobrych czasów nie było tygodnia, by nie asystował w meczu Juventusu. Z bliska uczestniczył w próbach swojego ferrari na wyścigach Formuły 1.
Jego życie nie było jednak pasmem zabaw i radości. Dwa lata temu z wiaduktu na autostradzie skoczył w przepaść jego jedyny syn Edoardo. Był skłócony z ojcem, nie interesowała go fabryka, lecz ludzie, kultura i etnografia. Wcześniej na rzadką formę raka jamy brzusznej zmarł Giovanni Alberto, bratanek Gianniego, który miał go zastąpić na czele Fiata.
Trudno przecenić zasługi Agnellego dla Włoch. Z rodzinnej fabryki uczynił jeden z największych holdingów na świecie. Jeśli Italia z ubogiego kraju rolniczego przekształciła się w jedno z największych mocarstw przemysłowych globu, stało się to w dużej mierze dzięki niemu. Tymczasem menedżerem był... fatalnym. Miał 14 lat, kiedy po tragicznej śmierci ojca został przez dziadka, założyciela Fiata, wyznaczony na spadkobiercę. W zarządzie koncernu zasiadał od roku 1946, choć jego prezesem został dopiero 20 lat później. Nie minęło kolejnych 10 lat, a Fiat znalazł się na krawędzi bankructwa. Trzeba było kapitału Muammara Kaddafiego, by uratować firmę. Postawiono warunek - Gianni musi oddać kierownictwo koncernu menedżerowi spoza rodziny. Kiedy po 20 latach rządów Cesarego Romitiego Agnelli nie dopuścił, by na czele przedsiębiorstwa stanął jego młodszy brat Umberto, dla Fiata znów rozpoczął się okres niepowodzeń. Dzisiaj firma stoi na skraju bankructwa i najprawdopodobniej w przyszłym roku jej sektor samochodowy stanie się własnością General Motors.
Na początku lat 90. wydał 3 mld dolarów na nic niewartą, zadłużoną FSM. Kiedy niedługo potem polski rząd nadał niewiarygodne przywileje Daewoo, zapytałem go po spotkaniu z Aleksandrem Kwaśniewskim: "Zbeształ pan prezydenta?". "A za co?" - odpowiedział z uśmiechem.
Euforia na giełdzie
Miał kłopoty ze zdrowiem od 1943 r., gdy jako oficer kawalerii został ranny na froncie rosyjskim w nogę, którą łamał później raz po raz. W latach 80. pojawiły się problemy z sercem, bypassy, 10 lat później choroba arterii... Zmarł sześć tygodni przed 82. urodzinami na raka prostaty. Zapadł na nowotwór prawdopodobnie na początku 2002 r. Mimo interwencji najlepszych amerykańskich specjalistów postępów choroby nie udało się powstrzymać. 23 stycznia wieczorem żona Marella wezwała do rodzinnej willi Frescot na przedmieściu Turynu arcybiskupa tego miasta, kardynała Severina Poletto, by udzielił mężowi ostatniego namaszczenia. Agnelli był jeszcze przytomny. Wkrótce potem zapadł w śpiączkę. Zmarł nazajutrz o 8. rano.
Gdy Gianni otrzymywał namaszczenie, w domu jego brata Umberto 70 członków rodziny zbierało się na uroczystej kolacji, przygotowującej walne zgromadzenie Giovanni Agnelli s.p.a., najważniejszej spośród rodzinnych spółek, tej, która zawiaduje wszystkimi innymi. Godzinę po zgonie Gianniego zebrali się w historycznej siedzibie Fiata i przekazali zarząd koncernu cierpliwemu Umberto, skądinąd znakomitemu finansiście. Wyznaczony przez Gianniego na jego następcę 26-letni Jaki Elkann będzie musiał poczekać.
Na wieść o śmierci Gianniego i awansie Umberto mediolańska giełda zareagowała euforycznie. Wartość akcji Fiata wzrosła o 6 proc. Giełda nie zna sentymentów, giełda liczy na to, że Umberto odda samochody Amerykanom. Gianni chciał jeszcze o nie walczyć, ale przegrał.
Więcej możesz przeczytać w 5/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.