Mao Zedong i Deng Xiaoping byli ostatnimi "cesarzami" Chin "Długi marsz" był krótszy - dowiedziały się niedawno Chiny i świat. Ed Jocelyn i Andy McEwan, brytyjscy wędrowcy, przez 384 dni pokonywali pieszo górski i lesisty, pocięty rzekami teren od południa Chin po północną prowincję Shaanxi. Tę samą trasę od października 1934 r. do października 1935 r. przemierzało prawie 100 tys. uciekających przed wojskami Jiang Jieshiego (Czang Kaj-szeka) żołnierzy i aktywistów Komunistycznej Partii Chin. Do celu dotarło ich zaledwie 8 tys., zapewniając jednak przetrwanie KPCh i otwierając drogę do przejęcia przez nią władzy w 1949 r. I oto dziś dwóch obieżyświatów znad Tamizy poważyło się na coś w rodzaju politycznej herezji, wyliczając, że trasa "długiego marszu", zwanego też wielkim, mierzyła nie 10 tys. km, lecz prawie połowę mniej. Nie umniejsza to znaczenia operacji - tłumaczyli nieco zażenowani tym, że uderzają w ikonę chińskiej rewolucji.
Kruchy sojusz
W Chinach w ostatnich latach poddano rewizji różne mity, ale epopeja "długiego marszu" wydawała się nietykalna. Od niej wszak rozpoczęła się polityczna droga ojców rewolucji, założycieli współczesnego państwa, na niej wychowały się pokolenia. Chińskie jubileusze - oprócz 70. rocznicy "długiego marszu" w tym roku przypada 55. rocznica zwycięstwa rewolucji, a 26 grudnia mija 111. rocznica urodzin Mao Zedonga - są okazją do zapytania, czy droga sprzed lat jeszcze dokądś prowadzi.
Zaczęła się w okresie przyboru fali rewolucyjnej w Chinach. W kraju upokorzonym stuletnią bezsilnością cesarskich rządów oddających kolejne skrawki chińskiej suwerenności wojskowym i kupcom brytyjskim, francuskim, a potem japońskim, istniały dwa rewolucyjne ruchy. Największy, Guomindang (GMD, Partia Narodowa), był wspierany przez Komintern i Moskwę. ZSRR widział Chiny jako sojusznika, a GMD, którego wielu działaczy - wśród nich Jiang Jieshi - odbywało szkolenia w Moskwie, uważał za ruch, który przygotuje Państwo Środka do rewolucji. Do tego celu jeszcze się nie nadawała niewielka, kadrowa partia komunistyczna, utworzona w 1921 r. także z pomocą Kominternu. Emisariusze z Europy nakazywali KP Chin współpracę z Partią Narodową. GMD i KPCh zawierały więc sojusze, a niektórzy działacze należeli jednocześnie do obu partii.
Wyróżniał się wśród nich młody aktywista Mao Zedong. Syn chłopa z prowincji Hunan od szóstego roku życia pracował w gospodarstwie. Z domu wyniósł nienawiść do ojca i współczucie dla zapracowanej, niepiśmiennej matki. Na Uniwersytecie Pekińskim studiował prace patriotycznie i nacjonalistycznie nastawionych reformatorów, wybierając ostatecznie marksizm. Będąc współzałożycielem KPCh, Mao zajmował też odpowiedzialne stanowiska w Partii Narodowej. Sojusz okazał się kruchy. 12 kwietnia 1927 r. Guomindang pod wodzą Jiang Jieshiego dobył strzelb i mieczy. W Szanghaju zamordowano setki członków KPCh i działaczy związkowych. Tysiące osób przepadło bez wieści.
Ci, którym udało się przeżyć, wśród nich Mao Zedong i Czou En-laj, uciekli na zachód do prowincji Jiangxi, która uchodziła za niedostępną. Można ją było przebyć wyłącznie pieszo, górskimi ścieżkami. Jiangxi idealnie nadawała się więc na bazę rebelii. Siedem lat narodowcy nie byli w stanie zagrozić pozycjom komunistów. Cztery kolejne kampanie "likwidacji czerwonych bandytów" spaliły na panewce.
Wielka ucieczka
Wszystko jednak miała odmienić kampania kierowana przez przysłanego z hitlerowskich Niemiec generała Hansa von Seeckta. Jego taktyka polegała na zdobywaniu terenu i budowaniu betonowych umocnień i bunkrów, co wkrótce pozwoliło wojskom GMD kontrolować praktycznie każdą drogę i ścieżkę. Wokół chińskiej Armii Czerwonej zacieśniał się pierścień okrążenia.
