Kościół stracił więcej w wyniku konfiskaty majątków, niż państwo byłoby mu w stanie zwrócić Kościół ma w Polsce uprzywilejowaną pozycję. Tak dalej być nie może. Nie chcemy walki z Kościołem, nie zamierzamy wyciągać broni i ulegać emocjom. Ale senatorowie naszej partii już rozpoczęli pracę nad projektem ustawy likwidującej Fundusz Kościelny - mówi przewodniczący SLD Krzysztof Janik. Chcąc zlikwidować fundusz (a także znowelizować ustawę antyaborcyjną), SLD chce odwojować poparcie twardego, antyklerykalnego elektoratu. Ten elektorat odwrócił się od sojuszu, bo uznał, że partia wysługuje się Kościołowi. SLD popierają w tym także secesjoniści, którzy utworzyli Socjaldemokrację Polską. Fundusz Kościelny powstał w 1950 r.: wpływały nań pieniądze pochodzące z dochodów z nieruchomości ziemskich przejętych na własność państwa od kościołów i związków wyznaniowych oraz z dotacji przyznawanych przez Radę Ministrów. Miało to być zadośćuczynienie za straty, jakie poniosły kościoły w Polsce. - Z funduszu miała być m.in. finansowana działalność charytatywna kościołów. W praktyce przepisy ustawy powołującej fundusz nigdy nie zostały w pełni zrealizowane - mówi ksiądz Józef Kloch, rzecznik episkopatu.
Manewry lewicy
Fundusz Kościelny stał się celem politycznej akcji lewicy w sierpniu tego roku. Wówczas Krystyna Sienkiewicz (Unia Pracy), przewodnicząca senackiej Komisji Polityki Społecznej i Zdrowia, zgłosiła poprawkę do ustawy zdrowotnej. Nakazywała ona duchownym samodzielne opłacanie składek ubezpieczenia zdrowotnego (dotychczas składki części duchownych były opłacane z Funduszu Kościelnego). Poprawka przepadła w głosowaniu.
Przed 1989 r. żaden polski duchowny nie był objęty ubezpieczeniem zdrowotnym. Sprawę uregulowała dopiero ustawa o ubezpieczeniu społecznym duchownych, w której zapisano, że część składek będzie pokrywana z funduszu.
Według danych MSWiA, Fundusz Kościelny finansuje obecnie składki zdrowotne 21 tys. duchownych wszystkich zarejestrowanych kościołów i związków wyznaniowych. Według szacunków Episkopatu Polski, w grupie tej znajduje się 19 tys. duchownych rzymskokatolickich: misjonarze, zakonnicy kontemplacyjni oraz seminarzyści, którzy są zwolnieni z odprowadzania zryczałtowanego podatku. Pozostałe osoby duchowne opłacają składkę same. Z danych funduszu wynika, że z budżetu wynoszącego 78 mln zł ponad 67 mln zł wydawanych jest właśnie na składki. Reszta wypłacana jest w formie dotacji kościołom na remonty zabytków oraz na ich działalność charytatywną i oświatową.
Strzelanie z korkowca na odpuście
Jest paradoksem, że w przeszłości środki z Funduszu Kościelnego były często wykorzystywane przeciwko Kościołowi katolickiemu. - Wypłacano z nich pensje dla tzw. księży patriotów współpracujących z władzą, wspierano też działalność sekt - mówi biskup Piotr Libera, sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Polski. Jak podkreśla Jarosław Skowroński, rzecznik prasowy MSWiA, nigdy nie dokonano inwentaryzacji nieruchomości kościelnych, które przejęło państwo. Nie usiłowano też ustalić wysokości płynących z nich dochodów.
Zdaniem Aleksandra Merkera, w PRL dyrektora Urzędu ds. Wyznań, Fundusz Kościelny już dawno powinien zostać zlikwidowany, bo państwo oddało Kościołowi wszystkie grunty. I to z nawiązką. Według Merkera zabrano 89 tys. hektarów gruntów, a oddano 94 tys. hektarów. Biskup Tadeusz Pieronek, przewodniczący kościelnej Komisji Konkordatowej, nazywa takie argumenty "strzelaniem z korkowca na odpuście". Z jego danych wynika, że zabrano 180-380 tys. hektarów gruntów, tymczasem według oficjalnych dokumentów MSWiA zwrócono Kościołowi jedynie 56 tys. hektarów. - Podczas dyskusji nad konkordatem chcieliśmy zrzec się wszystkich świadczeń materialnych ze strony państwa. Nie zgodził się na to rząd. Chcemy rozmawiać o reformie Funduszu Kościelnego, bo jest o tym zapis w konkordacie. Niestety, rząd nie jest tym zainteresowany. Ostatni raz dyskutowaliśmy o tym z rządem Jerzego Buzka, potem premier Miller nie miał już na to czasu - mówi "Wprost" bp Pieronek.
