Rządowi anarchiści
Pozwolę sobie na komentarz w związku z artykułem Rafała Ziemkiewicza "Rządowi anarchiści" (nr 2). Chodzi mi o problem finansowania "bezpłatnej" służby zdrowia oraz recepty na poprawę jej sytuacji za pomocą zwiększenia dotacji z budżetu państwa. Polski parlament, zapewniając sobie poczucie dobrze spełnionego obowiązku, zrealizował właśnie ten postulat, w rzeczywistości zwiększając obciążenia podatkowe. Tymczasem z dużym prawdopodobieństwem można przewidzieć, że sytuacja w najmniejszym stopniu się nie poprawi. Dlaczego? Lat temu bodaj 10 Oficyna Liberałów i Uniwersytet Gdański wydały "Filozofię liberalizmu". Znalazł się w niej m.in. tekst szwedzkiego autora Bo Sillena, rozprawiający się, mówiąc oględnie, z mitem szwedzkiego państwa dobrobytu. W szwedzką służbę zdrowia pompowano potężne środki budżetowe, a mimo to jej funkcjonowanie przejawiało symptomy patologii. Rosły kolejki oczekujących na podstawowe zabiegi, system był niewydolny i - co więcej - nie przejawiał żadnych tendencji do poprawy, mimo że ciągle próbowano go ulepszać, zwiększając - oczywiście - poziom finansowania z budżetu. Autor wspomnianego tekstu podkreślał, że szwedzką służbę zdrowia zorganizowano na zasadach nie mających nic wspólnego z wolnym rynkiem. Sytuacja polskiej służby zdrowia jest podobna. Jedyną receptą na jej naprawę wydaje się - obok prywatyzacji placówek leczniczych - takie zorganizowanie systemu finansowania opieki zdrowotnej, które umożliwi urealnienie popytu na usługi medyczne.
PIOTR ROMANIUK
Czeska szkoła
Autor artykułu "Czeska szkoła" (nr 1) pyta między innymi: "Jakiż polski reżyser może się równać z Milosem Formanem, jedną z najważniejszych i najbardziej wpływowych postaci Hollywood?". Już odpowiadam - na przykład Roman Polański. 2 stycznia 2003 r. w "Teleexpresie" podano, że amerykańskie media uznały, iż "Pianista" przedstawia pełniejszy i lepszy obraz Holocaustu niż "Lista Schindlera". "Jaki polski pisarz współczesny jest czytany na całym świecie tak jak Milan Kundera?". Na pewno Stanisław Lem (jego książki przetłumaczono na wiele języków) i Andrzej Sapkowski (którym ponoć zaczytują się Czesi). Książka Lema "Solaris" ma nawet być sfilmowana w Hollywood. "Który polski fotografik ma taką pozycję jak Jan Saudek?". Bardzo proszę: Adam Bujak, laureat ponad sześćdziesięciu prestiżowych nagród krajowych i zagranicznych, członek m.in. The British Royal Photographic Society.
Autor "Czeskiej szkoły" twierdzi również, iż "pozycję naszych południowych sąsiadów wzmacniają znane na całym świecie modelki (...)". Phi! Oni mają modelki, a my Arkadiusa, u którego ubierają się światowe gwiazdy. Nie da się zaprzeczyć, że jest pewna różnica między kreatorem a manekinami. Autor dowodzi dalej: "Także czescy sportowcy stali się światowymi idolami (...)". Europejska i światowa sława Korzeniowskiego, Skolimowskiej, Fibaka, Michalczewskiego, Salety, Małysza, Fijasa, Fortuny, Bońka, Czerkawskiego chyba u nikogo nie budzi wątpliwości. Powyższe przykłady są tylko konkretnymi odpowiedziami na konkretne fragmenty tekstu. Istnieje całe mnóstwo nazwisk polskich znakomitości, znanych i cenionych na Zachodzie. Swego nie znacie...