Na pomoc oddziałom KPCh Moskwa przysłała Otto Brauna (chińskie imię Li De), swojego Niemca, oraz wyszkolonego w ZSRR Chińczyka Bo Gu. W dowództwie był także Czou En-laj, natomiast Mao Zedong początkowo nie odgrywał żadnej roli w operacjach. W ciągu roku ponosząca klęskę za klęską Armia Czerwona straciła około 60 tys. ludzi, a do jesieni 1934 r. KPCh utraciła 58 proc. terytorium. Podjęto decyzję, że musi opuścić Jiangxi i poszukać nowego miejsca. 16 października 1934 r. rozpoczął się wymarsz.
Wielkie przegrupowanie rozpoczęła armia składająca się z 86 tys. mężczyzn i kobiet. Byli wśród nich ludzie, których nazwiska będą się przewijać w historii Chin: Mao Zedong, Czou En-laj, Deng Xiaoping, Zhu De, Peng Dehuai, Lin Biao, Li Xiannian, He Long. Armia Czerwona była stosunkowo dobrze uzbrojona, ale liczebnością ustępowała wojskom GMD, które wystawiły 300-400 tys. żołnierzy.
Pierwsza duża bitwa - podczas tygodniowej przeprawy przez rzekę Xiang - była katastrofą. W Zunyi, na drugim brzegu, doliczono się tylko 30 tys. żołnierzy. Duża część sprzętu utonęła. Armia skarżyła się na nieudolne dowództwo Otto Brauna. Kadra KPCh odbyła naradę, z której Mao Zedong wyszedł jako przewodniczący partii i dowódca Armii Czerwonej. Przedstawicielowi Moskwy odebrano dowództwo.
Dotychczasową metodę walki pozycyjnej Mao zastąpił walką podjazdową w ramach później rozwiniętej strategii partyzantki wiejskiej. Przed armią stanęło zadanie przebicia się w kierunku północnym, do rzeki Yangzi. Informatorzy donieśli o blokujących drogę na północ kilkusettysięcznych wojskach GMD. Mao podjął decyzję o skierowaniu części oddziałów z powrotem na południe i zachód. Potem często powtarzał podobne manewry, starając się wprowadzić w błąd przeciwnika. Wiedząc, że Jiang Jieshi trzyma w pogotowiu 500-750 tys. żołnierzy, wysyłał mylące sygnały o swojej obecności w różnych miejscach, wiążąc duże siły GMD. Po kolejnych starciach jego armia liczyła zaledwie 20 tys. ludzi, ale zdołała się przeprawić po wąskim, 100-metrowym, wiszącym moście przez Rzekę Złotych Piasków, dopływ Yangzi.
Ze śniegu w trzęsawisko
Dalej żołnierzy Mao czekał marsz przez mające do 5 tys. m wysokości Wielkie Góry Śnieżne, gdzie ludzie ginęli nie od kul, lecz z braku tlenu. Po morderczej wspinaczce na szczyt zatrzymanie się oznaczało śmierć, trzeba było zjeżdżać po śniegu i lodzie. Wielu oderwało się od skał, inni połamali sobie kości. Więcej ludzi zginęło podczas przeprawy przez pokryte wodorostami wielkie jezioro na położonym na wysokości 3,5 tys. m płaskowyżu, w rozwidleniu Rzeki Żółtej i Yangzi. Pod kobiercem z kwiatów rozciągały się bagna, które mogły pochłonąć człowieka. Ludzie ślizgali się na przegniłym, roślinnym dywanie, który oblepiał ciało i przy gwałtowniejszym ruchu wciągał. Brakowało żywności, drewna na ogniska, a temperatura była bliska zera.
Po pokonaniu trzęsawiska okazało się, że dla uniknięcia ataku 14. Dywizji GMD trzeba się będzie w ciągu dwóch dni przebić przez stromą przełęcz Lazikou, na której guomintangowcy zbudowali umocnienia, albo z powrotem przejść przez wodorosty. Przełęcz jest wąska i dziś też wygląda na niemożliwą do zdobycia. Próba nocnego ataku zakończyła się ciężkimi stratami oddziałów Mao. Następnej nocy kilkudziesięciu ludzi z gór ruszyło ku przełęczy. Rankiem dotarli na szczyt i obrzucili granatami żołnierzy GMD. Armia Czerwona nie musiała wracać przez trzęsawiska. Kilka dni później 8 tys. niedobitków z armii, która rok wcześniej liczyła 86 tys. żołnierzy, dotarło do Yan,an w prowincji Shaanxi. Stąd rozpoczął się nowy marsz KPCh - po władzę.
