Rodzina na naszym - koledzy z PO

Rodzina na naszym - koledzy z PO

Dodano:   /  Zmieniono: 
Za poparcie i oddanie płacą wszyscy, którzy dojdą do władzy – bez względu na opcję. płacą stołkami. Wiele wskazuje na to, że PO w rozdawnictwie i obłudzie dogoniła konkurencję.
Wrzesień 2007 r. Platforma przejmuje władzę. Poseł PO Aleksander Grad jeszcze nie jest ministrem skarbu. W wywiadzie dla „Gazety Wyborczej" zżyma się na PiS, który upolitycznił państwowe spółki: – Ustawa, którą zaproponujemy zaraz po wyborach, całkowicie wyeliminuje polityków ze  spółek skarbu państwa – obiecuje.

Listopad 2007 r., premier Donald Tusk wygłasza w Sejmie exposé: – Nie ma miejsca na polityczny oportunizm, cwaniactwo, wykorzystywanie władzy wyłącznie dla swoich interesów –  mówi. Przekonuje: do władz spółek skarbu państwa wejdą tylko ludzie kompetentni. Przez następne trzy lata Platforma bez mrugnięcia powieką pcha do spółek skarbu państwa swoich działaczy i ich rodziny. Od poziomu PKS w Radomiu po duże spółki.

Styczeń 2011 r. Działaczy PO i ludzi nominowanych przez Platformę do spółek skarbu państwa i spółek nadzorowanych przez samorządy można liczyć w setkach. I właśnie w tym momencie rząd głośno oznajmia, że chce odpolitycznić spółki skarbu państwa.

A teraz sobie odpolitycznimy

Moment ogłoszenia odpolitycznienia wydaje się dziwny. Z jednej strony rząd ma kłopoty, trwa konflikt o OFE. A stanowiska w spółkach to w  każdej partii danina dla dołów partyjnych: sposób na to, żeby były syte i zadowolone. Czyli posłuszne. Skąd więc pomysł na „odpolitycznianie" spółek przed wyborami?

Jednym z powodów „odpolityczniania" jest kalendarz. W tym roku mijają kadencje rad nadzorczych i zarządów największych strategicznych spółek skarbu państwa. Z tego punktu widzenia to idealny moment, żeby pozbyć się z nich polityków. Jeżeli ktoś rzeczywiście ma taki pomysł.

Pełny tekst Wojciecha Cieśli już w najnowszym, poniedziałkowym tygodniku Wprost