MAREK OPACH
Chłop ze złotym zębem
Lektura artykułu "Chłop ze złotym zębem" (nr 1) skłoniła mnie do zabrania głosu na temat promocji Polski i jej kultury za granicami kraju. Od 21 lat mieszkam w Niemczech, gdzie nasz kraj wielu kojarzy się głównie z polnische Wirtschaft. Pod koniec października 2002 r., po dziesięciu latach, doczekałam się występów "Mazowsza". Moja radość była wielka. Uznałam, że ten wspaniały zespół zasługuje na pokazanie Niemcom. Pełna entuzjazmu udałam się do odległego o 80 km Oberhausen w towarzystwie dwóch niemieckich znajomych. Punktualnie o godzinie 20 miejsce przed sceną zajęła orkiestra, bez jednego słowa światło zgasło i rozpoczął się występ. Po prawie godzinie światło się zapaliło, pozwalając się domyślić przerwy, potem była jeszcze godzina tańca i śpiewów, znowu światło, orkiestra bez słowa wyszła i to był koniec przedstawienia. Zespół tańczył i śpiewał pięknie, ale mój zachwyt od pierwszej chwili przyćmiło zażenowanie. Jeśli tak promujemy za granicą naszą kulturę, to trudno się dziwić mizernym efektom. Moim zdaniem, takie potraktowanie publiczności byłoby niedopuszczalne nawet przez lokalny zespół w remizie strażackiej na zapadłej prowincji. Jak to jest możliwe? Czy nie stać nas na parę prezenterów, którzy w obu językach przedstawiliby historię słynnego zespołu, przybliżyli nie znającej języka polskiego części widzów teksty piosenek, wyjaśnili z jakich regionów pochodzą tańce itp.? Chętnie też kupiłabym kasetę wideo, ale - niestety - nie było.
HANNA LIPIŃSKA
Niemcy
Rzeczpospolita Góralska
Sławomir Sieradzki należy do licznej (i rosnącej) rzeszy rozkochanych w góralszczyźnie ("Rzeczpospolita Góralska", nr 1). Do spostrzeżeń autora chciałbym dodać kilka swoich, pod Giewontem mieszkam od 1982 r. Przed 1989 r., gdy "wybory" były bojkotowane, w Zakopanem i na Podhalu odsetek biorących udział w tym przedstawieniu był większy niż w innych regionach Polski. Powodem udziału w wyborach był strach przed władzą, która na przykład mogła nie dać paszportu. Kolejny problem to Goralenvolk. Przez wiele lat mówiono, że do organizacji Wacława Krzeptowskiego wstępowali nieliczni. Według najnowszych badań szacuje się, że do Goralenvolk należało 80 proc. górali. Później większość wystąpiła. Zgadzam się natomiast z tym, że górale są przedsiębiorczy i potrafią dochodzić po sporych majątków.
SŁAWOMIR JANKOWSKI
Aby odkłamać historię
Porozumienie Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie wyraża zdecydowany sprzeciw wobec przygotowywanego przez senatorów SLD projektu likwidacji Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, będącej jednym z trzech pionów Instytutu Pamięci Narodowej.(...)
Likwidacja pionu śledczego uniemożliwiłaby dokończenie dochodzeń prokuratorskich ważnych zarówno z punktu widzenia historycznego, jak i politycznego. Nie można byłoby wszczynać kolejnych postępowań mających na celu odkłamanie najnowszych dziejów Polski. Rozumiemy, że byłoby to wygodne dla członków partii, których ideowi poprzednicy dokonywali zbrodni na narodzie polskim. Dziwią nas jednak buta i cynizm wicemarszałka Jarzembowskiego, odrzucającego oczywiste polityczne przesłanki tego projektu i zasłaniającego się potrzebą "racjonalizacji" poczynań IPN. Szkoda, że nie stać go na działanie z otwartą przyłbicą.
Mamy nadzieję, że projekt senatorów SLD zostanie oprotestowany przez wszystkie ugrupowania polityczne, związki kombatanckie i środowiska społeczne, dla których liczy się rzetelne wyjaśnianie trudnych spraw z naszej powikłanej historii po 1939 r.