Dowództwo armii i KPCh przez większą część trasy było niesione w lektykach. Szczegół ten, nie kłócący się z chińską tradycją, nie wpływał na relacje między Mao, kierowniczą kadrą a prostymi żołnierzami i aktywistami - były one harmonijne i bezpośrednie. Dobrze układały się też stosunki z ludnością mijanych osiedli i wiosek. To właśnie wówczas Mao nabrał przekonania o ogromnej sile tkwiącej w masach chłopskich i wbrew kanonom marksizmu uznał je, a nie miejski proletariat, za główny motor chińskiej rewolucji.
Chiński dramat
W "długim marszu" na swój sposób uczestniczyły też ścigające komunistów wojska guo-mindangowskie. Był to dramat chińskiego ruchu narodowo-rewolucyjnego, którego główną siłą chciała być partia Jiang Jieshiego. Walka Chińczyków z Chińczykami, kiedy kraj pustoszyły wojska japońskiego najeźdźcy, wywoływała żądania zmiany bratobójczej polityki. W 1936 r. wojska GMD szykowane do zadania miażdżącego uderzenia oddziałom Mao zbuntowały się i na pewien czas uwięziły Jiang Jieshiego. Rok później narodowcy utworzyli z komunistami front, co korzystnie odbiło się na przebiegu antyjapońskiej kampanii, ale w styczniu 1941 r. ponownie zaatakowali oddziały KPCh, zabijając 3 tys. żołnierzy.
Po kapitulacji Japonii w sierpniu 1945 r. Partia Narodowa rządziła na większości obszaru Chin, wojska Jiang Jieshiego co najmniej dwukrotnie przewyższały siłą armię komunistyczną, mogły też liczyć na amerykańską pomoc. Cztery lata później utraciły wszystko, łącznie z władzą. Atakowane przez siły GMD oddziały Mao najpierw unikały starć zgodnie ze strategią walki partyzanckiej, a w połowie 1947 r. przystąpiły do kontrofensywy, która już w styczniu 1949 r. zaprowadziła je pod bramy Pekinu. Armia Czerwona wjeżdżała tam na zdobytych amerykańskich czołgach i ciężarówkach, z wieloma byłymi żołnierzami Guomindangu w szeregach. Jiang Jieshi uciekł na Tajwan, co po latach zaowocowało na wyspie jednym z największych sukcesów gospodarczych w świecie, ale w kontekście ogólnochińskim pozostało klęską. 1 października 1949 r. proklamowano powstanie Chińskiej Republiki Ludowej.
To, że najludniejsze państwo świata, liczące 3 tys. lat ciągłości cywilizacyjnej, po wiekach upokorzeń powróciło jako podmiot na scenę międzynarodową pod egidą radykalnych rewolucjonistów, nazywano potem chińską tragedią. Chiny mogły wszak podążyć drogą rewolucji liberalnej, wzorem reformistycznego Zachodu, ale taki scenariusz obok błędów GMD wykluczyła japońska inwazja. Z kolei system władzy w wydaniu Guomindangu często bywał niedoskonały, skorumpowany i bliższy dyktaturze niż demokracji. Chiny chciały szybko odrabiać zapóźnienia, przeskakiwać etapy - a to właśnie obiecywała demagogia KPCh.
Cesarz i buntownik
Mao Zedong zdawał sobie sprawę z tych oczekiwań. Za sterem półmiliardowego wówczas państwa dawało to mu pozycję porównywalną z możliwościami dawnych cesarzy. W rzeczy samej Mao, orędownik ubogich mas, twórca teorii chłopskiej rewolucji - jak pisał w książce "Prywatne życie przewodniczącego Mao" jego osobisty lekarz Li Zhisui - nosił się po cesarsku, porównywał się do Qin Shihuanga, pierwszego cesarza, który zjednoczył Chiny w 221 r. p.n.e. Był trzecim w długiej chińskiej historii władcą chłopskiego pochodzenia, który zdobył kontrolę nad państwem. Trzecim "chłopskim cesarzem"? Na pewno miał więcej imperatorskich atrybutów niż chińscy cesarze XIX i początku XX wieku, bezsilni wobec poczynań obcych mocarstw oraz wojen i buntów wewnętrznych.
