Niemieccy neonaziści marsz po władzę zaczynają we wschodnich landach "To był wspaniały dzień dla wszystkich Niemców, którzy chcą być Niemcami" - powiedział podczas debaty telewizyjnej Holger Apfel, dziś już poseł NPD w parlamencie Saksonii. Po tej deklaracji uczestnicy dyskusji z innych partii na znak protestu opuścili studio telewizyjne. Apfel z uśmiechem rozłożył ręce. "Będą musieli z nami rozmawiać - my zostaliśmy wybrani" - skomentował. Triumfalny pochód neonazistów przetacza się nie tylko przez dawną NRD; elity narodowców wywodzą się z zachodu Niemiec, a poza tym również tam, jak dowiodły niedawne wybory w Saarze, cieszą się coraz większą popularnością. "Gott mit uns, alles fuer Deutsch-land!" - to hasło nieśli członkowie Narodowo-Demokratycznej Partii Niemiec na czele pochodu w Berlinie. To liczące ponad 5 tys. członków, świetnie zorganizowane ugrupowanie walczy o przywrócenie w Niemczech narodowego socjalizmu jako "najlepszej formy wspólnoty o jednym pochodzeniu, języku i kulturze". Jego celem jest rozbicie Republiki Federalnej i utworzenie IV Rzeszy. Nienawiść rasowa i bojówkarski charakter NPD skłoniły władze Niemiec do wystąpienia o jej delegalizację, ale Trybunał Konstytucyjny w Karlsruhe dopatrzył się, że w roli świadków wystąpili ulokowani w partii płatni agenci. Wniosek rządu i parlamentu odrzucono. Szef NPD Udo Voigt podziękował władzom za ujawnienie "wtyczek" i bez przeszkód realizuje swój program, korzystając z państwowych dotacji.
Niemcy dla Niemców
By sprawniej działać, liderzy NPD przenieśli się ze Stuttgartu do Berlina Koepenick. Wkrótce zamierzają otworzyć w stolicy Narodowe Centrum Oświaty z salami audiowizualnymi, biblioteką i częścią hotelową. Klaus Albrecht, burmistrz Treptow-Koepenick, uważa, że nie ma podstaw prawnych do udaremnienia ich planów. Młodzi narodowcy z NPD zapowiadają, że niebawem ta dzielnica stanie się "narodowo czystą strefą". NPD działa nieskrępowanie. Zaczyna się koncentrować na indoktrynacji młodzieży. Władze oświatowe wezwały dyrektorów szkół, by zwracali uwagę na materiały rozpowszechniane przez tę partię wśród uczniów. Niedawno policja skonfiskowała 250 tys. płyt z muzyką rockową przepełnioną nazistowskimi tekstami, przygotowanych do rozdania.
Niemieckie państwo prawa przegrywa z coraz zuchwalszymi wyznawcami Hitlera. W Senden odbył się koncert Franka Rennickego, byłego członka bojówkarzy Wiking Jugend. Halę oddał do dyspozycji NPD zarząd miasta. Na koncercie wyłożono materiały propagandowe norymberskich bojówkarzy Frnkische Aktionsfront (FAF), organizacji zdelegalizowanej przez ministra spraw wewnętrznych Bawarii.
Przez Niemcy przetacza się triumfalny pochód NPD. W wyborach komunalnych w Saksonii brunatni zdobyli 42 mandaty, w Reinhardsdorf-Schoena głosowało na nich aż 25,4 proc. Niemców, w Gross-Rueckertswalde - 15,6 proc., w Koenigstein - 21 proc., w Ostrau - 18,5 proc. Ich program wyborczy jest prosty: Niemcy dla Niemców, a na osłodę - dodatek na każde dziecko w wysokości 500 euro. Rzecz jasna, dzieci powinny być niebieskookimi blondynami, czystej aryjskiej rasy. Wydawać by się mogło, że podobne koszmary należą w powojennych Niemczech do przeszłości.