JERZY BUKOWSKI
rzecznik Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie
Pozwolę sobie na komentarz w związku z artykułem Rafała Ziemkiewicza "Rządowi anarchiści" (nr 2). Chodzi mi o problem finansowania "bezpłatnej" służby zdrowia oraz recepty na poprawę jej sytuacji za pomocą zwiększenia dotacji z budżetu państwa. Polski parlament, zapewniając sobie poczucie dobrze spełnionego obowiązku, zrealizował właśnie ten postulat, w rzeczywistości zwiększając obciążenia podatkowe. Tymczasem z dużym prawdopodobieństwem można przewidzieć, że sytuacja w najmniejszym stopniu się nie poprawi. Dlaczego? Lat temu bodaj 10 Oficyna Liberałów i Uniwersytet Gdański wydały "Filozofię liberalizmu". Znalazł się w niej m.in. tekst szwedzkiego autora Bo Sillena, rozprawiający się, mówiąc oględnie, z mitem szwedzkiego państwa dobrobytu. W szwedzką służbę zdrowia pompowano potężne środki budżetowe, a mimo to jej funkcjonowanie przejawiało symptomy patologii. Rosły kolejki oczekujących na podstawowe zabiegi, system był niewydolny i - co więcej - nie przejawiał żadnych tendencji do poprawy, mimo że ciągle próbowano go ulepszać, zwiększając - oczywiście - poziom finansowania z budżetu. Autor wspomnianego tekstu podkreślał, że szwedzką służbę zdrowia zorganizowano na zasadach nie mających nic wspólnego z wolnym rynkiem. Sytuacja polskiej służby zdrowia jest podobna. Jedyną receptą na jej naprawę wydaje się - obok prywatyzacji placówek leczniczych - takie zorganizowanie systemu finansowania opieki zdrowotnej, które umożliwi urealnienie popytu na usługi medyczne.
PIOTR ROMANIUK
Czeska szkoła
Autor artykułu "Czeska szkoła" (nr 1) pyta między innymi: "Jakiż polski reżyser może się równać z Milosem Formanem, jedną z najważniejszych i najbardziej wpływowych postaci Hollywood?". Już odpowiadam - na przykład Roman Polański. 2 stycznia 2003 r. w "Teleexpresie" podano, że amerykańskie media uznały, iż "Pianista" przedstawia pełniejszy i lepszy obraz Holocaustu niż "Lista Schindlera". "Jaki polski pisarz współczesny jest czytany na całym świecie tak jak Milan Kundera?". Na pewno Stanisław Lem (jego książki przetłumaczono na wiele języków) i Andrzej Sapkowski (którym ponoć zaczytują się Czesi). Książka Lema "Solaris" ma nawet być sfilmowana w Hollywood. "Który polski fotografik ma taką pozycję jak Jan Saudek?". Bardzo proszę: Adam Bujak, laureat ponad sześćdziesięciu prestiżowych nagród krajowych i zagranicznych, członek m.in. The British Royal Photographic Society.
Autor "Czeskiej szkoły" twierdzi również, iż "pozycję naszych południowych sąsiadów wzmacniają znane na całym świecie modelki (...)". Phi! Oni mają modelki, a my Arkadiusa, u którego ubierają się światowe gwiazdy. Nie da się zaprzeczyć, że jest pewna różnica między kreatorem a manekinami. Autor dowodzi dalej: "Także czescy sportowcy stali się światowymi idolami (...)". Europejska i światowa sława Korzeniowskiego, Skolimowskiej, Fibaka, Michalczewskiego, Salety, Małysza, Fijasa, Fortuny, Bońka, Czerkawskiego chyba u nikogo nie budzi wątpliwości. Powyższe przykłady są tylko konkretnymi odpowiedziami na konkretne fragmenty tekstu. Istnieje całe mnóstwo nazwisk polskich znakomitości, znanych i cenionych na Zachodzie. Swego nie znacie...
