Książki
Mariusz Cieślik
Autobiografia Monty Pythona
Python z innej beczki
A teraz coś z zupełnie innej beczki. Ci, którzy nie wiedzą, dlaczego użyłem tego sformułowania w tekście na temat Monty Pythona, mogą przerwać czytanie. Książka, o której mowa poniżej, nie jest dla nich. A zatem teraz coś z zupełnie innej beczki, bo zazwyczaj w tym miejscu piszę o tekstach literackich, które mogą stać się ważnymi zjawiskami współczesnej kultury. Tak jak przełomowym zjawiskiem dla kultury drugiej połowy XX w. stał się „Latający cyrk Monty Pythona”. Wywrócił bowiem do góry nogami to, co wcześniej myślano na temat komedii. Może nawet mniej istotne jest, czy skecze Pythonów wciąż śmieszą, choć niektóre, np. „Martwa papuga”, po 40 latach od premiery doskonale się bronią. Przynajmniej zdaniem milionów wielbicieli dowcipu Cleese’a i spółki. Zresztą dowodem, jak bardzo trupa jest wciąż uwielbiana, niech będzie to, że kilkanaście tysięcy biletów na ich występ w Londynie w 2013 r. rozeszło się w 40 sekund. Najważniejszy był jednak realizowany dla BBC w latach 1969–1974 program telewizyjny (a jako jego kontynuacje można traktować filmy fabularne „Żywot Briana”, „Sens życia” oraz „Monty Python i święty Graal”). Nikt wcześniej nie miał w sobie tyle dezynwoltury, by jak Monty Python rezygnować z puent dowcipów, odwoływać się do absurdalnych skojarzeń, łączyć skecze na zasadzie strumienia świadomości i to do tego np. w formie odjechanych animacji. Do tego wszystkiego angielscy komicy nie uznawali tabu i robili skecze na każdy temat, np. o śmierci czy religii. Dziś do inspiracji Pythonami przyznają się zarówno największe gwiazdy satyry anglosaskiej, jak i polskiej. A tego, skąd się wzięli, kim są, jakie są korzenie ich poczucia humoru, jak wyglądało ich życie przed realizacją „Latającego cyrku…”, po realizacji i w jej trakcie, można się dowiedzieć z pięknie wydanej, świetnie przetłumaczonej i momentami bardzo dowcipnej „Autobiografii”.
„Monty Python. Autobiografia według Monty Pythona”, WYDAWNICTWO POZNAŃSKIE
1. „Grey. Pięćdziesiąt twarzy Greya oczami Christiana”
E.L. James
SONIA DRAGA
2. „Pochłaniacz”
Katarzyna Bonda
MUZA
3. „Uległość”
Michel Houellebecq
W.A.B
4. „Co nas nie zabije”
David Lagercrantz
CZARNA OWCA
5. „Arena szczurów”
Marek Krajewski
ZNAK
6. „Zniszcz ten dziennik. Wszędzie”
Keri Smith
K.E. LIBER
7. „Tajemny ogród. Rysuj, koloruj, przeżywaj przygody”
Johanna Basford
NASZA KSIĘGARNIA
8. „Wilk”
Marek Hłasko
ISKRY
9. „Jarosław. Tajemnice Kaczyńskiego”
Michał Krzymowski
RINGIER AXEL SPRINGER
10. „Bałagan. Przewodnik po wypadkach i błędach”
Keri Smith
K.E. LIBER
Dane pochodzą z salonów sieci EMPIK
Śladami Inki
KOMUNISTYCZNA PROPAGANDA NAZYWA- ŁA INKĘ I JEJ TOWARZYSZY BRONI z oddziału Łupaszki bandytami. Wielu z nich zostało zamordowanych przez bezpiekę. Po latach to im historia przyznała rację, mówi się o nich jako o żołnierzach wyklętych. Inka, czyli Danuta Siedzikówna, nie dożyła 18. urodzin, skazano ją na śmierć, wyrok wykonano w gdańskim więzieniu. Mimo tortur dziewczyna nikogo nie wydała. I o tym niezwykłym przypadku bohaterstwa opowiada książka Luizy Łuniewskiej „Szukając Inki”. Autorka wykonała ogromną pracę, żeby z okruchów informacji stworzyć portret dziewczyny, która wszystko poświęciła dla Polski.
