Liberalizm nie oznacza libertynizmu ani anarchii Liberałów goń, goń, goń! - to oficjalne hasło Samoobrony wpisuje się oczywiście na listę czołowych osiągnięć ciemnogrodu. Nie warto byłoby poświęcać nawet kilku zdań temu wykwitowi intelektu, gdyby nie stan umysłów i podobne popisy wielu pretendentów do rządzenia, głęboko przekonanych o słuszności swych programów świadczących o ignorancji i tanim populizmie.
Rzecz także w tym, że wielu - podobno nielewicowych - polityków, a także posiadaczy tytułów naukowych popiera głosicieli poglądów całkowicie niezgodnych ze stanem wiedzy. Demonstruje się pogardę dla faktów, dla historii, nie wspominając nawet o teorii. Aż nazbyt często widać niezdolność do wyzwolenia się z nawyku uznawania pogrobowców marksizmu, ubranych w szaty wrażliwych społeczników, za miarodajne autorytety w sprawach ustrojowych, w polityce gospodarczej. Pozagrobowy sukces marksizmu polega na tym, że zaczadził on wiele umysłów negacją liberalizmu, negacją wolności gospodarczej, oferując w zamian biurokratyczne, scentralizowane państwo rzekomo opiekuńcze. Określenie "liberał" funkcjonuje nie tylko na lewicy jako epitet dyskwalifikujący. Co gorsza, w środowiskach rzekomo inteligenckich nie widać ochoty do poddania tych poglądów faktograficznej, historycznej i teoretycznej weryfikacji. Liberalizm został po prostu osądzony, bez troski o zgodność z realiami. W ślad za komunistami ocenia się negatywnie wiek XIX, wiek największego dotychczas postępu we wszystkich dziedzinach życia, wiek stokroć bardziej humanitarny zarówno od epok wcześniejszych, jak i od wieku XX - najokrutniejszego w historii wieku państwowego totalitaryzmu. Zarozumialcy nie mający pojęcia o gospodarce i jej prawach usiłują deprecjonować niepodważalny dorobek klasycznej ekonomii i liberalnej polityki gospodarczej. Niekiedy chwali się nawet Hitlera za jego rządy w Niemczech w latach 1933-1939, zapominając o tym, że gigantyczne nakłady dokonywano na poczet kontrybucji od przegranych w planowanej wojnie, że za podwyższenie ceny kupiec szedł do obozu koncentracyjnego.
Prawica z luki
Przeciętny polski pretendent do rządzenia niemal chełpi się tym, że nie słyszał o pismach Tocqueville`a, że nic nie wie o ordoliberalizmie, neoliberalizmie, ekonomii podażowej, która przerwała neokeynesowską degrengoladę. Czas wreszcie pojąć, że bez znajomości tej problematyki i dorobku nauki w tym obszarze nie na mowy o budowie sensownych programów politycznych, odpowiadających na wyzwania współczesności. Luka edukacyjna powoduje, że to właśnie ugrupowania skrajnie prawicowe występują z postulatami zalatującymi totalitaryzmem, odległymi od dzisiejszego stanu wiedzy o społeczeństwie i gospodarce. Z wieloma polskimi parlamentarzystami nie ma co dyskutować o zasadzie pomocniczości państwa czy o zasadzie subsydiarności, jak kto chce inaczej. Nieznajomość teoretycznej problematyki praw własności i ich ekonomicznych aspektów jest rażąca, zwłaszcza u osób pretendujących do decydowania w sprawach majątkowych i prywatyzacyjnych. Stan wiedzy części naszych polityków o rynku i cenach najlepiej ilustruje PSL-owski postulat korygowania rynkowych cen paliwa poprzez obniżanie i podwyższanie akcyzy. Okazuje się, że premier Pawlak przez ostatnie dziesięć lat niewiele się nauczył. Obszarem, na którym nieuctwo części klasy politycznej jest szczególnie widoczne, jest polityka i gospodarka pieniężna. Nieuków drażni samo istnienie Rady Polityki Pieniężnej i niezależność Narodowego Banku Polskiego. Podobnie jest z lekceważeniem deficytu budżetowego i długu publicznego. Licząc na niewiedzę maluczkich, uprawia się demagogię. Co gorsza, niektóre partie - podobno umiarkowanie prawicowe - powtarzają postulaty ugrupowań całkowicie nieobliczalnych.