Lebensborn Riegera
57-letni Juergen Rieger - niegdyś uliczny rozrabiaka, karany za pobicia, używanie symboli III Rzeszy, podżeganie do nienawiści rasowej oraz upowszechnianie kłamstw o Auschwitz i getcie warszawskim, a dziś główny adwokat neonazistów i milioner - przekonuje, że nie mamy się czego obawiać. Rieger, członek zdelegalizowanej organizacji Wiking Jugend i aktywista NPD, kieruje kilkoma organizacjami z brunatnej sceny, wydaje gazety, handluje nieruchomościami, przygotowuje szkolenia, demonstracje itp. Należą do niego domy w Hamburgu, Hanowerze, Miesburgu, Osterholz-Scharmbeck, Hummelfeld (Szlezwik-Holsztyn), kompleks pałacowy w Poessneck, nieruchomości w Dolnej Saksonii i w Saksonii oraz w Szwecji. Niektóre domy zapisano na ludzi i organizacje, którymi kieruje. Ostatnim nabytkiem Riegera są zabudowania po Bundeswehrze w Doerverden o łącznej powierzchni 23 tys. m2. Jak planuje, ma tam powstać centrum rozpłodowe "dla zapobieżenia dalszej degeneracji narodu", na wzór Lebensborn - sieci domów opieki zbudowanych według idei szefa SS Heinricha Himmlera. Do końca wojny powstało w III Rzeszy i państwach okupowanych 26 takich placówek, w których urodziło się 20 tys. dzieci "czystej aryjskiej rasy, bez obciążeń genetycznych".
Neonaziści w garniturach
Partie neonazistów są coraz liczniejsze i coraz lepiej zorganizowane. Na zachodzie Niemiec NPD i Niemiecka Unia Ludowa (DVU) obecne są od dawna, teraz zdobywają coraz większą popularność we wschodnich landach.
"Już czas" - oświadczył Udo Voigt, szef NPD, na łamach "Deutsche Stimme". Ten politolog z wykształcenia udowadnia, że potrafi wyciągać wnioski. W 1968 r. NPD udało się wejść do parlamentu Badenii-Wirtembergii. Poparło ją wtedy 9,8 proc. wyborców, ale po medialnym alarmie neonaziści zniknęli z ław Landtagu. Po ponad 30 latach partia znów wspina się na kolejne szczeble władzy. Voigt gruntownie zmienił wizerunek partii i taktykę: żadnych ogolonych głów i ulicznych bijatyk, uśmiech na twarzy, deklarowana tolerancja. Poskutkowało: spadła liczba burd, wzrosła liczba członków NPD we władzach lokalnych.
- Czy można sobie wyobrazić piękniejszy rezultat? Od czasu wyborów w naszym okręgu przybyło w partii 10 proc. członków - mówi z dumą Uwe Leichsenring. Na tego niespełna czterdziestoletniego instruktora jazdy samochodem i polityka NPD wyborcy w Koenig-stein oddali dwa razy więcej głosów niż na jego rywala z SPD. - Socis z ich polityką są naszymi najlepszymi sojusznikami - pokpiwa Leichsenring.
Członkowie NPD dołączyli do protestujących przeciw reformom Gerharda Schroedera. Ich hasła w niczym nie odbiegają od propagowanych przez postkomunistów z PDS. W ulicznych demonstracjach idą ramię w ramię ze związkowcami i nikogo już nie drażnią koszulki z napisami: "Powstańmy. IV Rzesza", noszone na przykład przez uczestników niedawnej manifestacji DGB w Dreźnie.
Ze wschodu na prawo
Dzięki czerwcowym sukcesom w wyborach komunalnych do kasy NPD wpłynął milion euro jako zwrot poniesionych kosztów. Saksoński Urząd Ochrony Konstytucji w niedawno opublikowanym raporcie mówi o "wyborcach z protestu" i potwierdza "coraz silniejszą obecność neonazistowskich poglądów" w społeczeństwie. - Prośby, groźby, zaklinanie ani demonizowanie NPD nic tu nie pomogą - twierdzi Holger Zastrow, szef saksońskich liberałów (FDP). Jak sądzi, sukcesy skrajnej prawicy w jego landzie są skutkiem "głębokiego rozczarowania polityką rządu". Politolog Richard Stoess argumentuje na łamach "Die Welt": "Co najmniej połowa społeczeństwa byłej NRD jest przekonana o kreatywnej sile skrajnej prawicy". Jego zdaniem, należy się liczyć z dalszym wzrostem liczby zwolenników NPD i DVU. Zwłaszcza że obie te partie porozumiały się, iż nie będą sobie wchodzić w paradę. Narodowcy występują w Saksonii, a DVU, czyli partia monachijskiego wydawcy Gerharda Freya, w Brandenburgii.