Mao pozostał buntownikiem, a wiele jego decyzji i kampanie, które podejmował, nosiły piętno heroicznej atmosfery "długiego marszu" - walki podjazdowej, pokonywania trudności, masowej mobilizacji, permanentnej rewolucji. W 1956 r. Mao pokazał światu oblicze reformatora, proklamując hasło: "Niechaj kwitnie razem sto kwiatów, niech współzawodniczy sto szkół myśli". Kiedy wyzwolona fala krytyki zaczęła podmywać pozycje partyjnej nomenklatury, zmienił front, rozpętując "kampanię przeciwko siłom prawicowym", która ściągnęła represje na 3 mln najlepiej wykształconych ludzi. W 1958 r. zniecierpliwiony powolnym tempem rozwoju gospodarczego Chin rozpoczął "wielki skok naprzód", ogólnonarodową kampanię mającą przenieść państwo na wyższy poziom rozwoju. Zmobilizowano miliony ludzi do budowania zapór i dróg, zwiększonego wydobycia w kopalniach, wprowadzania nie znanych technik uprawy roli, przetapiania każdego znalezionego kawałka metalu w "piecach hutniczych" obok chłopskich domów - miało to zapewnić prześcignięcie Wielkiej Brytanii i USA w produkcji stali. Rezultat: klęska głodu w latach 1959-62, która pochłonęła życie 30 mln ludzi.
W 1966 r. Mao postanowił wstrząsnąć tracącą rewolucyjnego ducha partią i społeczeństwem, organizując rewolucję kulturalną. Permanentną rewolucję kontynuowały tysiące rozfanatyzowanych uczniów i studentów, członków Czerwonej Gwardii, dokonujących reedukacji profesorów, intelektualistów, inżynierów i pisarzy, prowadzonych ulicami w błazeńskich czapkach, bitych, obrzucanych wyzwiskami, poddawanych publicznym procesom. Machina destrukcji obróciła się też przeciwko bohaterom "długiego marszu", uznanym za "wrogów ludu". 76-letniego Penga Dehuai czerwonogwardziści skopali na śmierć. Choremu na cukrzycę He Longowi zaaplikowano w szpitalu zabójczą dla diabetyków glukozę. Deng Xiaopinga wysłano do obozu pracy w Syczuanie.
Testamenty Mao
Mao Zedong zmarł w 1976 r. Przed śmiercią, w 1972 r. zdecydował się uchylić drzwi na świat. Do Pekinu przybył prezydent USA Richard Nixon, przełamując lody w stosunkach Chiny - Stany Zjednoczone. Epoka Mao kończyła się wejściem Chin do wielkiej międzynarodowej gry, a ze zbliżeniem Pekin - Waszyngton kontrastowały chłód i wrogość w stosunkach z Moskwą. Chiny rywalizowały z ZSRR o prymat w świecie komunistycznym. Czerwone książeczki z myślami Mao, rozprowadzane w milionach egzemplarzy na całym świecie, na Zachodzie odbierano częściej w kategoriach modnej ekstrawagancji niż poważnego wyzwania ideologicznego. Echa chińskich fascynacji można odnaleźć w ruchach młodzieżowej kontestacji końca lat 60. we Francji, Niemczech i Włoszech. Zgoła inne konsekwencje maoizm miał w Kambodży, gdzie Czerwoni Khmerzy, uwiedzeni teoriami o permanentnej rewolucji i wyższości ryżowej monokultury nad zgniłą zachodnią gospodarką w ciągu 13 lat wymordowali prawie jedną trzecią siedmiomilionowego narodu.
W Chinach następca Mao, którym w 1978 r. został Deng Xiaoping, weteran "długiego marszu", syn bogatego chłopa z Syczuanu, odczytał testament poprzednika w zaskakujący sposób. Jego utopijne "skoki", obłędne kampanie potraktował jako usprawiedliwienie, wręcz imperatyw do wykluczenia podobnych szaleństw w przyszłości i przyjęcia strategii wzrostu gospodarczego za wszelką cenę, także za cenę odrzucenia wielu rewolucyjnych teorii i mitów. Mógł sobie na to pozwolić, gdyż podobnie jak Mao miał wszelkie insygnia władcy absolutnego. Deng przywrócił wiarę w stabilne i prosperujące Chiny, jakiej od wieków nie był w stanie zapewnić żaden władca. Nie dał wolności, ale otworzył Chiny na świat i mimo tragedii na placu Tiananmen w 1989 r. przybliżył perspektywę społeczeństwa obywatelskiego.