Fakt, że strona kościelna wielokrotnie chciała renegocjować zasady funkcjonowania Funduszu Kościelnego, potwierdza posłanka Małgorzata Winiarczyk-Kossakowska z Socjaldemokracji Polskiej. Za reformą funduszu opowiada się też jego dyrektor Andrzej Pieniążek, gdyż uważa, iż jest to relikt PRL. Pieniążek zaprzecza, jakoby z funduszu finansowany był Kościół katolicki. - Dotujemy jedynie akcje i dzieła, które prowadzą poszczególne kościoły. Z naszej pomocy może skorzystać każdy z ponad stu pięćdziesięciu związków wyznaniowych w Polsce. Niektóre z nich nie mają jednak ani obiektów sakralnych, ani nie prowadzą żadnej działalności, dlatego o pomoc nie występują. Kościół katolicki jako największy otrzymuje zatem najwyższe dotacje - mówi Pieniążek.
Jawne tajne dochody
Wielu posłów SLD domaga się też ujawnienia finansów Kościoła. Biskupa Pieronka oburzają takie żądania, bo Kościół nie ma tajnych dochodów. - Fiskus wie, ile zarabiam, zna także dochody całego Kościoła. I wie, że nie są one wcale wysokie - mówi bp Pieronek. Z szacunków episkopatu wynika, że Kościół katolicki ma roczne przychody w wysokości ponad 1,2 mld zł. Z tego prawie 720 mln zł pochodzi z datków wiernych, zaś reszta z wynajmu nieruchomości oraz działalności gospodarczej i oświatowej.
Według rocznego sprawozdania finansowego archidiecezji lubelskiej, zamknęła ona ubiegły rok z 2 mln zł długu. Najwięcej pochłonęło utrzymanie kurii, seminarium i Caritasu. Średnia pensja 32 zatrudnionych w kurii osób wynosiła 1205 zł brutto. Arcybiskup Józef Życiński utrzymywał się z pensji na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim i honorariów za publikacje.
W większości polskich parafii działają rady ekonomiczne, które rozliczają i kontrolują proboszczów. Osobiste dochody księży pochodzą z tzw. prawa stuły, czyli dobrowolnych opłat za czynności duszpasterskie: msze intencyjne, śluby, chrzty czy pogrzeby. Według biskupa Wiktora Skworca, przewodniczącego Rady Ekonomicznej Episkopatu, system finansowania Kościoła nie powinien być zmieniany i nadal winien się opierać na dobrowolnych ofiarach wiernych. Biskup Skworc nie wyobraża sobie w Polsce żadnej formy podatku kościelnego obligatoryjnego dla wszystkich deklarujących swoją przynależność do Kościoła katolickiego, jak to jest na przykład w Niemczech.
Podatek kościelny
W Szwajcarii podatek kościelny - ściągany automatycznie - wynosi aż 15 proc. dochodów brutto, dodatkowo państwo opłaca księży i katechetów uczących w szkołach religii. W USA kościoły są zwolnione z większości podatków, państwo wspiera też kościelne szkoły. Istnieje tam jednak ponad 200 wyznań, wobec czego trudno kontrolować ich dochody. Dzięki zwolnieniom podatkowym małe kościoły ograniczają się do finansowania infrastruktury i wystawnego życia swoich przywódców. Zakorzenione od lat duże kościoły utrzymują prywatne szkoły i uczelnie z odsetek od funduszy założycielskich, wspieranych przez bogatych ofiarodawców.
Domaganie się przez SLD i SDPL likwidacji Funduszu Kościelnego jest odwróceniem przyczyny i skutku. Gdyby PRL nie obrabował Kościoła z jego dóbr, żaden fundusz nie byłby potrzebny. I trudno uwierzyć, że gdyby - już w III RP - Kościół więcej zyskiwał, niż tracił, państwo utrzymywałoby fundusz. Przynajmniej za rządów SLD. Pozostaje jeszcze taki drobiazg, jak święte prawo własności. Ale jego poszanowania akurat po SLD i SDPL nie należy się spodziewać.
Fundusz Kościelny stał się celem politycznej akcji lewicy w sierpniu tego roku. Wówczas Krystyna Sienkiewicz (Unia Pracy), przewodnicząca senackiej Komisji Polityki Społecznej i Zdrowia, zgłosiła poprawkę do ustawy zdrowotnej. Nakazywała ona duchownym samodzielne opłacanie składek ubezpieczenia zdrowotnego (dotychczas składki części duchownych były opłacane z Funduszu Kościelnego). Poprawka przepadła w głosowaniu.