- Skrajna prawica w parlamencie to bardzo zły sygnał dla zagranicznych inwestorów. W jednym dniu straciliśmy sporą część wiarygodności - ubolewa minister gospodarki Saksonii Martin Gillo (CDU). Prezydent Niemieckiej Izby Przemysłowo-Handlowej (DIHK), Ludwig Georg Braun wezwał partie demokratyczne do zawiązania "niezbędnego sojuszu rozsądku przeciw sojuszowi prawicowej ekstremy". Organizacje turystyczne w Saksonii i Brandenburgii już sygnalizują o rezygnacji z wykupionych urlopów na tym terenie. Ale Niemcy coraz mniej wierzą w ostrzeżenia polityków prawicy i lewicy. Steffen Schreiter wzrusza ramionami: - Oni już mieli swoją szansę. Ten 26-letni bezrobotny podjął decyzję: - Niech ci teraz pokażą, co potrafią - macha trzymaną w dłoni ulotką NPD. Przed czerwonym ratuszem na rynku w Koenigstein rozdawanie materiałów propagandowych przez "narodowców" nikogo nie dziwi i nie przeraża.
Holger Apfel, mianowany przez Udo Voigta jego zastępcą i redaktorem naczelnym organu NPD "Deutsche Stimme", zaciera ręce. Zaledwie trzy miesiące temu został radnym w Dreźnie, a od tygodnia jest deputowanym saksońskiego Landtagu. Obok niego na liście NPD znaleźli się: lekarz, piekarz, naukowiec, handlowiec, urzędnik, kierowca... "Ot - jak mówi Apfel - zwykli, porządni obywatele". "Naszym celem jest Reichstag.... Czyż nie tak się nazywa ten budynek?" - spytał dziennikarzy jego rzecznik. W Szwajcarii Saksońskiej NPD jest trzecią siłą polityczną. Razem z sojusznikami może w najbliższych wyborach stać się nią w całych Niemczech.
By sprawniej działać, liderzy NPD przenieśli się ze Stuttgartu do Berlina Koepenick. Wkrótce zamierzają otworzyć w stolicy Narodowe Centrum Oświaty z salami audiowizualnymi, biblioteką i częścią hotelową. Klaus Albrecht, burmistrz Treptow-Koepenick, uważa, że nie ma podstaw prawnych do udaremnienia ich planów. Młodzi narodowcy z NPD zapowiadają, że niebawem ta dzielnica stanie się "narodowo czystą strefą". NPD działa nieskrępowanie. Zaczyna się koncentrować na indoktrynacji młodzieży. Władze oświatowe wezwały dyrektorów szkół, by zwracali uwagę na materiały rozpowszechniane przez tę partię wśród uczniów. Niedawno policja skonfiskowała 250 tys. płyt z muzyką rockową przepełnioną nazistowskimi tekstami, przygotowanych do rozdania.
Niemieckie państwo prawa przegrywa z coraz zuchwalszymi wyznawcami Hitlera. W Senden odbył się koncert Franka Rennickego, byłego członka bojówkarzy Wiking Jugend. Halę oddał do dyspozycji NPD zarząd miasta. Na koncercie wyłożono materiały propagandowe norymberskich bojówkarzy Frnkische Aktionsfront (FAF), organizacji zdelegalizowanej przez ministra spraw wewnętrznych Bawarii.
Przez Niemcy przetacza się triumfalny pochód NPD. W wyborach komunalnych w Saksonii brunatni zdobyli 42 mandaty, w Reinhardsdorf-Schoena głosowało na nich aż 25,4 proc. Niemców, w Gross-Rueckertswalde - 15,6 proc., w Koenigstein - 21 proc., w Ostrau - 18,5 proc. Ich program wyborczy jest prosty: Niemcy dla Niemców, a na osłodę - dodatek na każde dziecko w wysokości 500 euro. Rzecz jasna, dzieci powinny być niebieskookimi blondynami, czystej aryjskiej rasy. Wydawać by się mogło, że podobne koszmary należą w powojennych Niemczech do przeszłości.