Jeśli Mao uznać za pierwszego cesarza współczesnych Chin, zmarły w 1997 r. Deng był zapewne ostatnim. Ich następcom, Jiang Zeminowi i Hu Jintao, zabrakło po temu uświęconych rewolucyjną mitologią atrybutów i takich ambicji. Dużo wcześniej musieli się ich wyrzec dawni polityczni rywale zza Cieśniny Tajwańskiej. To chyba prawdziwy koniec cesarstwa i "długiego marszu", co dla państwa nazywanego dziś fabryką świata nie jest złą wiadomością.
W Chinach w ostatnich latach poddano rewizji różne mity, ale epopeja "długiego marszu" wydawała się nietykalna. Od niej wszak rozpoczęła się polityczna droga ojców rewolucji, założycieli współczesnego państwa, na niej wychowały się pokolenia. Chińskie jubileusze - oprócz 70. rocznicy "długiego marszu" w tym roku przypada 55. rocznica zwycięstwa rewolucji, a 26 grudnia mija 111. rocznica urodzin Mao Zedonga - są okazją do zapytania, czy droga sprzed lat jeszcze dokądś prowadzi.
Zaczęła się w okresie przyboru fali rewolucyjnej w Chinach. W kraju upokorzonym stuletnią bezsilnością cesarskich rządów oddających kolejne skrawki chińskiej suwerenności wojskowym i kupcom brytyjskim, francuskim, a potem japońskim, istniały dwa rewolucyjne ruchy. Największy, Guomindang (GMD, Partia Narodowa), był wspierany przez Komintern i Moskwę. ZSRR widział Chiny jako sojusznika, a GMD, którego wielu działaczy - wśród nich Jiang Jieshi - odbywało szkolenia w Moskwie, uważał za ruch, który przygotuje Państwo Środka do rewolucji. Do tego celu jeszcze się nie nadawała niewielka, kadrowa partia komunistyczna, utworzona w 1921 r. także z pomocą Kominternu. Emisariusze z Europy nakazywali KP Chin współpracę z Partią Narodową. GMD i KPCh zawierały więc sojusze, a niektórzy działacze należeli jednocześnie do obu partii.
Wyróżniał się wśród nich młody aktywista Mao Zedong. Syn chłopa z prowincji Hunan od szóstego roku życia pracował w gospodarstwie. Z domu wyniósł nienawiść do ojca i współczucie dla zapracowanej, niepiśmiennej matki. Na Uniwersytecie Pekińskim studiował prace patriotycznie i nacjonalistycznie nastawionych reformatorów, wybierając ostatecznie marksizm. Będąc współzałożycielem KPCh, Mao zajmował też odpowiedzialne stanowiska w Partii Narodowej. Sojusz okazał się kruchy. 12 kwietnia 1927 r. Guomindang pod wodzą Jiang Jieshiego dobył strzelb i mieczy. W Szanghaju zamordowano setki członków KPCh i działaczy związkowych. Tysiące osób przepadło bez wieści.
Ci, którym udało się przeżyć, wśród nich Mao Zedong i Czou En-laj, uciekli na zachód do prowincji Jiangxi, która uchodziła za niedostępną. Można ją było przebyć wyłącznie pieszo, górskimi ścieżkami. Jiangxi idealnie nadawała się więc na bazę rebelii. Siedem lat narodowcy nie byli w stanie zagrozić pozycjom komunistów. Cztery kolejne kampanie "likwidacji czerwonych bandytów" spaliły na panewce.
Wielka ucieczka
Wszystko jednak miała odmienić kampania kierowana przez przysłanego z hitlerowskich Niemiec generała Hansa von Seeckta. Jego taktyka polegała na zdobywaniu terenu i budowaniu betonowych umocnień i bunkrów, co wkrótce pozwoliło wojskom GMD kontrolować praktycznie każdą drogę i ścieżkę. Wokół chińskiej Armii Czerwonej zacieśniał się pierścień okrążenia.
Na pomoc oddziałom KPCh Moskwa przysłała Otto Brauna (chińskie imię Li De), swojego Niemca, oraz wyszkolonego w ZSRR Chińczyka Bo Gu. W dowództwie był także Czou En-laj, natomiast Mao Zedong początkowo nie odgrywał żadnej roli w operacjach. W ciągu roku ponosząca klęskę za klęską Armia Czerwona straciła około 60 tys. ludzi, a do jesieni 1934 r. KPCh utraciła 58 proc. terytorium. Podjęto decyzję, że musi opuścić Jiangxi i poszukać nowego miejsca. 16 października 1934 r. rozpoczął się wymarsz.