Przed 1989 r. żaden polski duchowny nie był objęty ubezpieczeniem zdrowotnym. Sprawę uregulowała dopiero ustawa o ubezpieczeniu społecznym duchownych, w której zapisano, że część składek będzie pokrywana z funduszu.
Według danych MSWiA, Fundusz Kościelny finansuje obecnie składki zdrowotne 21 tys. duchownych wszystkich zarejestrowanych kościołów i związków wyznaniowych. Według szacunków Episkopatu Polski, w grupie tej znajduje się 19 tys. duchownych rzymskokatolickich: misjonarze, zakonnicy kontemplacyjni oraz seminarzyści, którzy są zwolnieni z odprowadzania zryczałtowanego podatku. Pozostałe osoby duchowne opłacają składkę same. Z danych funduszu wynika, że z budżetu wynoszącego 78 mln zł ponad 67 mln zł wydawanych jest właśnie na składki. Reszta wypłacana jest w formie dotacji kościołom na remonty zabytków oraz na ich działalność charytatywną i oświatową.
Strzelanie z korkowca na odpuście
Jest paradoksem, że w przeszłości środki z Funduszu Kościelnego były często wykorzystywane przeciwko Kościołowi katolickiemu. - Wypłacano z nich pensje dla tzw. księży patriotów współpracujących z władzą, wspierano też działalność sekt - mówi biskup Piotr Libera, sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Polski. Jak podkreśla Jarosław Skowroński, rzecznik prasowy MSWiA, nigdy nie dokonano inwentaryzacji nieruchomości kościelnych, które przejęło państwo. Nie usiłowano też ustalić wysokości płynących z nich dochodów.
Zdaniem Aleksandra Merkera, w PRL dyrektora Urzędu ds. Wyznań, Fundusz Kościelny już dawno powinien zostać zlikwidowany, bo państwo oddało Kościołowi wszystkie grunty. I to z nawiązką. Według Merkera zabrano 89 tys. hektarów gruntów, a oddano 94 tys. hektarów. Biskup Tadeusz Pieronek, przewodniczący kościelnej Komisji Konkordatowej, nazywa takie argumenty "strzelaniem z korkowca na odpuście". Z jego danych wynika, że zabrano 180-380 tys. hektarów gruntów, tymczasem według oficjalnych dokumentów MSWiA zwrócono Kościołowi jedynie 56 tys. hektarów. - Podczas dyskusji nad konkordatem chcieliśmy zrzec się wszystkich świadczeń materialnych ze strony państwa. Nie zgodził się na to rząd. Chcemy rozmawiać o reformie Funduszu Kościelnego, bo jest o tym zapis w konkordacie. Niestety, rząd nie jest tym zainteresowany. Ostatni raz dyskutowaliśmy o tym z rządem Jerzego Buzka, potem premier Miller nie miał już na to czasu - mówi "Wprost" bp Pieronek.
Fakt, że strona kościelna wielokrotnie chciała renegocjować zasady funkcjonowania Funduszu Kościelnego, potwierdza posłanka Małgorzata Winiarczyk-Kossakowska z Socjaldemokracji Polskiej. Za reformą funduszu opowiada się też jego dyrektor Andrzej Pieniążek, gdyż uważa, iż jest to relikt PRL. Pieniążek zaprzecza, jakoby z funduszu finansowany był Kościół katolicki. - Dotujemy jedynie akcje i dzieła, które prowadzą poszczególne kościoły. Z naszej pomocy może skorzystać każdy z ponad stu pięćdziesięciu związków wyznaniowych w Polsce. Niektóre z nich nie mają jednak ani obiektów sakralnych, ani nie prowadzą żadnej działalności, dlatego o pomoc nie występują. Kościół katolicki jako największy otrzymuje zatem najwyższe dotacje - mówi Pieniążek.
Jawne tajne dochody
Wielu posłów SLD domaga się też ujawnienia finansów Kościoła. Biskupa Pieronka oburzają takie żądania, bo Kościół nie ma tajnych dochodów. - Fiskus wie, ile zarabiam, zna także dochody całego Kościoła. I wie, że nie są one wcale wysokie - mówi bp Pieronek. Z szacunków episkopatu wynika, że Kościół katolicki ma roczne przychody w wysokości ponad 1,2 mld zł. Z tego prawie 720 mln zł pochodzi z datków wiernych, zaś reszta z wynajmu nieruchomości oraz działalności gospodarczej i oświatowej.