Hybryda donikąd
Ogólna konsekwencja tego świadomego nieuctwa to właśnie negacja liberalizmu i poszukiwanie hybryd, trzecich dróg prowadzących donikąd, a przede wszystkim do kryzysu finansów publicznych. Najtrudniej do przeciwników liberalizmu dociera prawda, że liberalizm nie oznacza libertynizmu ani anarchii, że wymaga dobrego, raczej twardego prawa i jego egzekucji, że nie toleruje bezprawia i bałaganu, że wolność wymaga ochrony. Stosunek do liberalizmu nadaje się świetnie do badania papierkiem lakmusowym. Uważajmy na tych, którym papierek za bardzo się czerwieni lub zieleni.
Prawica z luki
Przeciętny polski pretendent do rządzenia niemal chełpi się tym, że nie słyszał o pismach Tocqueville`a, że nic nie wie o ordoliberalizmie, neoliberalizmie, ekonomii podażowej, która przerwała neokeynesowską degrengoladę. Czas wreszcie pojąć, że bez znajomości tej problematyki i dorobku nauki w tym obszarze nie na mowy o budowie sensownych programów politycznych, odpowiadających na wyzwania współczesności. Luka edukacyjna powoduje, że to właśnie ugrupowania skrajnie prawicowe występują z postulatami zalatującymi totalitaryzmem, odległymi od dzisiejszego stanu wiedzy o społeczeństwie i gospodarce. Z wieloma polskimi parlamentarzystami nie ma co dyskutować o zasadzie pomocniczości państwa czy o zasadzie subsydiarności, jak kto chce inaczej. Nieznajomość teoretycznej problematyki praw własności i ich ekonomicznych aspektów jest rażąca, zwłaszcza u osób pretendujących do decydowania w sprawach majątkowych i prywatyzacyjnych. Stan wiedzy części naszych polityków o rynku i cenach najlepiej ilustruje PSL-owski postulat korygowania rynkowych cen paliwa poprzez obniżanie i podwyższanie akcyzy. Okazuje się, że premier Pawlak przez ostatnie dziesięć lat niewiele się nauczył. Obszarem, na którym nieuctwo części klasy politycznej jest szczególnie widoczne, jest polityka i gospodarka pieniężna. Nieuków drażni samo istnienie Rady Polityki Pieniężnej i niezależność Narodowego Banku Polskiego. Podobnie jest z lekceważeniem deficytu budżetowego i długu publicznego. Licząc na niewiedzę maluczkich, uprawia się demagogię. Co gorsza, niektóre partie - podobno umiarkowanie prawicowe - powtarzają postulaty ugrupowań całkowicie nieobliczalnych.
Hybryda donikąd
Ogólna konsekwencja tego świadomego nieuctwa to właśnie negacja liberalizmu i poszukiwanie hybryd, trzecich dróg prowadzących donikąd, a przede wszystkim do kryzysu finansów publicznych. Najtrudniej do przeciwników liberalizmu dociera prawda, że liberalizm nie oznacza libertynizmu ani anarchii, że wymaga dobrego, raczej twardego prawa i jego egzekucji, że nie toleruje bezprawia i bałaganu, że wolność wymaga ochrony. Stosunek do liberalizmu nadaje się świetnie do badania papierkiem lakmusowym. Uważajmy na tych, którym papierek za bardzo się czerwieni lub zieleni.
Więcej możesz przeczytać w 37/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.