Wielkie przegrupowanie rozpoczęła armia składająca się z 86 tys. mężczyzn i kobiet. Byli wśród nich ludzie, których nazwiska będą się przewijać w historii Chin: Mao Zedong, Czou En-laj, Deng Xiaoping, Zhu De, Peng Dehuai, Lin Biao, Li Xiannian, He Long. Armia Czerwona była stosunkowo dobrze uzbrojona, ale liczebnością ustępowała wojskom GMD, które wystawiły 300-400 tys. żołnierzy.
Pierwsza duża bitwa - podczas tygodniowej przeprawy przez rzekę Xiang - była katastrofą. W Zunyi, na drugim brzegu, doliczono się tylko 30 tys. żołnierzy. Duża część sprzętu utonęła. Armia skarżyła się na nieudolne dowództwo Otto Brauna. Kadra KPCh odbyła naradę, z której Mao Zedong wyszedł jako przewodniczący partii i dowódca Armii Czerwonej. Przedstawicielowi Moskwy odebrano dowództwo.
Dotychczasową metodę walki pozycyjnej Mao zastąpił walką podjazdową w ramach później rozwiniętej strategii partyzantki wiejskiej. Przed armią stanęło zadanie przebicia się w kierunku północnym, do rzeki Yangzi. Informatorzy donieśli o blokujących drogę na północ kilkusettysięcznych wojskach GMD. Mao podjął decyzję o skierowaniu części oddziałów z powrotem na południe i zachód. Potem często powtarzał podobne manewry, starając się wprowadzić w błąd przeciwnika. Wiedząc, że Jiang Jieshi trzyma w pogotowiu 500-750 tys. żołnierzy, wysyłał mylące sygnały o swojej obecności w różnych miejscach, wiążąc duże siły GMD. Po kolejnych starciach jego armia liczyła zaledwie 20 tys. ludzi, ale zdołała się przeprawić po wąskim, 100-metrowym, wiszącym moście przez Rzekę Złotych Piasków, dopływ Yangzi.
Ze śniegu w trzęsawisko
Dalej żołnierzy Mao czekał marsz przez mające do 5 tys. m wysokości Wielkie Góry Śnieżne, gdzie ludzie ginęli nie od kul, lecz z braku tlenu. Po morderczej wspinaczce na szczyt zatrzymanie się oznaczało śmierć, trzeba było zjeżdżać po śniegu i lodzie. Wielu oderwało się od skał, inni połamali sobie kości. Więcej ludzi zginęło podczas przeprawy przez pokryte wodorostami wielkie jezioro na położonym na wysokości 3,5 tys. m płaskowyżu, w rozwidleniu Rzeki Żółtej i Yangzi. Pod kobiercem z kwiatów rozciągały się bagna, które mogły pochłonąć człowieka. Ludzie ślizgali się na przegniłym, roślinnym dywanie, który oblepiał ciało i przy gwałtowniejszym ruchu wciągał. Brakowało żywności, drewna na ogniska, a temperatura była bliska zera.
Po pokonaniu trzęsawiska okazało się, że dla uniknięcia ataku 14. Dywizji GMD trzeba się będzie w ciągu dwóch dni przebić przez stromą przełęcz Lazikou, na której guomintangowcy zbudowali umocnienia, albo z powrotem przejść przez wodorosty. Przełęcz jest wąska i dziś też wygląda na niemożliwą do zdobycia. Próba nocnego ataku zakończyła się ciężkimi stratami oddziałów Mao. Następnej nocy kilkudziesięciu ludzi z gór ruszyło ku przełęczy. Rankiem dotarli na szczyt i obrzucili granatami żołnierzy GMD. Armia Czerwona nie musiała wracać przez trzęsawiska. Kilka dni później 8 tys. niedobitków z armii, która rok wcześniej liczyła 86 tys. żołnierzy, dotarło do Yan,an w prowincji Shaanxi. Stąd rozpoczął się nowy marsz KPCh - po władzę.
Dowództwo armii i KPCh przez większą część trasy było niesione w lektykach. Szczegół ten, nie kłócący się z chińską tradycją, nie wpływał na relacje między Mao, kierowniczą kadrą a prostymi żołnierzami i aktywistami - były one harmonijne i bezpośrednie. Dobrze układały się też stosunki z ludnością mijanych osiedli i wiosek. To właśnie wówczas Mao nabrał przekonania o ogromnej sile tkwiącej w masach chłopskich i wbrew kanonom marksizmu uznał je, a nie miejski proletariat, za główny motor chińskiej rewolucji.