Luiza Łuniewska „Szukając inki. życie i śmierć danki siedzikówny”, THE FACTO
Parnicki egzotyczny
Zbieg okoliczności sprawił, że w ciągu kilkunastu dni ukazuje się kolejny, obok „Wilka” Marka Hłaski, odnaleziony debiut klasyka literatury polskiej XX w.
Pierwsza książka autora eksperymentalnych powieści historycznych w niczym nie przypomina jego późniejszych dzieł, takich jak „Srebrne orły” czy „Tylko Beatrycze”. Sam pisarz określił tę powieść mianem egzotyczno-sensacyjnej. Czyta się dobrze, ale traktować rzecz należy w kategoriach ciekawostki.
Teodor Parnicki „Trzy minuty po trzeciej”, NOIR SUR BLANC
Muzyka
Piotr Metz
Nie bądź taki Beatles
1. „Migracje”
Mela Koteluk
POMATON/WARNER
2. „Bumerang”
Kortez
JAZZ BOY/ OLESIEJUK
3. „Rattle That Lock“
David Gilmour
SONY
4. „Drugie pół”
Zakopower
KAYAX/WARNER
5. „Hiraeth”
Lion Shepherd
MJM/OLESIEJUK
6. „Honeymoon”
Lana Del Rey
UNIVERSAL
7. „The Book of Souls”
Iron Maiden
WARNER
8. „Love, Fear and the Time Machine”
Riverside
MYSTIC
9. „Zapomnij mi”
Sarsa
IZABELIN/UNIVERSAL
10. „Atramentowa”
Stanisława Celińska
Polskie Radio / 0lesiejuk
Odświeżanie kolejnych pozycji z katalogu eks-Beatlesa to nie tylko przyjemność dla kolekcjonerów, bo w końcu dostajemy w nowych edycjach nagrania wcześniej nieznane, ale też dobra okazja, by spojrzeć świeżym okiem na starsze płyty. Oba wznowione albumy Paula McCartneya, pozycje mocno osadzone muzycznie w brzmieniach lat 80. XX w., ładnie się zestarzały. A „Tug of War” okazuje się jednym z największych osiągnięć w solowej karierze artysty. Nieco cukierkowe duety z Michaelem Jacksonem i Steviem Wonderem słuchane we współczesnym remiksie („Girl is Mine”) albo w kontekście mniej znanych funkowych nagrań („Ebony and Ivory”) nabierają nowego wyrazu. Czuć tu rękę znakomicie rozumiejącego się z McCartneyem producenta Beatlesów George’a Martina. A dodatkowego znaczenia dodaje tym nagraniom to, że część utworów rejestrowano niedługo po śmierci Johna Lennona. Wieczne porównania z twórczością macierzystegozespołu nie mają tu sensu, warto raczej zwrócić uwagę na to, jak sprawnie muzyk porusza się między różnymi gatunkami. Jak zmaga się z własną przeszłością i szuka swojej drogi, tworząc udane dzieła w różnych stylistykach.
Wesołe Rycerzyki
KRAKOWSKI ZESPÓŁ TO JEDEN Z NAJCIEKAWSZYCH WYKONAWCÓW NOWEJ FALI POLSKIEGO POPU. Oprócz wpadających w ucho melodii wyróżniają ich teksty napisane przez wokalistkę, poruszającą się swobodnie zarówno w polszczyźnie, jak i w angielskim. Ba, na potrzeby niektórych piosenek ewidentnie wymyśliła od zera jakiś język, którego reguły być może poznamy w przyszłości. W pozornie prostych aranżach też sporo się dzieje. Zapomniane hasło „Zaśpiewajmy coś wesołego” wyraźnie znalazło swoich wykonawców. I świetnie.
Pod prąd
KURT VILE JEST ŚPIEWAJĄCYM AUTOREM PIOSENEK. Debiutował jako nastolatek pod koniec lat 90. Na swojej szóstej płycie nie proponuje żadnych rewolucji, ale znakomite opanowanie rzemiosła i ogromne doświadczenie sprawia, że jego piosenki tylko z pozoru wydają się proste. Bronią się nie tylko teksty, ale i muzyka wyraźnie inspirowana zespołem Steely Dan. To najlepszy album, jaki nagrał, choć teoretycznie zupełnie pod prąd współczesnym trendom.