Według rocznego sprawozdania finansowego archidiecezji lubelskiej, zamknęła ona ubiegły rok z 2 mln zł długu. Najwięcej pochłonęło utrzymanie kurii, seminarium i Caritasu. Średnia pensja 32 zatrudnionych w kurii osób wynosiła 1205 zł brutto. Arcybiskup Józef Życiński utrzymywał się z pensji na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim i honorariów za publikacje.
W większości polskich parafii działają rady ekonomiczne, które rozliczają i kontrolują proboszczów. Osobiste dochody księży pochodzą z tzw. prawa stuły, czyli dobrowolnych opłat za czynności duszpasterskie: msze intencyjne, śluby, chrzty czy pogrzeby. Według biskupa Wiktora Skworca, przewodniczącego Rady Ekonomicznej Episkopatu, system finansowania Kościoła nie powinien być zmieniany i nadal winien się opierać na dobrowolnych ofiarach wiernych. Biskup Skworc nie wyobraża sobie w Polsce żadnej formy podatku kościelnego obligatoryjnego dla wszystkich deklarujących swoją przynależność do Kościoła katolickiego, jak to jest na przykład w Niemczech.
Podatek kościelny
W Szwajcarii podatek kościelny - ściągany automatycznie - wynosi aż 15 proc. dochodów brutto, dodatkowo państwo opłaca księży i katechetów uczących w szkołach religii. W USA kościoły są zwolnione z większości podatków, państwo wspiera też kościelne szkoły. Istnieje tam jednak ponad 200 wyznań, wobec czego trudno kontrolować ich dochody. Dzięki zwolnieniom podatkowym małe kościoły ograniczają się do finansowania infrastruktury i wystawnego życia swoich przywódców. Zakorzenione od lat duże kościoły utrzymują prywatne szkoły i uczelnie z odsetek od funduszy założycielskich, wspieranych przez bogatych ofiarodawców.
Domaganie się przez SLD i SDPL likwidacji Funduszu Kościelnego jest odwróceniem przyczyny i skutku. Gdyby PRL nie obrabował Kościoła z jego dóbr, żaden fundusz nie byłby potrzebny. I trudno uwierzyć, że gdyby - już w III RP - Kościół więcej zyskiwał, niż tracił, państwo utrzymywałoby fundusz. Przynajmniej za rządów SLD. Pozostaje jeszcze taki drobiazg, jak święte prawo własności. Ale jego poszanowania akurat po SLD i SDPL nie należy się spodziewać.
APEL KOŚCIOŁÓW W POLSCE |
---|
do Senatorów Rzeczypospolitej Polskiej (...) Apelujemy do Senatorów RP o wycofanie projektu ustawy o likwidacji Funduszu Kościelnego. Projekt ten stanowi zagrożenie dla realizacji wielu ważnych zadań, jakie pełnia Kościoły i związki wyznaniowe w polskim społeczeństwie. W naszym odczuciu nosi on znamiona działań zmierzających do osiągnięcia doraźnych celów politycznych. Poza tym narzuca opinii społecznej ideologiczną interpretację zadań Funduszu Kościelnego, pomijając fakt utworzenia go jako formy rekompensaty za majątek Kościołów przejęty przez państwo. (...) Środki finansowe pochodzące z tego funduszu (...) wspierają działalność charytatywną, oświatową i wychowawczą (...) przeznaczane są na współfinansowanie projektów ratowania zabytków sztuki sakralnej, należących do dziedzictwa narodowego. Pomagają też w zapewnieniu ubezpieczenia zdrowotnego i emerytalnego części osób duchownych, które nie osiągają dochodów wynikających z umowy o pracę. Duchowni ci natomiast wykonują w większości zadania i prace, które bez wątpienia należy ocenić jako społecznie użyteczne. W niektórych z tych zadań, np. w opiece nad młodzieżą, osobami niepełnosprawnymi i chorymi, Kościoły i związki wyznaniowe wspomagają państwo. biskup Piotr Libera - sekretarz generalny Episkopatu Polski Kościoła Rzymskokatolickiego biskup Marek Izdebski - zwierzchnik Kościoła Ewangelicko-Reformowanego biskup Edward Puślecki - zwierzchnik Kościoła Ewangelicko-Metodystycznego biskup Janusz Jagucki - zwierzchnik Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego biskup Mieczysław Czajko - zwierzchnik Kościoła Zielonoświątkowego ks. Jerzy Tofiluk z Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego ks. Paweł Lazar - zwierzchnik Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego ks. Andrzej Seweryn - zwierzchnik Kościoła Chrześcijan Baptystów ks. Henryk Dąbrowski z Kościoła Polskokatolickiego |
Więcej możesz przeczytać w 40/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.