Chiński dramat
W "długim marszu" na swój sposób uczestniczyły też ścigające komunistów wojska guo-mindangowskie. Był to dramat chińskiego ruchu narodowo-rewolucyjnego, którego główną siłą chciała być partia Jiang Jieshiego. Walka Chińczyków z Chińczykami, kiedy kraj pustoszyły wojska japońskiego najeźdźcy, wywoływała żądania zmiany bratobójczej polityki. W 1936 r. wojska GMD szykowane do zadania miażdżącego uderzenia oddziałom Mao zbuntowały się i na pewien czas uwięziły Jiang Jieshiego. Rok później narodowcy utworzyli z komunistami front, co korzystnie odbiło się na przebiegu antyjapońskiej kampanii, ale w styczniu 1941 r. ponownie zaatakowali oddziały KPCh, zabijając 3 tys. żołnierzy.
Po kapitulacji Japonii w sierpniu 1945 r. Partia Narodowa rządziła na większości obszaru Chin, wojska Jiang Jieshiego co najmniej dwukrotnie przewyższały siłą armię komunistyczną, mogły też liczyć na amerykańską pomoc. Cztery lata później utraciły wszystko, łącznie z władzą. Atakowane przez siły GMD oddziały Mao najpierw unikały starć zgodnie ze strategią walki partyzanckiej, a w połowie 1947 r. przystąpiły do kontrofensywy, która już w styczniu 1949 r. zaprowadziła je pod bramy Pekinu. Armia Czerwona wjeżdżała tam na zdobytych amerykańskich czołgach i ciężarówkach, z wieloma byłymi żołnierzami Guomindangu w szeregach. Jiang Jieshi uciekł na Tajwan, co po latach zaowocowało na wyspie jednym z największych sukcesów gospodarczych w świecie, ale w kontekście ogólnochińskim pozostało klęską. 1 października 1949 r. proklamowano powstanie Chińskiej Republiki Ludowej.
To, że najludniejsze państwo świata, liczące 3 tys. lat ciągłości cywilizacyjnej, po wiekach upokorzeń powróciło jako podmiot na scenę międzynarodową pod egidą radykalnych rewolucjonistów, nazywano potem chińską tragedią. Chiny mogły wszak podążyć drogą rewolucji liberalnej, wzorem reformistycznego Zachodu, ale taki scenariusz obok błędów GMD wykluczyła japońska inwazja. Z kolei system władzy w wydaniu Guomindangu często bywał niedoskonały, skorumpowany i bliższy dyktaturze niż demokracji. Chiny chciały szybko odrabiać zapóźnienia, przeskakiwać etapy - a to właśnie obiecywała demagogia KPCh.
Cesarz i buntownik
Mao Zedong zdawał sobie sprawę z tych oczekiwań. Za sterem półmiliardowego wówczas państwa dawało to mu pozycję porównywalną z możliwościami dawnych cesarzy. W rzeczy samej Mao, orędownik ubogich mas, twórca teorii chłopskiej rewolucji - jak pisał w książce "Prywatne życie przewodniczącego Mao" jego osobisty lekarz Li Zhisui - nosił się po cesarsku, porównywał się do Qin Shihuanga, pierwszego cesarza, który zjednoczył Chiny w 221 r. p.n.e. Był trzecim w długiej chińskiej historii władcą chłopskiego pochodzenia, który zdobył kontrolę nad państwem. Trzecim "chłopskim cesarzem"? Na pewno miał więcej imperatorskich atrybutów niż chińscy cesarze XIX i początku XX wieku, bezsilni wobec poczynań obcych mocarstw oraz wojen i buntów wewnętrznych.