MAREK OPACH
Chłop ze złotym zębem
Lektura artykułu "Chłop ze złotym zębem" (nr 1) skłoniła mnie do zabrania głosu na temat promocji Polski i jej kultury za granicami kraju. Od 21 lat mieszkam w Niemczech, gdzie nasz kraj wielu kojarzy się głównie z polnische Wirtschaft. Pod koniec października 2002 r., po dziesięciu latach, doczekałam się występów "Mazowsza". Moja radość była wielka. Uznałam, że ten wspaniały zespół zasługuje na pokazanie Niemcom. Pełna entuzjazmu udałam się do odległego o 80 km Oberhausen w towarzystwie dwóch niemieckich znajomych. Punktualnie o godzinie 20 miejsce przed sceną zajęła orkiestra, bez jednego słowa światło zgasło i rozpoczął się występ. Po prawie godzinie światło się zapaliło, pozwalając się domyślić przerwy, potem była jeszcze godzina tańca i śpiewów, znowu światło, orkiestra bez słowa wyszła i to był koniec przedstawienia. Zespół tańczył i śpiewał pięknie, ale mój zachwyt od pierwszej chwili przyćmiło zażenowanie. Jeśli tak promujemy za granicą naszą kulturę, to trudno się dziwić mizernym efektom. Moim zdaniem, takie potraktowanie publiczności byłoby niedopuszczalne nawet przez lokalny zespół w remizie strażackiej na zapadłej prowincji. Jak to jest możliwe? Czy nie stać nas na parę prezenterów, którzy w obu językach przedstawiliby historię słynnego zespołu, przybliżyli nie znającej języka polskiego części widzów teksty piosenek, wyjaśnili z jakich regionów pochodzą tańce itp.? Chętnie też kupiłabym kasetę wideo, ale - niestety - nie było.
HANNA LIPIŃSKA
Niemcy
Rzeczpospolita Góralska
Sławomir Sieradzki należy do licznej (i rosnącej) rzeszy rozkochanych w góralszczyźnie ("Rzeczpospolita Góralska", nr 1). Do spostrzeżeń autora chciałbym dodać kilka swoich, pod Giewontem mieszkam od 1982 r. Przed 1989 r., gdy "wybory" były bojkotowane, w Zakopanem i na Podhalu odsetek biorących udział w tym przedstawieniu był większy niż w innych regionach Polski. Powodem udziału w wyborach był strach przed władzą, która na przykład mogła nie dać paszportu. Kolejny problem to Goralenvolk. Przez wiele lat mówiono, że do organizacji Wacława Krzeptowskiego wstępowali nieliczni. Według najnowszych badań szacuje się, że do Goralenvolk należało 80 proc. górali. Później większość wystąpiła. Zgadzam się natomiast z tym, że górale są przedsiębiorczy i potrafią dochodzić po sporych majątków.
SŁAWOMIR JANKOWSKI
Aby odkłamać historię
Porozumienie Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie wyraża zdecydowany sprzeciw wobec przygotowywanego przez senatorów SLD projektu likwidacji Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, będącej jednym z trzech pionów Instytutu Pamięci Narodowej.(...)
Likwidacja pionu śledczego uniemożliwiłaby dokończenie dochodzeń prokuratorskich ważnych zarówno z punktu widzenia historycznego, jak i politycznego. Nie można byłoby wszczynać kolejnych postępowań mających na celu odkłamanie najnowszych dziejów Polski. Rozumiemy, że byłoby to wygodne dla członków partii, których ideowi poprzednicy dokonywali zbrodni na narodzie polskim. Dziwią nas jednak buta i cynizm wicemarszałka Jarzembowskiego, odrzucającego oczywiste polityczne przesłanki tego projektu i zasłaniającego się potrzebą "racjonalizacji" poczynań IPN. Szkoda, że nie stać go na działanie z otwartą przyłbicą.
Mamy nadzieję, że projekt senatorów SLD zostanie oprotestowany przez wszystkie ugrupowania polityczne, związki kombatanckie i środowiska społeczne, dla których liczy się rzetelne wyjaśnianie trudnych spraw z naszej powikłanej historii po 1939 r.
JERZY BUKOWSKI
rzecznik Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie
Więcej możesz przeczytać w 5/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.