Lebensborn Riegera
57-letni Juergen Rieger - niegdyś uliczny rozrabiaka, karany za pobicia, używanie symboli III Rzeszy, podżeganie do nienawiści rasowej oraz upowszechnianie kłamstw o Auschwitz i getcie warszawskim, a dziś główny adwokat neonazistów i milioner - przekonuje, że nie mamy się czego obawiać. Rieger, członek zdelegalizowanej organizacji Wiking Jugend i aktywista NPD, kieruje kilkoma organizacjami z brunatnej sceny, wydaje gazety, handluje nieruchomościami, przygotowuje szkolenia, demonstracje itp. Należą do niego domy w Hamburgu, Hanowerze, Miesburgu, Osterholz-Scharmbeck, Hummelfeld (Szlezwik-Holsztyn), kompleks pałacowy w Poessneck, nieruchomości w Dolnej Saksonii i w Saksonii oraz w Szwecji. Niektóre domy zapisano na ludzi i organizacje, którymi kieruje. Ostatnim nabytkiem Riegera są zabudowania po Bundeswehrze w Doerverden o łącznej powierzchni 23 tys. m2. Jak planuje, ma tam powstać centrum rozpłodowe "dla zapobieżenia dalszej degeneracji narodu", na wzór Lebensborn - sieci domów opieki zbudowanych według idei szefa SS Heinricha Himmlera. Do końca wojny powstało w III Rzeszy i państwach okupowanych 26 takich placówek, w których urodziło się 20 tys. dzieci "czystej aryjskiej rasy, bez obciążeń genetycznych".
Neonaziści w garniturach
Partie neonazistów są coraz liczniejsze i coraz lepiej zorganizowane. Na zachodzie Niemiec NPD i Niemiecka Unia Ludowa (DVU) obecne są od dawna, teraz zdobywają coraz większą popularność we wschodnich landach.
"Już czas" - oświadczył Udo Voigt, szef NPD, na łamach "Deutsche Stimme". Ten politolog z wykształcenia udowadnia, że potrafi wyciągać wnioski. W 1968 r. NPD udało się wejść do parlamentu Badenii-Wirtembergii. Poparło ją wtedy 9,8 proc. wyborców, ale po medialnym alarmie neonaziści zniknęli z ław Landtagu. Po ponad 30 latach partia znów wspina się na kolejne szczeble władzy. Voigt gruntownie zmienił wizerunek partii i taktykę: żadnych ogolonych głów i ulicznych bijatyk, uśmiech na twarzy, deklarowana tolerancja. Poskutkowało: spadła liczba burd, wzrosła liczba członków NPD we władzach lokalnych.
- Czy można sobie wyobrazić piękniejszy rezultat? Od czasu wyborów w naszym okręgu przybyło w partii 10 proc. członków - mówi z dumą Uwe Leichsenring. Na tego niespełna czterdziestoletniego instruktora jazdy samochodem i polityka NPD wyborcy w Koenig-stein oddali dwa razy więcej głosów niż na jego rywala z SPD. - Socis z ich polityką są naszymi najlepszymi sojusznikami - pokpiwa Leichsenring.
Członkowie NPD dołączyli do protestujących przeciw reformom Gerharda Schroedera. Ich hasła w niczym nie odbiegają od propagowanych przez postkomunistów z PDS. W ulicznych demonstracjach idą ramię w ramię ze związkowcami i nikogo już nie drażnią koszulki z napisami: "Powstańmy. IV Rzesza", noszone na przykład przez uczestników niedawnej manifestacji DGB w Dreźnie.
Ze wschodu na prawo
Dzięki czerwcowym sukcesom w wyborach komunalnych do kasy NPD wpłynął milion euro jako zwrot poniesionych kosztów. Saksoński Urząd Ochrony Konstytucji w niedawno opublikowanym raporcie mówi o "wyborcach z protestu" i potwierdza "coraz silniejszą obecność neonazistowskich poglądów" w społeczeństwie. - Prośby, groźby, zaklinanie ani demonizowanie NPD nic tu nie pomogą - twierdzi Holger Zastrow, szef saksońskich liberałów (FDP). Jak sądzi, sukcesy skrajnej prawicy w jego landzie są skutkiem "głębokiego rozczarowania polityką rządu". Politolog Richard Stoess argumentuje na łamach "Die Welt": "Co najmniej połowa społeczeństwa byłej NRD jest przekonana o kreatywnej sile skrajnej prawicy". Jego zdaniem, należy się liczyć z dalszym wzrostem liczby zwolenników NPD i DVU. Zwłaszcza że obie te partie porozumiały się, iż nie będą sobie wchodzić w paradę. Narodowcy występują w Saksonii, a DVU, czyli partia monachijskiego wydawcy Gerharda Freya, w Brandenburgii.