Rycerzyki „Rycerzyki”, STAJNIA SOBIESKI
Filmy
Krzysztof Kwiatkowski
Dybuk na weselu
Z trudem myśli się o nim nie „najnowszy”, ale „ostatni” film Marcina Wrony. Na ekrany kin wchodzi „Demon” zrealizowany przez tragicznie zmarłego reżysera. Zawsze szukał skrajnych doświadczeń, chciał dotykać granic, stawiać siebie w ekstremalnych sytuacjach. Tą intensywnością karmił też swoje kino. Zmuszał bohaterów do podejmowania najtrudniejszych decyzji, zderzania się ze śmiercią, namiętnością, przemocą. Tak jest też w „Demonie”. Młody Anglik o polskich korzeniach przyjeżdża na nadwiślańską prowincję do narzeczonej. Biorą ślub w jej rodzinnej miejscowości. Ale w ogrodzie domu, w którym mają zamieszkać, bohater trafia na ludzkie kości. W czasie wesela zaczynają się dziać z nim dziwne rzeczy. „Wspólnota nie istnieje bez pamięci” – wznosi toast stary Żyd.Wrona połączył dwa głęboko zakorzenione w kulturze motywy: wesela i dybuka. Pokazał pełną tajemnic wieś, w której triadę tworzą ksiądz, lekarz i biznesmen. Gdzie żyje się na pokaz, choć wszyscy wszystko o sobie wiedzą. Wreszcie, gdzie wspólnotę silniej niż pamięć łączy próba zapomnienia. Bo tak jest wygodniej. Wiadomo, jakie dzisiaj są media, zaraz przyjadą „węszyć skandal, gdzie go nie ma”. Wrona dotknął tematu kontaktów polsko-żydowskich. Odwołał się do mitu Polin, wspólnego życia obok siebie ludzi różnych wyznań. Dopóki sąsiedzi nagle nie zniknęli. „Cały ten nasz piękny kraj jest na trupach zbudowany” – mówi
Każdy ma swojego demona
przedsiębiorca. Ktoś inny wspomni, że dziadek był człowiekiem najczystszej wody, ale „czasem czysta woda trafia do brudnej kałuży”. „Demon” jest także zapisem dzisiejszych obyczajów. Czasów przejściowych, kiedy już wiadomo, że pewnych rzeczy nie wypada, beneficjenci transformacji już się dorobili, teraz próbują awansować kulturowo. Uczą się angielskiego i wbijają w garnitury, wydają córki za obcokrajowców. Ale nic nie poradzą, że ich serce bije w rytmie disco polo. W oparach wódki, bo nikt nie ma tu „problemu”, ale każdy ma kolegę, który ma. Marcin Wrona zostawił na ekranie mocny obraz Polski. Filmy o kryzysie męskości, zmieniającej się mentalności, próbie zachowania czystości w brudnym otoczeniu. Czasami taka próba okazuje się niezwykle trudna.
„Demon”, reż. Marcin Wrona, KINO ŚWIAT
przeczytaj recenzję w Magazynie FILM
1. „Marsjanin”
reż. Ridley Scott
IMPERIAL-CINEPIX
przeczytaj recenzję w Magazynie FILM
2. „Chemia”
reż. Bartek Prokopowicz
VUE
przeczytaj recenzję w Magazynie FILM
3. „Everest”
reż. Baltasar Kormákur
UIP
4. „Praktykant”
reż. Nancy Meyers
WARNER
5. „Król życia”
reż. Jerzy Zieliński
NEXT FILM
przeczytaj recenzję w Magazynie FILM
6. „Sicario”
reż. Denis Villeneuve
MONOLITH
przeczytaj recenzję w Magazynie FILM
7. „Hugo i łowcy duchów”
reż. Tobi Baumann
KINO ŚWIAT
8. „Więzień labiryntu: próby ognia”
reż. Wes Ball
IMPERIAL-CINEPIX
9. „Panie Dulskie”
reż. Filip Bajon
KINO ŚWIAT
przeczytaj recenzję w Magazynie FILM
10. „Karbala”
reż. Krzysztof Łukaszewicz
NEXT FILM
przeczytaj recenzję w Magazynie FILM
Dane według statystyk multikina dotyczą okresu 02.10-04.10.2015
Sanatorium pod koloratką
Takie ośrodki istnieją naprawdę.
