Bodajże w "Rzeczpospolitej" zwrócono uwagę na niekonsekwencję naszych eurosceptyków. Bojąc się Europy, twierdzą, że integracja grozi pozbawieniem nas cnót, zalet, wartości.
Nie cenią ich zatem zbyt wysoko, bo w przeciwnym razie skorzystaliby z wejścia do wspólnoty europejskiej, aby podbić zmurszały kontynent naszą tężyzną, naszymi ideałami i tradycją. Mam nawet odpowiednie hasło: "Wczoraj przedmurze - jutro podwórze". I będę z nim biegał, jeśli się wkurzę.
O naszej specyfice w eurolandzie mówi się jakoś mało. Na razie pojawił się tam pomysł, aby Unia Europejska miała dwóch równych przywódców - prezydenta komisji i szefa rady. Ponieważ pomysł zgłosiły Niemcy i Francja, domyślamy się, kto zostanie tymi konsulami. Oby tylko wskutek przepychanek nie wynajęto na te stanowiska w drodze przetargu jakiegoś ruskiego orła z dwiema głowami. Wyobraźmy sobie jednak, że już tam jesteśmy i możemy decydować. Optymalnie byłoby obsadzić te stanowiska braćmi Kaczyńskimi. Ale kto się na to zgodzi? Tym bardziej że Lech i Jarosław Kaczyńscy nie są już najsłynniejszymi bliźniakami nowoczesnej Europy. Pewna mieszkanka byłej Jugosławii powiła dwójkę dzieci, które - jak dowiodły testy DNA - miały różnych ojców. Zapewne więc jeden potomek jest Serbem, drugi Chorwatem. Dzięki Bogu, że maleństwa nie zagryzły się w czasie ciąży.
Niektórzy twierdzą, że taki cud nie jest możliwy, a przecież nawet u nas mamy dowód, że z łona jednej partii mogą się wykluć dwaj potomkowie o odmiennych preferencjach - jeden poczęty z ZMS na Smolnej, drugi z SZSP na Ordynackiej. Jak premier lata F-16, prezydent leci do Waszyngtonu. Premier przebiera się za górala, prezydent powinien za kowboja. Jednemu bliżej do Lwa z cygarem, drugiemu do Adama z dyktafonem. Jak jeden opanuje okienko w "Wiadomościach", to drugi zaraz pojawia się w "Panoramie". Tylko jak to się skończy? Bądźmy realistami. O dwóch równorzędnych posadach w Europie trudno marzyć. Jeśli więc pan prezydent dostanie stanowisko szefa NATO, co zostanie drugiemu? Chyba najwyżej przewodnictwo V Międzynarodówki.
Takie czasy, że jedynie żarty mogą być u nas jednojajowe.
Marcin Wolski
O naszej specyfice w eurolandzie mówi się jakoś mało. Na razie pojawił się tam pomysł, aby Unia Europejska miała dwóch równych przywódców - prezydenta komisji i szefa rady. Ponieważ pomysł zgłosiły Niemcy i Francja, domyślamy się, kto zostanie tymi konsulami. Oby tylko wskutek przepychanek nie wynajęto na te stanowiska w drodze przetargu jakiegoś ruskiego orła z dwiema głowami. Wyobraźmy sobie jednak, że już tam jesteśmy i możemy decydować. Optymalnie byłoby obsadzić te stanowiska braćmi Kaczyńskimi. Ale kto się na to zgodzi? Tym bardziej że Lech i Jarosław Kaczyńscy nie są już najsłynniejszymi bliźniakami nowoczesnej Europy. Pewna mieszkanka byłej Jugosławii powiła dwójkę dzieci, które - jak dowiodły testy DNA - miały różnych ojców. Zapewne więc jeden potomek jest Serbem, drugi Chorwatem. Dzięki Bogu, że maleństwa nie zagryzły się w czasie ciąży.
Niektórzy twierdzą, że taki cud nie jest możliwy, a przecież nawet u nas mamy dowód, że z łona jednej partii mogą się wykluć dwaj potomkowie o odmiennych preferencjach - jeden poczęty z ZMS na Smolnej, drugi z SZSP na Ordynackiej. Jak premier lata F-16, prezydent leci do Waszyngtonu. Premier przebiera się za górala, prezydent powinien za kowboja. Jednemu bliżej do Lwa z cygarem, drugiemu do Adama z dyktafonem. Jak jeden opanuje okienko w "Wiadomościach", to drugi zaraz pojawia się w "Panoramie". Tylko jak to się skończy? Bądźmy realistami. O dwóch równorzędnych posadach w Europie trudno marzyć. Jeśli więc pan prezydent dostanie stanowisko szefa NATO, co zostanie drugiemu? Chyba najwyżej przewodnictwo V Międzynarodówki.
Takie czasy, że jedynie żarty mogą być u nas jednojajowe.
Marcin Wolski
Więcej możesz przeczytać w 5/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.