Mao pozostał buntownikiem, a wiele jego decyzji i kampanie, które podejmował, nosiły piętno heroicznej atmosfery "długiego marszu" - walki podjazdowej, pokonywania trudności, masowej mobilizacji, permanentnej rewolucji. W 1956 r. Mao pokazał światu oblicze reformatora, proklamując hasło: "Niechaj kwitnie razem sto kwiatów, niech współzawodniczy sto szkół myśli". Kiedy wyzwolona fala krytyki zaczęła podmywać pozycje partyjnej nomenklatury, zmienił front, rozpętując "kampanię przeciwko siłom prawicowym", która ściągnęła represje na 3 mln najlepiej wykształconych ludzi. W 1958 r. zniecierpliwiony powolnym tempem rozwoju gospodarczego Chin rozpoczął "wielki skok naprzód", ogólnonarodową kampanię mającą przenieść państwo na wyższy poziom rozwoju. Zmobilizowano miliony ludzi do budowania zapór i dróg, zwiększonego wydobycia w kopalniach, wprowadzania nie znanych technik uprawy roli, przetapiania każdego znalezionego kawałka metalu w "piecach hutniczych" obok chłopskich domów - miało to zapewnić prześcignięcie Wielkiej Brytanii i USA w produkcji stali. Rezultat: klęska głodu w latach 1959-62, która pochłonęła życie 30 mln ludzi.
W 1966 r. Mao postanowił wstrząsnąć tracącą rewolucyjnego ducha partią i społeczeństwem, organizując rewolucję kulturalną. Permanentną rewolucję kontynuowały tysiące rozfanatyzowanych uczniów i studentów, członków Czerwonej Gwardii, dokonujących reedukacji profesorów, intelektualistów, inżynierów i pisarzy, prowadzonych ulicami w błazeńskich czapkach, bitych, obrzucanych wyzwiskami, poddawanych publicznym procesom. Machina destrukcji obróciła się też przeciwko bohaterom "długiego marszu", uznanym za "wrogów ludu". 76-letniego Penga Dehuai czerwonogwardziści skopali na śmierć. Choremu na cukrzycę He Longowi zaaplikowano w szpitalu zabójczą dla diabetyków glukozę. Deng Xiaopinga wysłano do obozu pracy w Syczuanie.
Testamenty Mao
Mao Zedong zmarł w 1976 r. Przed śmiercią, w 1972 r. zdecydował się uchylić drzwi na świat. Do Pekinu przybył prezydent USA Richard Nixon, przełamując lody w stosunkach Chiny - Stany Zjednoczone. Epoka Mao kończyła się wejściem Chin do wielkiej międzynarodowej gry, a ze zbliżeniem Pekin - Waszyngton kontrastowały chłód i wrogość w stosunkach z Moskwą. Chiny rywalizowały z ZSRR o prymat w świecie komunistycznym. Czerwone książeczki z myślami Mao, rozprowadzane w milionach egzemplarzy na całym świecie, na Zachodzie odbierano częściej w kategoriach modnej ekstrawagancji niż poważnego wyzwania ideologicznego. Echa chińskich fascynacji można odnaleźć w ruchach młodzieżowej kontestacji końca lat 60. we Francji, Niemczech i Włoszech. Zgoła inne konsekwencje maoizm miał w Kambodży, gdzie Czerwoni Khmerzy, uwiedzeni teoriami o permanentnej rewolucji i wyższości ryżowej monokultury nad zgniłą zachodnią gospodarką w ciągu 13 lat wymordowali prawie jedną trzecią siedmiomilionowego narodu.
W Chinach następca Mao, którym w 1978 r. został Deng Xiaoping, weteran "długiego marszu", syn bogatego chłopa z Syczuanu, odczytał testament poprzednika w zaskakujący sposób. Jego utopijne "skoki", obłędne kampanie potraktował jako usprawiedliwienie, wręcz imperatyw do wykluczenia podobnych szaleństw w przyszłości i przyjęcia strategii wzrostu gospodarczego za wszelką cenę, także za cenę odrzucenia wielu rewolucyjnych teorii i mitów. Mógł sobie na to pozwolić, gdyż podobnie jak Mao miał wszelkie insygnia władcy absolutnego. Deng przywrócił wiarę w stabilne i prosperujące Chiny, jakiej od wieków nie był w stanie zapewnić żaden władca. Nie dał wolności, ale otworzył Chiny na świat i mimo tragedii na placu Tiananmen w 1989 r. przybliżył perspektywę społeczeństwa obywatelskiego.
Jeśli Mao uznać za pierwszego cesarza współczesnych Chin, zmarły w 1997 r. Deng był zapewne ostatnim. Ich następcom, Jiang Zeminowi i Hu Jintao, zabrakło po temu uświęconych rewolucyjną mitologią atrybutów i takich ambicji. Dużo wcześniej musieli się ich wyrzec dawni polityczni rywale zza Cieśniny Tajwańskiej. To chyba prawdziwy koniec cesarstwa i "długiego marszu", co dla państwa nazywanego dziś fabryką świata nie jest złą wiadomością.
Więcej możesz przeczytać w 40/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.