W „Klubie” Pablo Larrain pokazał chilijski „dom pokutny”. Trafiają tam księża, którzy stali się dla Kościoła problemem. Molestowali seksualnie, dopuszczali się przemocy. Żyjąc w domu nad morzem jak w czymś pomiędzy sanatorium a więzieniem, oszczędzają Kościołowi skandali, a sami unikają odpowiedzialności karnej. Ich spokój przerywa przyjazd jednej z ofiar, samobójstwo jej oprawcy i wizyta watykańskiego kontrolera. Kunszt filmu polega jednak na tym, że pełna gorzkiego humoru oskarżycielska satyra kryje ważną refleksję. Pytania o sens posłannictwa, rolę wiary i istotę pokuty.
„Klub”, reż. Pablo Larrain, AURORA FILMS
Spacer po linie
FACET, KTÓRY ZROBIŁ „FORRESTA GUMPA” I „POWRÓT DO PRZY- SZŁOŚCI” nie musi już niczego udowadniać. Ale może się bawić kinem. W „The Walk. Sięgając chmur” Robert Zemeckis opowiada prawdziwą historię z 1974 r. – nielegalnego przejścia Philippe’a Petita po linie rozpiętej między wieżami World Trade Center. Momentami historia akrobaty siada a dialogi o sile marzeń drażnią. Ale sam spacer na wysokości 415 m nad ziemią, genialnie nakręcony w 3D, robi gigantyczne wrażenie. Zwłaszcza jeśli ktoś ma lęk wysokości.
„The walk. Sięgając chmur”, reż. Robert Zemeckis, UIP
Auto
Mariusz Staniszewski
Dla ludzi o mocnych nerwach
Z wyścigówką nie ma żartów
Zacznijmy od tego, że nie jest to auto dla ludzi o słabych nerwach. Jeśli boisz się policji, mandatów i punktów, trzymaj się od niego z daleka. Po drugie, nie jest też dla tych, którzy w najbliższych wyborach zostaną uwiedzeni obietnicą podwyżki stawki godzinowej. Zarabiając 12 zł za godzinę, na najtańszą wersję tego auta trzeba by pracować blisko 32 tys. godzin, czyli prawie 800 tygodni – ponad 15 lat. Po trzecie wreszcie, żeby poczuć sens posiadania tego samochodu, trzeba umieć jeździć i trzymać nerwy na wodzy. Inaczej pierwsze hamowanie skończy się w rowie. Jeśli więc jesteście bogaci, umiecie jeździć, lubicie ogłuszający warkot silnika i uczucie wciskania w fotel, to czytajcie dalej o Lexusie RCF. Aby mieć jasność, o czym mówimy, podam kilka danych: pojemność silnika – 5 litrów, moc – 447 koni, przyspieszenie do setki – 4,5 sekundy. Wiecie już więc, że macie do czynienia z potworem, który przy normalnej – o ile to możliwe – jeździe spala 15-16 litrów na 100 km. Dużo, ale przecież moc musi się z czegoś brać, a poza tym, gdy stoisz na stacji benzynowej, wszyscy ci się przyglądają. Dziewczyny z zaciekawieniem, faceci ze skrywaną nienawiścią. W sumie nie wiadomo, które spojrzenia są przyjemniejsze. Nawet pani w kasie nie proponuje ci płynu do spryskiwaczy czy hot doga, ale dopytuje, czy to auto to na pewno twoje.
Prawdziwa zabawa zaczyna się jednak, gdy ruszasz ze stacji. Jeśli za mocno skręcisz koła i za bardzo przyciśniesz gaz, do ruchu włączysz się, jadąc bokiem. Pewnie inni kierowcy wezmą cię za wariata, ale ty czujesz prawdziwą zabawę. Wyprzedzanie na autostradzie jest banalne, bo wszyscy ustępują miejsca, słysząc warkot silnika i widząc auto przyklejone do drogi. Nie trzeba się szczególnie wysilać, by na liczniku zobaczyć liczbę 200. Tak, tak. Oczywiście inni znów wezmą cię za wariata, a ty tylko lekko przyciskałeś pedał gazu. Przy takiej prędkości może ma się wrażenie, że trasa jest węższa, ale ani na chwilę nie traci się sterowności. Zwalnianie przypomina wtedy trochę opuszczenie imprezy po wypiciu trzech lampek wina. Niby spróbowaliście, ale uczucie niedosytu zostaje. Znacznie więcej adrenaliny dostarcza wyprzedzanie na zwykłych drogach powiatowych, gdzie są dziury, koleiny i kierowcy z wąsami, którzy zdają się nie widzieć świata. Silne naciśnięcie pedału gazu, zwłaszcza gdy jedziecie w trybie sport albo sport+, może spowodować znaczne wstrząsy, a nawet podskoki samochodu. Dla tych, którzy lubią jazdę na rollercoasterze, nie musi to oznaczać nieprzyjemnych wrażeń, ale na wszelki wypadek lepiej mieć koszulę na zmianę.
