Doda: Nie cierpię za miliony. To miliony cierpią za mnie

Doda: Nie cierpię za miliony. To miliony cierpią za mnie

Dodano:   /  Zmieniono: 
- Człowiek napruty jest bardziej elastyczny – twierdzi Dorota „Doda” Rabczewska w rozmowie z Magdaleną Rigamonti dla „Wprost”. - Zaczynam jeździć motorem, to wiem. Spadłam z niego na starcie i tylko mały siniaczek – dodaje.
W rozmowie z "Wprost" Doda komentuje także wyrok sądu, który skazał ją za obrazę uczuć religijnych po tym, jak powiedziała, że autorzy Biblii byli napruci i palili zioła. - Ja zdania nie zmienię. O swoje prawa będzie walczyć w Strasburgu. Niestety, ośmieszę swój kraj i nasze sądownictwo – twierdzi.

Zdaniem Dody, sprawy związane z religią w ogóle nie powinny być rozstrzygane przez sąd. - Bo kto powinien być sędzią w takich sprawach? Ateista? – pyta piosenkarka. Zaznacza, że jej babcia, osoba wierząca, nie poczuła się urażona jej słowami. - Babcia wie, co to znaczy wyrażanie własnych opinii. Zresztą, o co tu się obrażać? Pili wino? Pili. Było bezpieczniejsze niż woda, która zawierała mnóstwo bakterii. Zioła palili? Palili. I to non stop. Przecież różne zioła stosowane były na wszystko, na każdą dolegliwość. Rozumiem, że słowo napruty mogło kogoś urazić, ale kogo. Jeśli mi ktoś udowodni, że nie byli pijani pijąc to wino i że te zioła nie miały na nich żadnego wpływu, to ok., szacun. Ale na razie nie widzę dowodów – wyjaśnia w rozmowie z Rigamonti. -  Świadkami w sprawie byli ksiądz i jakiś katecheta. Czułam się jakbyśmy brali udział w jakiejś kościelnej szopce – wspomina.

Czy Doda przejęła się wyrokiem polskiego sądu? - Niedawno wróciłam z Włoch, gdzie moim najważniejszym problemem było to, żeby nie spalić sobie tyłka i w zasadzie do tej pory nie jestem w stanie się z tym wyrokiem utożsamić, ani tym bardziej przejąć – przyznaje. -  Jednakże jestem pewna, że wyjdzie na moje i wszystko zostanie umorzone, kurtyna opadnie i skończy się ten spektakl – dodaje i podkreśla, że nie zamierza być męczennicą. - Sorry. Nie cierpię za miliony. To miliony cierpią za mnie. Choć jestem pierwszą ofiarą nagonki religijnych oszołomów, którzy tylko węszą, szukają gdzie i kto obraża ich uczucia religijne. Z drugiej strony to zajebiste, bo lubię się zapisywać w historii. Nawet tanio to kosztuje, bo jakby każdy za pięć tysięcy mógłby zapisać się w historii, to Wikipedii by nie starczyło – mówi.

Cały wywiad z Dorotą „Dodą” Rabczewską przeczytacie w najnowszym numerze Tygodnika „Wprost”.