- Skrajna prawica w parlamencie to bardzo zły sygnał dla zagranicznych inwestorów. W jednym dniu straciliśmy sporą część wiarygodności - ubolewa minister gospodarki Saksonii Martin Gillo (CDU). Prezydent Niemieckiej Izby Przemysłowo-Handlowej (DIHK), Ludwig Georg Braun wezwał partie demokratyczne do zawiązania "niezbędnego sojuszu rozsądku przeciw sojuszowi prawicowej ekstremy". Organizacje turystyczne w Saksonii i Brandenburgii już sygnalizują o rezygnacji z wykupionych urlopów na tym terenie. Ale Niemcy coraz mniej wierzą w ostrzeżenia polityków prawicy i lewicy. Steffen Schreiter wzrusza ramionami: - Oni już mieli swoją szansę. Ten 26-letni bezrobotny podjął decyzję: - Niech ci teraz pokażą, co potrafią - macha trzymaną w dłoni ulotką NPD. Przed czerwonym ratuszem na rynku w Koenigstein rozdawanie materiałów propagandowych przez "narodowców" nikogo nie dziwi i nie przeraża.
Holger Apfel, mianowany przez Udo Voigta jego zastępcą i redaktorem naczelnym organu NPD "Deutsche Stimme", zaciera ręce. Zaledwie trzy miesiące temu został radnym w Dreźnie, a od tygodnia jest deputowanym saksońskiego Landtagu. Obok niego na liście NPD znaleźli się: lekarz, piekarz, naukowiec, handlowiec, urzędnik, kierowca... "Ot - jak mówi Apfel - zwykli, porządni obywatele". "Naszym celem jest Reichstag.... Czyż nie tak się nazywa ten budynek?" - spytał dziennikarzy jego rzecznik. W Szwajcarii Saksońskiej NPD jest trzecią siłą polityczną. Razem z sojusznikami może w najbliższych wyborach stać się nią w całych Niemczech.
Brunatne partie |
---|
Narodowo-Demokratyczna Partia Niemiec (NPD) - powstała w 1964 r. w wyniku rozpadu Niemieckiej Partii Rzeszy. Błyskawicznie przyciągnęła neonazistów (w latach 60. liczyła 28 tys. członków), w latach 1965-1968 jej przedstawiciele zasiadali w siedmiu parlamentach lokalnych. W latach 70. NPD pogrążyła się w wewnętrznych walkach frakcyjnych i wypadła na margines polityki. W 1996 r. na czele partii stanął Udo Voigt, który skupił w swym ugrupowaniu członków wszelkich brunatnych organizacji, także zdelegalizowanych. W latach 90. o NPD zrobiło się głośno, gdy organizowała protesty przeciw wystawie o zbrodniach Wehrmachtu. W 2000 r. niemieckie władze wystąpiły do Federalnego Trybunału Konstytucyjnego o delegalizację partii - sędziowie jednak odrzucili wniosek. Obecnie NPD liczy około 6 tys. członków. Niemiecka Unia Ludowa (DVU) - największa partia prawicowej ekstremy w Niemczech (13 tys. członków). Powstała w 1971 r. (w setną rocznicę utworzenia Rzeszy Bismarcka). W 1987 r. na jej czele stanął Gerhard Frey. Do ugrupowania wstąpili starzy hitlerowcy, rozczarowani porażkami członkowie NPD, a także członkowie związków wypędzonych. W 1987 r. DVU zdołała wejść do Landtagów Szlezwika-Holsztynu i Saksonii-Anhalt. Sześć lat temu zdobyła tam aż 12,9 proc. głosów - jej klub parlamentarny rozpadł się jednak tuż po wyborach. DVU otwarcie kwestionuje ludobójstwo i zbrodnie nazistów, szerzy wrogość do cudzoziemców i antysemityzm. Po początkowej rywalizacji NPD i DVU podzieliły się strefami wpływów: unitom przypadła Brandenburgia, gdzie drugi raz zdołali pokonać 5-procentowy próg wyborczy. |
Więcej możesz przeczytać w 40/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.