Know-How
Grzegorz Sadowski
Aplikacje
KHAN ACADEMY
Nowa wersja popularnej aplikacji. Coś dla ambitnych studentów.
TAPTAG
Trochę rzeczywistości wirtualnej w małej aplikacji. Zdjęcie możemy zostawić tam, gdzie je zrobiliśmy, czyli np. na plaży. Gdy ktoś tam będzie, odnajdzie je, patrząc przez obiektyw swojej kamery.
Wyzwanie dla MacBooka
TO PIERWSZY LAPTOP W HISTORII ZBUDOWANY PRZEZ MICROSOFT, FIRMĘ, KTÓRA JUŻ W NAZWIE POZYCJONOWAŁA SIĘ JAKO PRODUCENT PROGRAMÓW, A NIE SPRZĘTU. Teraz Microsoft to firma komputerowa pełną gębą. Produkuje tablety, telefony, inteligentne zegarki i właśnie pokazała laptopa, który mocno uderza w MacBooka Pro. Ekran Surface Booka ma przekątną 13,5” o gęstości pikseli 267 PPI, co daje rozdzielczość ok. 3200 x 1800. To więcej pikseli, aniżeli ma ekran Retina z konkurencyjnego MacBooka Pro. Microsoft nazywa swój sprzęt „najszybszą 13-calową hybrydą na świecie”. Procesor Intel Core i7, karta graficzna NVIDIA z pamięciami GDDR5, 12 godzin pracy na jednym naładowaniu, do 16 GB pamięci RAM i dysk SSD o pojemności 1 TB. Do tego podświetlana klawiatura, rysik i – gwóźdź programu – czyli odczepiany ekran, który w dodatku możemy z powrotem przyczepić, ale tyłem. Ceny zaczynają się od 1449 dolarów (za wersję ze słabszym procesorem i5). Najbardziej wypasiony model będzie kosztował 2499 dolarów. I będzie dostępny też w Polsce.
Nie tylko dla graczy
Jest w słuchawkach taka kategoria jak „przeznaczone dla graczy”. Wyróżniają się najczęściej przymocowanym do nich mikrofonem – służy on do tego, by rozmawiać z innymi fanami gier. Tu sprawdzają się świetnie, ale z reguły nie są najlepsze do słuchania muzyki. Wiadomo – czego innego potrzebuje gracz, czego innego meloman. Ale słuchawki Kingston XyperX Cloud II łamią tę regułę. Brzmią naprawdę dobrze, by nie powiedzieć świetnie, i moim zdaniem lepsze są do muzyki niż do gier. Pierwsza rzecz to jakość wykonania. Przy tym trzeba zaznaczyć, że jest to produkt z kategorii budżetowych, czyli kosztujący ok. 100 dolarów. Słuchawki mają duże, 53-milimetrowe przetworniki z zewnątrz pokryte szczotkowaną stalą, zawieszone na metalowych pałąkach. Do tego miłe, skórzane poszycie i sznurkowany kabel. Taka jakość jest na wyższej półce. To samo, jeśli chodzi o dźwięk. Jego zakres wynosi od 15 Hz aż do 25 KHz. Możemy więc poczuć naprawdę głęboki bas i bardzo wyraźny środek. Ale to słuchawki dla gracza, więc do zestawu dołączono moduł sterujący z mikrofonem, który obok regulowania głośności pozwala nam stworzyć wirtualną opcję dźwięku przestrzennego 7.1. I wtedy cała zabawa z miękkim i jednocześnie wyrazistym brzmieniem się kończy. Staje się ono mocne i w niektórych momentach wręcz przesterowane, w dodatku różnica w przestrzenności jest niewielka. Pewnie tak ma być, gracze wymagają czegoś innego. Nie musimy tego oczywiście podłączać, mikrofon też możemy odłączyći cieszyć się tylko muzyką. A jak przyjdzie co do czego, w kilka sekund zamienimy się w wojownika.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.